niedziela, 22 lutego 2015

ROZDZIAŁ 25

- Jessica? - głos matki ponownie przemówił, powodując u mnie gęsią skórkę. - Przepraszam, to musiała być pomyłka. - powiedziała zawiedziona.
- To ja. - wydyszałam, zamykając oczy, z których wypłynęły pojedyncze łzy.
- O Mój Boże. - pisnęła kobieta i zaszlochała cicho. - Ty.. żyjesz! - szepnęła. - Mój Boże. - powtórzyła, płacząc.
- Przepraszam mamo.
- Kochanie. - zapłakała. Żadne dziecko nie chce słyszeć jak rodzic płacze. To łamało mi serce. - Jak się czujesz, kochanie? - spytała, pociągając nosem.
- Mamo, jest źle. - zaszlochałam , przykładając dłoń do ust.
- Mogę przylecieć?
Zacisnęłam oczy, płacząc, ale nie wydobywając z siebie żadnego dźwięku.
- Przyleć. - odpowiedziałam, biorąc głęboki wdech. Możliwe, że już nigdy jej nie zobaczę.
Kobieta odetchnęła z ulgą i przez chwilę nic nie mówiła.
- Zaraz się spakuję i zamówię bilet. - powiedziała wesoło. - Boże, nie mogę uwierzyć, że żyjesz. - znowu zaszlochała.
- Mike też tu jest.
- Och, jego też nie widziałam już tak długo. - zapłakała. - Odkąd zaginęłaś..
- Mamo, podam Ci teraz mój numer komórki i wyślesz mi sms godzinę przylotu, dobrze? - starłam łzy z policzków i uśmiechnęłam się do siebie, chcąc w jakiś sposób pomóc sobie, żeby mój głos zabrzmiał normalnie.
Matka dzwoni do córki, którą uznawała za zmarłą, a ta ją zbywa. To nie wygląda za dobrze, ale nie chcę się rozklejać przez telefon, ani opowiadać co u mnie.
- Dobrze. - odpowiedziała.
Szybko podałam numer kobiecie i pożegnałam się. Uniosłam dłoń do ust i patrzyłam na telefon, który minutę wcześniej był w mojej dłoni, przez który komunikowałam sie z matką. Zachłysnęłam się powietrzem, przypominając sobie, że powinnam oddychać. Pochyliłam się, opierając dłonie na kolanach i głęboko oddychałam, a po chwili szloch opuścił moje gardło. Upadłam na podłogę i zatkałam usta dłonią, wciąż szlochając i drżąc. Tyle lat pracowałam na to, by być silną i niezależną. Nie łatwo było prowadzić trzy życia. Być kochającą matką, panią adwokat i morderczynią. Trzy różne kobiety w jednym ciele. Teraz stałam się jedną, w dodatku słabą. To na co tak długo pracowałam, legło w gruzach. Pozbierałam się z podłogi i otworzyłam list, który na mnie czekał. Wezwanie do sądu za trzy dni. Mimo, że wiedziałam co znajduje się w kopercie, mój żołądek i tak tego nie wytrzymał i musiałam zwrócić wszystko co dzisiaj zdążyłam zjeść.
