niedziela, 18 stycznia 2015

ROZDZIAŁ 22

- Więc naprawdę nazywasz się Jessica Hastings? - Spytał Franklin, wiercąc się w fotelu.
Spojrzałam na mężczyznę i uśmiechnęłam się lekko. - Jessica Hastings nie żyje od 9 lat. - mruknęłam. - Przesłuchanie nie może poczekać do jutra? - westchnęłam, opierając głowę o szybę.
- Taki dostałem rozkaz.
- Jason będzie o coś oskarżony?
- Nie sądzę. - powiedział, kręcąc głową. - Powinnaś się martwić raczej o siebie.
- Co masz na myśli? - zmarszczyłam brwi.
- Amelia Lincoln. Będzie posługiwała się za pomocą klawiatury brajlem.
Pieprzona suka! Powinnam jeszcze pozbawić ją słuchu. Spokojnie, jestem przygotowana.
- Możemy się gdzieś zatrzymać, gdzie jest ubikacja? Cherr nie może zobaczyć mnie w tym stanie. - westchnęłam, siadając prosto, żeby przejrzeć się w lusterku. Jestem cała we krwi i wciąż mam zadrapania i siniaki po wypadku.
- Oczywiście, jeśli nie masz zamiaru uciekać.
- Franklin, znasz mnie.
- Nie wydaje mi się.
Westchnęłam, opadając plecami na oparcie. Po chwili zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej. Mężczyzna wysiadł z samochodu i otworzył drzwi po mojej stronie, ponieważ nie można ich otworzyć od środka.
- Będę w sklepie. -  powiedział, zamykając za mną drzwi.
Rozejrzałam się na boki, sprawdzając, czy po prostu nikt się nie gapi, po czym ruszyłam w kierunku ubikacji. Otworzyłam drzwi i weszłam do małego pomieszczenia. Pierwsze co zrobiłam to spojrzałam w lustro.
- O mój Boże.- szepnęłam do siebie, przykładając dłoń do ust. Wyglądam jak z horroru. Dekolt bluzki jest przesiąknięty krwią. Na szyi i twarzy również jest. Szybko odkręciłam kurek z wodą i zaczęłam zmywać zaschniętą krew z twarzy. Gdyby Cherr mnie taką zobaczyła.
Wyprostowałam się i spojrzałam znowu w lustro. Kim jest kobieta w lustrze? Morderczynią.
- Stella! - Franklin krzyknął za drzwi, a następnie zapukał. - Możemy już jechać?
- Już, chwila! - krzyknęłam, ponownie odkręcając wodę i jeszcze raz przemyłam twarz. Wyciągnęłam kilka papierowych ręczników ze skrzyneczki widzącej przy lustrze i przyłożyłam papier do twarzy, przymykając oczy. Kiedy wodę wchłonął ręczniczek, wyrzuciłam go do kosza i od kluczyłam drzwi.
- Możemy jechać. - chrząknęłam, idąc do samochodu.
- Jesteśmy już spóźnieni, więc pojedziemy na sygnale. - oznajmił, włączając koguta, po czym z piskiem opon odjechaliśmy.
- Pożyczysz mi swoją kurtkę? Moje ubrania są brudne z krwi.
- Jasne. - odpowiedział.
Kiedy znaleźliśmy się pod posterunkiem, serce próbowało wyrwać się z mojej piersi. Nie dlatego, że się bałam, ze mogą mnie wsadzić do więzienia. Boję się tego jak wygląda Cherr i jak się czuje.
Franklin otworzył mi drzwi, podał swoją kurtkę i pomógł wysiąść. Głęboko zaczerpnęłam powietrza i włożyłam kurtkę.