Podniosłam się z posadzki i opłukałam usta zimną wodą, następnie wyszczotkowałam zęby. Gdy spojrzałam w lustro, zobaczyłam dziewczynę sprzed ośmiu lat, która próbowała się pozbierać. Chlusnęłam wodą w lustro wyszłam z łazienki. Włożyłam płaszcz i wyszłam z mieszkania. Dzisiaj Jason i Mike wychodzą ze szpitala.  Zjechałam windą na sam dół i wyszłam z budynku.
- To ona! - ktoś krzyknął, a następnie wokół mnie pojawili się dziennikarze. - Czy to prawda, że zabiłaś tych wszystkich mężczyzn? - krzyknęła Tori z kanału czternastego. Kiedyś oglądałam wiadomości i ją pamiętam.
- Przyznasz się do morderstw? - krzyknął mężczyzna, podstawiając mi pod nos mikrofon. Wyminęłam dziennikarzy i wsiadłam do samochodu bez słowa, odjeżdżając z piskiem opon. W szpitalu znalazłam się szybciej niż zazwyczaj, przez co złamałam po drodze na pewno mnóstwo przepisów. Wysiadłam z samochodu i weszłam do szpitala. Nie patrząc na nikogo, weszłam do sali brata, w której siedział też Jason. Miałam zamiar się wycofać, kiedy obydwaj spojrzeli na mnie zdziwieni.
- Stella, co się stało? - spytał, Jason, wstając, podpierając się na kuli.
- Nie wstawaj. - podeszłam szybko do mężczyzny, kładąc dłoń na jego ramieniu.
- Co się stało? Dlaczego płakałaś? - spytał raz jeszcze, obejmując mnie w pasie.
- O co chodzi? - odezwał się Mike, podnosząc nieco na łóżku.
- Dzwoniła mama.
Brat spojrzał na mnie zaszokowany, przez chwilę nic nie mówiąc.
- Czego chciała? - warknął, zaciskając dłonie w pięści. Zdziwił mnie ten ton.
- Przyleci. - odpowiedziałam, zwijając usta do środka. - chyba bez taty, nic o nim nie wspomniała..
- Stella. - Mike chrząknął, spoglądając na Jasona, którego uścisk się wzmocnił. Co się dzieje? - ojciec nie żyje od trzech lat.
- C-co? - sapnęłam, patrząc z niedowierzaniem na brata. Zaczęłam coraz szybciej oddychać.
- Stella, uspokój się. - powiedział łagodnie Jason, wstając i obejmując mnie w talii. - Oddychaj.
- Nie żyje? - pisnęłam żałośnie, wciąż nie mogąc złapać normalnego oddechu.
- Stella, oddychaj! - krzyknął Jason, sadzając mnie na brzegu łóżka. - Oddychaj. - powtórzył.
- Nie. mogę. - sapnęłam, wachlując się bluzką. Z kolejnym mrugnięciem, obraz stawał się coraz ciemniejszy.
- Stella, zostań ze mną! Oddychaj!

Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wszędzie biel. Zmarszczyłam brwi, starając się przypomnieć sobie co się stało. Kiedy wszystko do mnie dotarło, znowu zaczęłam szybciej oddychać. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przyłożyłam dłoń do serca.
- Stella! Uspokój się. - Jason złapał mnie za rękę i mocno ścisnął. - Oddychaj powoli.
- Nie mogę. - zapłakałam, dusząc się.
Do sali wszedł lekarz, którego widzę pierwszy raz na oczy.
- Proszę oddychać powoli. - polecił, stojąc na wprost mojego łóżka. - Niech pani pomyśli o czymś przyjemnym. - mówił spokojnie.
Pokręciłam głową, coraz szybciej łapiąc oddech.
- Dobrze, to pana żona? - spytał lekarz, patrząc na Jasona.
- Tak. - pokiwał głową, wciąż ściskając moją dłoń.
- Proszę ją mocno objąć od tyłu.
Szatyn podniósł się z krzesła i usiadł za mną, obejmując mnie od tyłu.
- Spokojnie, kochanie. - szepnął, całując mnie w kark. - to zaraz minie, ale proszę, oddychaj powoli.
- Siostro, proszę przynieść mi papierową torebkę, szybko! - krzyknął lekarz do przechodzącej pielęgniarki. Kobieta skinęła głową i pobiegła w inną stronę, niż szła.
Obraz znowu stawał się coraz ciemniejszy.
- Stella, zostań ze mną. - Jason jeszcze mocniej mnie objął, przyciskając usta do mojego karku. - Proszę Cię, uspokój się.
Położyłam dłoń na jego dłoni i splotłam nasze palce. Zaczęłam wolniej oddychać, ale obraz i tak był coraz ciemniejszy.
Pod nos nagle ktoś podstawił mi papierową torebkę. Spojrzałam w górę na lekarza i wzięłam torebkę, od razu przystawiając ją do twarzy. Torebka blokowała mi dopływ powietrza, więc coraz wolniej je nabierałam. Kiedy w torebce nie było już tlenu, odsunęłam ją od siebie i głęboko odetchnęłam.
- Często ma pani takie ataki paniki? - spytał lekarz.
- Tylko kiedy się zdenerwuję. - wydyszałam, nie puszczając ręki Jasona.
- Była pani z tym u lekarza?
- Przed chwilą dowiedziałam się, że mój ojciec nie żyje. - warknęłam, a zaraz pożałowałam tego. - przepraszam. - mruknęłam ze skruchą. - Muszę już iść. - zeszłam z łóżka i podałam Jasonowi kule, po czym razem ruszyliśmy w kierunku sali Mike'a
- Wiedziałeś? - spojrzałam na mężczyznę, idąc z nim ramie w ramie.
- Nie. - pokręcił głową. - Przykro mi.
Pokiwałam głową i złapałam za klamkę od sali brata.
- Kurwa, ale się o Ciebie bałem! - warknął, gdy tylko mnie zobaczył.
- Jak się czujesz? - spytał Alfredo. Wszyscy zdążyli już przyjechać i wyglądała na to, że właśnie się dowiedzieli, że mój ojciec nie żyje.
- Przykro nam. - odezwał się Chaz, patrząc na mnie ze współczuciem.
- Dlaczego nie jesteś jeszcze spakowany? - zmarszczyłam brwi, rozglądając się po sali.
- Doktor Malik powiedział, że muszę zostać jeszcze dzień.
- Mam z nim porozmawiać?
- Nie trzeba. - pokręcił głową. - Jedź do domu i odpocznij.
Skinęłam głową i wyszłam bez pożegnania, a za mną Jason z czarną podróżną torbą.
- Wezmę ją. - złapałam za ucho torby, jednak mężczyzna jej nie puścił.
- Dam radę.
- Jason, wezmę ją. - przewróciłam oczami i zabrałam mu torbę. Zatrzymałam się przed wyjściem, kiedy mój telefon zaczął dzwonić. Na ekranie pojawiło się nazwisko nauczycielki Cherryl. Szybko odebrałam telefon z potrójnie bijącym sercem.
- Tak?
- Dzień dobry, mówi Kelly Stone, jestem nauczycielką Cherry.