- Chodź, czekają na nas. - Franklin skinął głową w stronę komisariatu.
Zapięłam kurtkę i weszłam po schodach u boku mężczyzny. Wchodząc do środka, od razu zauważyłam Cherr na kolanach Paula. Przykładając dłoń do ust, podbiegłam do dziecka. Klęknęłam przed mężczyzną i schowałam twarz w kolanach dziewczynki.
- Nic Ci nie jest? - załkałam, patrząc w brązowe oczka córki.
- Wszystko jest w porządku, byliśmy już w szpitalu. - powiedział Walker. - Nic jej nie zrobił.
Odetchnęłam z ulgą, łapiąc się za serce.
- Tak się o Ciebie bałam! - pisnęłam, tuląc dziewczynkę.
- Wujek powiedział, że musi mnie zabrać, bo pojechałaś do szpitala. - w końcu odezwała się szatynka.
- Wujek? - zmarszczyłam brwi.
- Wujek Adam. - uśmiechnęła się. - Grałam w gry z innymi wujkami i oglądałam telewizję. - mówiła, uśmiechając się. - i wujek mówił, że będę miała inną rodzinę.
- Nie będziesz miała innej rodziny. - uśmiechnęłam się przez łzy.
- Stella, możemy iść? - spytał Franklin.
Spojrzałam na mężczyznę i skinęłam głową, podnosząc się. - Mama niedługo wróci. - ucałowałam córeczkę w czoło i poszłam z policjantem.Weszliśmy do pomieszczenia przesłuchań, gdzie znajdowało się już dwóch policjantów.
- Panno Swift. - chrząknęli, kłaniając się.
- Panowie. - skinęłam głową i usiadłam na wprost nich. - zaczynajmy. - powiedziałam wzdychając.
- Przykro mi, że znajdujemy się po takich stronach. - powiedział Tyler.
- W porządku. - wzruszyłam ramionami, składając dłonie.
- Proszę podać prawdziwe imię i nazwisko. - Sam włączył dyktafon i położył go na środku stołu.
- Jessica Hastings. - odpowiedziałam, patrząc prosto w oczy pytającego policjanta.
- Czy pamięta pani co dokładnie robiła w nocy 3 marca 2007 roku? - spytał Sam, wciąż utrzymując ze mną kontakt wzrokowy.
- Prawdopodobnie wciąż ukrywałam się przed Amelią Lincoln.
- Dlaczego się przed nią ukrywałaś? - spytał Tyler, marszcząc brwi. Czy oni w ogóle wiedzą jaką sprawę prowadzą?
- Bała się, że powiem policji co zrobił mi jej mąż. - odpowiedziałam, zaciskając mocno szczękę. Tylko o tym nie myśl.
- Co zrobił Ci jej mąż? - spytał Sam, machając długopisem.
- Dwa lata uprawiał ze mną sex bez mojej zgody, w tym przez rok więził mnie w swojej piwnicy. - wytłumaczyłam, starając się nie okazać żadnych emocji. Jestem silna.
- A rok, kiedy Cię nie więził? - spytał Tyler wyraźnie zaszokowany. Och, właśnie poznaje sekrety pani adwokat.
- Byłam przetrzymywana w clubie Lucky Six, jako prostytutka.
- Jak tam trafiłaś? - spytał Sam, notując coś w notesie.
- Wiecie w ogóle czym się zajmujecie? - spytała podirytowana niekompetencją mężczyzn.
- Wiemy, że została uprowadzona z imprezy urodzinowej, a rok później ktoś ją pochował.
- Tak, moi rodzice przestali mnie szukać. - zakpiłam, kręcąc głową. - Grób jest pusty. - wzruszyłam ramionami.
- Dlaczego nikomu o tym nie powiedziałaś? - spytał Sam, przyglądając mi się uważnie.
- Mało która kobieta by się do tego przyznała. - skrzywiłam się, patrząc w bok.
- Amelia Lincoln twierdzi, że napadłaś ją w nocy 3 marca 2007 roku, żądając wszystkich dowodów, które mogłyby Cię wiązać z nią i jej mężem, później wycięłaś jej język i wydłubałaś oczy.
- To miało być przesłuchanie, nie oskarżenie. Tym zajmuje się sąd. - powiedziałam, wstając. - Na dzisiaj skończyliśmy. Do widzenia. - zasunęłam krzesło i wyszłam z pokoju przesłuchań.
- Możemy wracać. - spojrzałam na Paula i wzięłam od niego śpiącą córkę.
- W porządku? - spytał niepewnie, kładąc dłoń na moim ramieniu.
- Chodźmy. - uśmiechnęłam się przelotnie i ruszyłam w stronę wyjścia. - Rano muszę jechać do szpitala.
- Mam zostać na noc?
- Nie trzeba. - pokręciłam głową, wychodząc z komisariatu. - Gdzie zaparkowałeś?
- Tam. - wskazał ręką na czarnego mercedesa.  - O co chodziło? - spytał, otwierając mi drzwi.
- Porozmawiajmy o tym jutro. Jestem zmęczona.
- W porządku. Przepraszam. - powiedział, po czym odpalił samochód i odjechał. Do końca drogi, żadne z nas się nie odezwało. Czułam tylko, że ta sprawa może mnie złamać. Dużo kosztowało mnie pozbieranie się do kupy. Chciałabym w końcu zaznać spokoju. Nie odwracać się za siebie. Nie patrzeć w bok. Nie analizując każdą nowo poznaną osobę, czy nie chce mi zrobić krzywdy.
- Nie musisz mnie odprowadzać. - zatrzymałam mężczyznę, kiedy otwierał już drzwi. - Poradzę sobie.
- W porządku. - pokiwał głową, zamykając drzwi. - Jutro przyjadę i porozmawiamy.
- Dziękuję. - objęłam mocniej dziecko i wysiadłam z samochodu. Weszłam do budynku, w którym panowała idealna cisza, jednak tym razem okazała się być ona piekielnie głośna. Weszłam do windy i wcisnęłam guzik z piętrem, na którym mieszkam. Po chwili byłyśmy na miejscu. Wysiadłam z windy, wpisałam kod do mojego mieszkania i weszłam do niego z dzieckiem na rękach. Wpisałam kod alarmu i od razu poszłam do sypialni. Położyłam córkę, przykrywając ją, po czym wyszłam z sypialni. Choć jestem bardzo zmęczona, nie mogę zasnąć w zakrwawionych ubraniach. Weszłam do łazienki, gdzie zdjęłam brudne ubrania i weszłam pod prysznic. Woda spływająca z mojego ciała tworzyła czerwoną otoczkę wokół mnie. Przed oczami pojawiły mi się obrazy sprzed ośmiu lat, kiedy krew tak samo spływała ze mnie po zemście na wszystkich mężczyznach, którzy odważyli się mnie tknąć. Usiadłam w brodziku, podkuliłam kolana i zaczęłam szlochać. To nad czym tyle lat pracowałam, teraz zostaje burzone. Dlaczego nie mogę w końcu zaznać spokoju. Tyle już przeszłam. Nie żądam zbyt wiele. Chcę żyć spokojnie. To wszystko. Przymknęłam oczy, obejmując kolana. Potrzebuję tu Jasona. Przy nim jestem bezpieczna. Zawsze byłam.