- Mhm. - pokiwałam głową, idąc z Jasonem do auta.- Co się stało?
- Cherryl uderzyła jednego z chłopców ze swojej klasy.
- Dlaczego? - niemal krzyknęłam do telefonu zaszokowana. Cherryl uczy się samoobrony, ale wie, że bez powodu nikogo nie może uderzyć.
- Proszę przyjechać do szkoły.
- Będę za dziesięć minut. - odpowiedziałam, rozłączając się
- Co się stało? - spytał Jason, zapinając pasy.
- Cherryl uderzyła jakiegoś chłopca. - odpaliłam samochód i odjechałam spod szpitala.
- Dlaczego?
- Nie wiem, nauczycielka kazała mi przyjechać. - pokręciłam głową, wciskając pedał gazu.
Po dziesięciu minutach byliśmy już pod szkołą.
- Zaczekasz?
- Nie! To też moja córka!
- Jason..
- Stella, też tam idę. - powiedział ostro, wysiadając z auta.
Pokręciłam głową, również wysiadając. Wyciągnęłam kulę z tylnego siedzenie i podałam ją mężczyźnie. Pod gabinetem dyrektora siedziała Cherryl, a na przeciwko niej Alan.
- Co się stało kochanie? - uklęknęłam przy córce.
- To mój tata! - powiedziała ostro dziewczynka, patrząc na Alana.
- Kochanie, dlaczego uderzyłaś Alana?
- To jest ten Alan? - spytał Jason.
O nie! Czy on ma zamiar nakrzyczeć teraz na tego dzieciaka?
- Nie mogę powiedzieć. - szepnęła ze łzami w oczach.
- Jason! - warknęłam, patrząc w oczy mężczyzny, po czym spojrzałam z powrotem na córkę. - Powiesz mi na ucho?
Dziewczynka pokiwała głową i objęła rączkami moją szyję.
- Alan powiedział, że jesteś morderczynią i, że ja też nią będę. - wyszeptała drżącym głosem - Zrobiło mi się smutno.
- Już dobrze kochanie. - otarłam more policzki dziecka, podnosząc się. - Zaraz przyjdę, dobrze? - uśmiechnęłam się lekko. Sama próbowałam powstrzymać łzy. Mogę sobie tylko wyobrazić, jak musiało ją to zaboleć.
- O co chodzi? - spytał Jason, nie spuszczając wzroku z przerażonego chłopczyka.
- Chodź. - kiwnęłam głową w stronę drzwi, które otworzyłam i przepuściłam Jasona. - Dzień dobry. - przywitaliśmy się obydwoje. W gabinecie był dyrektor, nauczycielka Cherryl i rodzice Alana.
- Dzień dobry, proszę siadać. - polecił dyrektor, wskazując dłonią na dwa puste krzesła.
Pomogłam Jasonowi usiąść i sama zrobiła to samo.
- To ojciec Cherryl . - przedstawiłam szatyna. - Jason.
- Dobrze, więc zaczynajmy. - powiedział dyrektor, spoglądając na państwa Cyrus. - Niech pani opowie co zaszło.
Nauczycielka skinęła głową i spojrzała na mnie. - Dzieci bawiły się na boisku, kiedy nagle Cherryl uderzyła Alana pięścią w twarz.
- To jest niedopuszczalne, żeby dzieci się biły!. - powiedziała oburzona pani Cyrus, machając nogą.
- W regulaminie wyraźnie jest napisane, że bójka, czy inny przejaw nienawiści skutkuje wydaleniem ze szkoły, bądź przeniesieniem do innej klasy. - odezwał się ojciec Alana.
Ścisnęłam dłoń Jasona, dając mu do zrozumienia, że to załatwię.
- Skoro już jesteśmy przy regulaminie, to nie rozumiem, dlaczego państwa syn wciąż chodzi z moją córką do klasy. - zabrałam w końcu głos.
- Co to ma znaczyć? - prychnęła pani Cyrus.
- To, że pani syn śmieje się z mojego dziecka, że nie ma ojca. - powiedziałam ostro. - a dzisiaj powiedział jej, że jestem morderczynią i ona też nią będzie! - podniosłam głos. - I pani śmie zwalać winę na moją córkę? Pan powołuje się na regulamin? - zakpiłam. - A pani tak pilnuje dzieci? - spojrzałam na nauczycielkę. - Za co do cholery płacę? Nie rozumiem dlaczego mnie tu wezwaliście! Córka się broniła! Widać słowami nic nie wskórała. Może tak ten rozpieszczony dzieciak nauczy się kultury!