Kiedy w końcu się ubrałam i umalowałam na tyle, by nie było widać wszystkich siniaków, mogłam wyjść wraz z Cherr. Idziemy odwiedzić Mike'a i Jasona.
- Gdzie idziemy? - spytała dziewczynka, patrząc na mnie z dołu.
- Do szpitala, odwiedzić wujka Mike'a i tatę. - uśmiechnęłam się, kładąc dłoń na jej głowie.
- Kim jest wujek Mike? - spytała, marszcząc brwi.
- Moim bratem.
- Dlaczego powiedziałaś, że tata nie żyje?
- Bo tak myślałam. - westchnęłam, klękając przy dziewczynce.
- Czy zamieszka z nami?
- Nie wiem. - wzruszyłam ramionami, kręcąc głową. - zobaczymy. - uśmiechnęłam się lekko, zakładając dziewczynce kosmyk włosów za ucho. - Chodź. - wyprostowałam się, łapiąc córkę za rękę i obie wyszłyśmy z windy. Na zewnątrz czekała już na nas taksówka. Wsiadłyśmy do samochodu, podałam adres taksówkarzowi i odjechałyśmy.
- Kochasz tatę? - zagadnęła dziewczynka.
- Tak. - uśmiechnęłam się, gładząc dłonią jej policzek. Jest taka podobna do niego.
- A tata Ciebie?
- Też. - pokiwałam głową.
- Dlaczego nie weźmiecie ślubu?
- Kochanie, zostaw trochę pytań na później. - puściłam do niej oczko i zapłaciłam mężczyźnie. - Chodź. - złapałam dziewczynkę za rączkę i pomogłam jej wysiąść.
- Mamo, a tatuś mnie kocha? - spytała przerażona.
Spojrzałam zaszokowana na dziecko i przykucnęłam przy niej.
- Oczywiście, że tak! Nie waż się myśleć inaczej!
- Ale on nawet mnie nie zna. - powiedziała, spuszczając wzrok.
- Jesteś jego córką, zawsze będzie Cię kochał . - złapałam za podbródek dziewczynki i podniosłam go, żeby spojrzała na mnie. - Chodźmy . - uśmiechnęłam się lekko, wstając.
Po wejściu do szpitala, od razu skierowałyśmy się do recepcji.
- Dzień dobry, gdzie znajdę Mike'a Hastingsa?
- A kim pani jest?
- Jego siostrą. - odpowiedziałam.
- Sala 36.
Podziękowałam i wraz z córką zaczęłyśmy szukać wskazanej sali. Kiedy ją w końcu znalazłyśmy, głęboko nabrałam powietrza do płuc i weszłam do pomieszczenia. W środku siedział już Ryan, Chaz i Fredo.
- Cześć. - przywitałam się nieśmiało.
- Stella! - odetchnął z ulgą leżący w łóżku brunet. - Tak się o Ciebie martwiłem.
- W porządku. - uśmiechnęłam się lekko do mężczyzny, czując jak łzy próbują wydostać się na zewnątrz. - To Cherry. - uśmiechnęłam się przez łzy, wyciągając przed siebie zawstydzoną dziewczynkę. - Cherry, to mój brat, czyli Twój wujek. Mike. - przedstawiłam sobie dwójkę i usiadłam na zwolnionym miejscu przez Chaza. - A to nasi przyjaciele. Chaz, Fredo i Ryan. - po kolei przedstawiałam każdego z chłopaków.
Dziewczynka jednak nie zwracała na to uwagi, ponieważ schowała twarz w moich ramionach.
- Nie wstydź się, mała. - zaśmiał się Chaz.
- Jak się czujesz? - spytałam, pociągając nosem.
- Ja dobrze, jak Ty się czujesz?
- Teraz już dobrze. - zaśmiałam się, płacząc coraz mocniej. - przepraszam. - powiedziałam, ścierając łzy z policzków. - Po prostu...bardzo się bałam.
- Już dobrze, przytul mnie. - uśmiechnął się. Na chwilę puściłam dłoń córki i przytuliłam mocno brata.
- Kiedy będziesz mógł juz wyjść? - spytałam.
- To my wyjdziemy. - chrząknął niezręcznie Fredo.
- Nie, muszę iść jeszcze do Jasona. - zatrzymałam chłopaków.
- Za 3-4 dni. - odpowiedział Mike na zadane wcześniej pytanie.
- To dobrze. - uśmiechnęłam się.
- Ty też powinnaś leżeć w szpitalu. - mruknął niezadowolony.
- Mam zbyt wiele do załatwienia. - westchnęłam, siadając z powrotem na krześle.
- To znaczy? - zmarszczył brwi.
- Nie rozmawiajmy o tym teraz. - uśmiechnęłam się lekko. - A wy jak się czujecie? - spojrzałam na mężczyzn, zajmujących resztę krzeseł.
- Bez szwanku. - odpowiedział Ryan, puszczając mi oczko.
- Dziękuję wam.
- Nie masz za co. Jesteśmy rodziną. - uśmiechnął się Chaz.
- Narażaliście swoje życie dla mnie. Dziękuję.
- Nie ma o czym mówić. - machnął ręką Fredo.
- Przepraszam, ale pójdę teraz do Jasona. - powiedziałam, wstając. - Przyjdę później. Gdzie w ogóle on leży?
- 40. - odpowiedział Chaz.
- Dzięki. - skinęłam głową i wyszłam z sali z córką.
- Wszyscy są moimi wujkami? - spytała zawstydzona szatynka, trzymając mnie za rękę.
- Tak. - zaśmiałam się. Drzwi od sali Jasona były otwarte, więc nie musiałam pukać.
- Powinnaś być modelką. - zaśmiał się Jason, lustrując wzrokiem młodą pielęgniarkę. Dupek.
- Proszę przestać. - zachichotała dziewczyna.
- Naprawdę. Marnujesz się tu tylko.
- Tylko pan tak mówi. - zaśmiała się niewinnie, poprawiając mu kroplówkę. Jason w tym czasie uważnie przyglądał się tyłkowi młodej dziewczyny.
- Kim jest ta pani? - spytała w końcu dziewczynka, przez co i Jason i pielęgniarka spojrzeli na nas zaszokowani.
- Stella. - chrząknął szatyn, drapiąc się po głowie. - czekałem na Ciebie.
- Myślę, że ta kroplówka idealnie już wisi. - uśmiechnęłam się do młodej kobiety. - Mam nadzieję, że poświęca pani taką samą uwagę reszcie pacjentom. Nie tylko żonatym.
- Stella, daj spokój. -  mruknął Jason.
- Ja..już pójdę. - zająknęła się dziewczyna, spuszczając wzrok.
- Tak będzie lepiej. - uśmiechnęłam się sztucznie do kobiety i zaczekałam aż wyjdzie. - Cherr, zatkaj uszy i śpiewaj piosenkę. - uśmiechnęłam sie do  córki, po czym kiedy zrobiła o co ją poprosiłam, trzasnęłam drzwiami.
- Co Ty do cholery jasnej wyprawiasz! Jeszcze wczoraj byłeś umierający! A dzisiaj podrywasz jakąś gówniarę? - krzyknęłam.
- Stella, nie denerwuj się. - westchnął. - Wcale jej nie podrywałem.
- Nie kłam! Bo zaraz poprawię Ci wczorajsze rany! - syknęłam.
- Nie przywitasz się? - uniósł brwi.
- Pieprz się! - splunęłam, patrząc na niego z obrzydzeniem. - przyprowadziłam Cherr, żeby Cię poznała i co widzi? Ojca, który gapi się na tyłek pielęgniarki! - zaśmiałam się, wyrzucając ręce w powietrze.
- Nie jesteś chyba zazdrosna? Wiesz przecież, że Cię kocham.
- Wiem, ze przed chwilą nie mogłeś oderwać wzroku od tyłka tej dziewczyny! - syknęłam. Mam taką ochotę uderzyć go teraz w twarz.
- Stella, jestem facetem. - wzruszył ramionami.
- Mamo? Czy mogę już przestać? - spytała dziewczynka.
- Nie. - powiedziałam spokojnie. - Odwróć się i pośpiewaj jeszcze chwilę.
- Stella, co chcesz zrobić? - spytał przerażony mężczyzna.
- Zaraz zobaczysz. - uśmiechnęłam się, podchodząc do szatyna, po czym z całej siły uderzyłam go w pierś. - Jeśli mówisz jakiejś kobiecie, że ją kochasz, to się tego trzymaj, dupku! - krzyknęłam.
- Stella! Ała! - jęknął mężczyzna zasłaniając się.
- Co tu się dzieje? - spytał lekarz, spoglądając na nas zaszokowany. - Cześć Cherryl. - przywitał się z dziewczynką. - Stella, co się dzieje? - spojrzał na mnie.
- Tylko się kłócimy. - wytłumaczył Jason.
- Twoje pielęgniarki mają chyba za mało zajęć. - warknęłam.
- Dlaczego? - spytał Dr. Malik.
- Uwodzą pacjentów! - powiedziałam, unosząc dłonie.
- Wcale, że nie! - zaśmiał się szatyn. - Stella jest po prostu zazdrośnicą.
- Zamknij się, bo znowu oberwiesz! - powiedziałam poważnie, grożąc mu palcem.
- Stella, wiesz, że nie można tu bić pacjentów. - westchnął Zayn.
- A gdzie można? - spytałam, uśmiechając się.
- Poza terenem szpitala, a pan McCann jeszcze tu trochę poleży, więc opanujcie nerwy.- powiedział spokojnie. - Inaczej ochrona będzie musiała Cię wyprowadzić.
- Przepraszam. - szepnęłam.
- Wpadnij do mnie później. - uśmiechnął się lekko i zamknął drzwi.
- Wpadnij do mnie później? - powtórzył Jason. - Kto to kurwa jest?
Serio? Teraz to ja jestem ta zła?