- Co przepraszam? - krzyknęła kobieta, wstając z krzesła. - Nauczy się kultury? Mówi to kobieta, która..
- Albo usuniecie dzieciaka ze szkoły, albo cofniemy wszystkie środki, które zostały przesłane na szkołę i spotkamy się w sądzie. Wygląda na to, że Cherryl była nękana, nie potrzebujecie skandalu, prawda? - spytał Jason, patrząc na zdezorientowanego dyrektora.
- Proszę pamiętać, że jestem adwokatem. - dodałam, wstając wraz z Jasonem. - Do widzenia.
- Nie chcę Cię widzieć przy mojej córce. - warknął Jason, spoglądając z góry na małego chłopca. - bo przyjdę do Ciebie.
Chłopiec pokiwał szybko głową, mrugając szybko oczami.
- Chodź. - wzięłam na ręce dziewczynkę i razem opuściliśmy szkołę.
- Jesteś zła? - spytała dziewczynka, kiedy zapinałam ją w samochodzie.
- Nie. - odpowiedziałam, siadając za kierownicą. - Ale następnym razem masz walczyć słowami, albo zadzwonić po mnie, dobrze? - spojrzałam na dziewczynkę w lusterku.
- Mhm. - pokiwała głową.
- Zostaniesz dzisiaj na noc u wujka? - spytałam, wyjeżdżając z parkingu.
- Chce u taty.
- Skarbie, tata jest..
- Może u mnie zostać. - przerwał mi Jason.
- Jason, ledwo możesz chodzić bez kuli.
- Ale Cherryl nie ma 3 lat, żebym musiał ją niańczyć. Poradzimy sobie. - uśmiechnął się.
Spojrzałam niepewnie na mężczyznę. Mam zostawić pod jego opieką dziecko? Nie widziałam go osiem lat, nie wiem jakie ma teraz nawyki, ani kim jest.
- Umiem się zajmować dziećmi. Mieszkam z Leilą.
Zapomniałam. Leila ma przecież synka.
- Jesteś pewna, że chcesz być u taty?
- Tak! - odpowiedziała entuzjastycznie. - A mogę zabrać kotka?
- Kotka? - szatyn spojrzał na mnie zdziwiony.
- Jest w pakiecie. - wzruszyłam ramionami, parkując samochód pod budynkiem, ale z tyłu, żeby uniknąć dziennikarzy. - Dobrze, pójdziemy Cię spakować i zawiozę Cię do taty. Zostajesz? - spojrzałam na mężczyznę.
- Idę z wami. - prychnął, wysiadając.
Pokiwałam głową i również wysiadłam. Podałam mężczyźnie kule i razem ruszyliśmy do budynku. Rodzina. Coś o czym bałam się marzyć. Mam to teraz, chociaż i tak wisi na włosku. Wszystko rozstrzygnie się za trzy dni.
Wyszliśmy z windy i skierowaliśmy się do mojego mieszkania. Otworzyłam drzwi i przepuściłam Jasona z Cherr.
- Spakuj kota i to co potrzebujesz, a ja przygotuję jedzenie Fire.
- Ok. - pokiwała głową, uśmiechając się i pobiegła do swojego pokoju. Kiedy dziewczynka zniknęła za drzwiami, podeszłam do Jasona i mocno się w niego wtuliłam.
- Hej, hej. - szepnął, rzucając kule w bok. - tylko się nie rozklejaj. - wymruczał, głaszcząc mnie po plecach.
Zacisnęłam mocno powieki i wplotłam palce we włosy mężczyzny. Tak bardzo chciałabym, żeby to wszystko się skończyło.
- Kochanie, proszę. - szepnął, jeżdżąc ustami po mojej szyi.
Pociągnęłam nosem i odsunęłam się od mężczyzny. Jason uśmiechnął się lekko, ścierając kciukiem pojedynczą łzę.
- Wszystko dobrze się skończy. - szepnął.
- Nie wiem gdzie jest kot! - fuknęła dziewczynka, wchodząc do salonu.
Odsunęłam się od szatyna i szybko poszłam do kuchni.
- Nasypię jej jedzenie, to może przyjdzie. - krzyknęłam z kuchni. Przykucnęłam przy szafce i wyjęłam z niej pudełko karmy. Wycisnęłam saszetkę na miskę i postukałam miską. Po chwili pojawiła się przy mnie zguba, mrucząc.
- Jest. - krzyknęłam, wstając. - poczekaj aż zje i wsadzimy ją do domku.
Wstałam i wyszłam z kuchni, zostawiając w niej córkę z kotem.
- Masz już adwokata? - spytał Jason, patrząc na kartkę, którą dał mi Paul.
- Nie, mruknęłam, siadając obok niego.
- Stella, zadzwoń do kogoś dzisiaj, proszę. - odłożył kartkę i spojrzał na mnie smutno.
Spojrzałam w bok, zaciskając dłoń, która nagle zaczęła drżeć.
- Jeśli dzisiaj tego nie zrobisz, ja zrobię to jutro.
- Załatwię to. - mruknęłam.
- Jesteśmy gotowe. - oznajmiła dziewczynka, stając przy Jasonie.
Pokiwałam głową, wstając. Podeszłam do komody pod oknem i zabrałam z niej telefon. Odblokowałam go i odczytałam wiadomość od nieznanego numeru.
''Będę w New Jersey o 21''
Schowałam telefon do kieszeni i poszłam do kuchni, skąd wzięłam jedzenie kota.
- Kiedy z nami zamieszkasz? - spytała dziewczynka, patrząc w górę na Jasona.
- Niedługo. - uśmiechnął się szatyn.
- Możemy iść. - chrząknęłam, wręczając dziewczynce torebkę z karmą.
Wszyscy wyszliśmy z mieszkania i tak jak weszliśmy do budynku, tak wyszliśmy. Czyli od tyłu.
- Dlaczego wychodzimy tędy? - spytała mała szatynka.
- Bo tacie będzie tak łatwiej. - wymyśliłam szybko. Nie powiem dziecku, że na zewnątrz czekają dziennikarze, żeby oskarżyć jej matkę.
Wsiedliśmy do auta i odjechaliśmy.
- Leila już jest w Twoim mieszkaniu?
- Tak. - odpowiedział.
Skinęłam głową i już się nie odezwałam, aż nie poczułam męskiej dłoni na udzie.
- Rozluźnij się. - szepnął. - Jesteś strasznie spięta.
Zdjęłam jedną rękę z kierownicy i położyła na dłoni szatyna, ściskając ją.  
Próbowałam się rozluźnić, ale to ciężkie. Mam zbyt wiele na głowie. Dodatkowo boję się spotkania z mamą.
- Wjedziesz? - spytał mężczyzna, otwierając drzwi od samochodu.
- Nie. - pokręciłam głową.
- Na chwilę. Przywitasz się z Leilą.
- Mam dużo do zrobienia.
- Stella, na chwilę. - wciąż nie ustępował. Zacisnęłam szczękę i odpięłam pas. Wysiedliśmy z auta i powoli weszliśmy do budynku, w którym mieszka Jason. Daleko nie jest od mojego mieszkania, a mimo to ani razu go nie spotkałam.
Mieszkanie było w połowie umeblowane, w kątach stały jeszcze nierozpakowane pudła.
- Stella! - uśmiechnęła się Leila, ściskając mnie mocno. - Cieszę się, że przyszłaś.
- Cześć. - uśmiechnęłam się lekko.
- Hej mała. - przywitała się z Cherryl.
- To nie będzie problem, jeśli zostanie na noc? - spytałam
- Nie! Coś Ty. - zaśmiała się, kręcąc głową. - Chodźcie, zrobię herbaty.
- Ja..dziękuję.
- Zajmij dzieci, pójdę porozmawiać ze Stellą. - powiedział Jason, całując w czoło blondynkę.- Chodź. - pokiwał głową w stronę niewielkiego korytarzyka.
- O której będzie Twoja matka? - spytał, siadając obok mnie w prawdopodobnie jego pokoju.
- O 21.
- Zostań do tej godziny. - mruknął, łapiąc  mnie za rękę.
- Muszę jechać do Paula. Wypisze Cherryl ze szkoły, a później wybiorę adwokata. - uśmiechnęłam się lekko.
- Nie możesz tego zrobić przez telefon?
- Muszę z nim porozmawiać.
- Chciałbym spędzić z Tobą chociaż jeden dzień. Z Tobą i Cherryl. - westchnął.
- Jak to się wszystko skończy. - uśmiechnęłam się blado. - obiecuję. - przyłożyłam dłoń do jego szczęki i pocałowałam go w usta.

Jest 20:50, dziesięć minut do przylotu mamy, a ja trzęsę się jak galareta. Cholernie się tego boję. W poniedziałek Paul wypisze Cherryl ze szkoły. Wspólnie wybraliśmy adwokata, z którym spotkam się jutro, więc mama prawdopodobnie będzie musiała zostać z Mike'iem.
Zagryzając wargę rozglądałam się po lotnisku, nie wiedząc nawet jakiego koloru włosów mam szukać. Spuściłam wzrok, kiedy telefon zadzwonił. Wyjęłam go z kieszeni i odblokowałam ekran. Wiadomość od: Jason.
''Dzieciaki padają ze zmęczenia, zaraz położę je spać. Trzymaj się. Kocham Cię. ''
A poniżej zdjęcie Jasona z dzieciakami.
Uśmiechnęłam się przez łzy i w momencie, kiedy podniosłam głowę rozpoznałam kobietę, której szukałam.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ!
WIDZĘ POD TYM ROZDZIAŁEM WSZYSTKIE KOMENTARZE! WSZYSTKIE! KAŻDY KOMENTUJE!
                                                                            

50 komentarzy:

  1. BOŻE PIERWSZA?!
    KOCHAM TO
    @PALVMCCANN

    OdpowiedzUsuń
  2. To takie emocjomujące ja jebe strasznie się w to wkręciłam , czekam na kolejny mam wrażenie ,że opowisdanie skończy sie tragedią...

    OdpowiedzUsuń
  3. KOCHAM KOCHAM KOCHAM♥♥♥♥
    Po prostu uwielbiam
    Wierzę, że wszystko skonczy się dobrze:)
    MUSI
    @PoliShSWaG_

    OdpowiedzUsuń
  4. Jedno słowo: Najlepszy !

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawde swietny rozdzial dobrze ze Alan oberwal od Cherryl :) tez bym tak zrobila ciekawe jak to wszystko sie skonczy

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku świetny! !!!!!! ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham to ♥ Tylko jeszcze wiecej momentów Justina i Cheryll :) .

    OdpowiedzUsuń
  8. Omomomo :3 jak słodko pod koniec <3 przepraszam, ze krotki, ale zabrano mi kompjuter i musze z tel :d

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeny mam nadzieje że nie pójdzie do więźnia ; c , świetny rozdział czekam na nn ; )

    OdpowiedzUsuń
  10. Ona nie moze iść do więzienia ��

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciekawa jestem co z tą mamą! Mam nadzieje, że Jessica nie trafi do więzienia i wszystko dobrze sie ułoży :3

    OdpowiedzUsuń
  12. Super rozdział czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  13. Japierdziele czekam na nastepny cudownie ci wyszedl ten rozdzial wlasnie wraxam od dentysty i sie tak ciesze ;) mistrzyni ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny rozdział *-* jestem mega ciekawa jak to wszystko się dalej potoczy *-* czekam na następny :3

    OdpowiedzUsuń
  15. Jejciu, cudowny rozdział! *-*
    Oby ta rozprawa w sądzie zakończyła się dobrze dla wszystkich i Stella nie musiała iść siedzieć czy cuś.. =I
    Chce żeby było już weselej, zamieszkali razem, postarali się o drugie dziecko itp. hehe
    Czekam nn ;*;*;* z niecierpliwością oczywiście :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Cudowny rozdział poryczalam się tęsknię niech się ułoży wszystko proszę kocham cie czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  17. Uwielbiam twoje opowiadania. I mam nadzieję, że będzie więcej rodzinnych momentów!

    OdpowiedzUsuń
  18. Omg! Taki smutny ;c... i słodki <3 Nie moge się doczekać, aż to wszystko się skończy ;/ Piszesz cudownie! Dużo weny!!! Czekam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  19. W końcu może skończy się ta cała afera, a oni będą mogli być razem ! Przypuszczam też, że razem z tym zbliżamy się do końca tego opowiadania ?! :c Ale mniejsza z tym narazie. Rozdział świetny jak zawsze i zastanawiam się jak będzie przebiegało ich spotkanie po tak długim czasie ?
    Pozdrawiam i wen życzę ♥

    OdpowiedzUsuń
  20. Hej rozdział genialny oby tak dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Jezuuuu cudownie piszesz zostan moją żoną i pisz dla mnie zawsze <3

    OdpowiedzUsuń
  22. Noooo :(
    Rozczulający rozdział :')
    Kocham!!

    OdpowiedzUsuń
  23. Miazga! Oni są tacy kochani <3 Szkoda mi Stelli :( Jason i Cherry, aw <3 Rozdział jak zwykle świetny! Kocham <3 Duuuużo weny! <3 kc

    OdpowiedzUsuń
  24. O rany rany kocham ich jako rodzinę! Chciałabym żeby stworzyli związek na jaki zasługują. Biedna Stella :( tyle stresu. Nie zasłużyła na to, mimo tego co zrobiła. Kocham Twoje opowiadania, świetny rozdział, mam nadzieję, że szybko będzie kolejny. Uwielbiam!

    OdpowiedzUsuń
  25. Boje sie ze to zle sie skonczy.
    Dziwnie sie czuje piszac ze oni sa uroczy, poniewaz maja po ponad 30 lat ale tak jest
    / P

    OdpowiedzUsuń
  26. Super sie czyta!

    OdpowiedzUsuń
  27. Cudowny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  28. boze kocham twoje opowiadanie przeczytalam cale w tydzien nie spalam tylko czytalam cala noc haha xd czekam na kolejne rozdzialy i zycze weny.
    pozdrawiam i zapraszam do mnie:*

    OdpowiedzUsuń
  29. Super rozdział, ciesze się ze mała poszła do Justina. I jeszcze te zdjęcie na końcu. Słodko �� Mam nadzieje ze jeszcze długo potrwa zanim dodasz prolog ��

    OdpowiedzUsuń
  30. Genialny rozdział oby tak dalej ;D

    OdpowiedzUsuń
  31. Super piszesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  32. Kooocham i czekam aż pokaże mu blizny

    OdpowiedzUsuń
  33. jejku, oni wyglądają razem tak uroczo *.* trzy aniołeczki :)
    Troche się cykam o Stelle, że być może za dużo spraw spadło jej na głowę, w tak krótkim czasie.. ale w sumie teraz bedzie przy niej mama, Mike, Jason.. jakos się wszystko ułoży, nie?
    Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  34. kocham <3 jejku mam nadzieje ze sie wszystko ułoży

    OdpowiedzUsuń
  35. Jeju.. Kocham <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  36. Jezu cudowny. Czekam na nn <333

    OdpowiedzUsuń
  37. Kocham kocham kocham tego bloga normalnie uzależniłam sie, szybko pisz następny prooooosze xdd

    OdpowiedzUsuń
  38. Kolejny szybko prosze czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  39. Jejciu oby tylko Jessica z tego wyszła :/ rozdział świetny:) do następnego ✌

    OdpowiedzUsuń
  40. Świetny jak zawsze ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  41. nie mogę się doczekać następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  42. O jej :3 Z Justina taki słodziak się zrobił :d Zaje*isty rozdział, fajnie , że są długie i jest co poczytac :D

    OdpowiedzUsuń
  43. O kurcze <3 cudowny *-* oby więcej takich ;**

    OdpowiedzUsuń
  44. Kocham tego bloga,kocham ciebie o jezu chce już następny!!!

    OdpowiedzUsuń
  45. Kocham tego bloga,kocham ciebie o jezu chce już następny!!!

    OdpowiedzUsuń
  46. Twoje opowiadania są genialne<3

    OdpowiedzUsuń