przepraszam za tak długą nieobecność. Przepraszam też za wszelkie błędy, ale jest noc! Jeśli coś się nie zgadza, napiszcie w komentarzu, to poprawię! 
czytasz - komentujesz! PAMIĘTAJCIE. 

36 komentarzy:

  1. Genialne ♥ Kocham to czytać. A ty masz wielki talent ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. No niezle :D rozdzial pelen emocji do nastepnego!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham. Końcówka mnie rozwaliła. Haha... Rozdział po prostu genialny. A Jason stał się zazdrosny :D Kocham to opowiadanie i czekam na next. No i weny życzę. <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniałe. Nawet nie wiem co napisać. Jesteś boska :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział! To opowiadanie to życie i mogę na nie czekać nawet 2 miesiące. Ciesze się, że pomimo tej małej sprzeczki wreszcie się układa u Jasona i Stellli! Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. o jeju, rozdział cudowny! <3
    Nie mogę doczekać się następnego rozdziału, czekam z niecierpliwością ;*;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Swietnie ze wreszcie rodzial 💞 czekam na następny !

    OdpowiedzUsuń
  8. omomomo vkjfdnnbgvnfdgbjdtsvfd nie mam słów ! doczekałam się xd <3 ale hahaha "wszystkim pacjentom, czy tylko żonatym" ? nvjknfdjnvknkfvjk no nie wiem co mam napisać :o jaram się zamiast się do kościoła na 12 szykować to siedzę w piżamie i czytam :*

    http://fighteverysecond-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. dlaczego kończysz zawsze tak dobrze?! ;D czuję, że w następnym będzie wielka kłótnia :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Poważnie? Co on w ogole robi.. ma dziecko!! woow jestem troche w szoku. Aczkolwiek świetny rodział, warto było SPOKOJNIE poczekać, mam nadzieje ze jeszcze kieeeedys Stella i Jason beda szczesliwą parą :))

    OdpowiedzUsuń
  11. Po prostu kocham to opowiadanie ♥ Jesteś genialna ♡ A oni sie tak kochają (mimo, że Justin jest czasem dupkiem xd)
    @PoliShSWaG_

    OdpowiedzUsuń
  12. Strasznie sie cieszę że Stella i Jason są na dobrej drodze bycia razem ❤❤ oby nie chcieli jej wsadzić do więzienia :/ i zeby z chłopakami dalej bylo tak jak dawniej :* rodział genislny zwlaszcza koncówka czekam na nn ❤

    OdpowiedzUsuń
  13. Przeczytanie i komentowane. A rozdział świetny!

    OdpowiedzUsuń
  14. Uhuhu Jessica jest zazdrosna :) nie mogę się doczekać następnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  15. I wszystko się wyjaśnia mam nadzieje, że Stella nie pójdzie do więzienia. Hahah nie ma to jak się kłócić, a córce kazać śpiewać żeby tego nie słyszała xD
    Genialny jak zawsze !!! Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Mega ! Czekam na nn kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  17. hej rozdział cudo '<3 czekam na kolejny i gratuluje pomysłu na bloga :d

    OdpowiedzUsuń
  18. Mam nadzieje ,że będzie wiecej scen w których Jason będzie zazdrosny i przestanie podrywać inne dziewczyny bo słodko by razem znowu wyglądali.Rozdział świetny troszek za ktrótki ale oprócz tego fajny

    OdpowiedzUsuń
  19. wszystko jest perfekcyjnie! ah ta końcówka>>
    @PALVMCCANN

    OdpowiedzUsuń
  20. jshfdjsdcjsh nie spodziewałam się, że dzisiaj dodasz. Ale się cieszę. Jason i Stella są tacy słodcy jak się kłócą. Obydwoje tacy zazdrośni są o siebie. Brakuje mi scen gdzie Cherry coś mówi. Ale i tak rozdział jest super <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Końcówka genialna, zresztą tak jak zawsze. Tak długo czekałam aż będą znowu takie sceny aaaa i są. Kocham to opowiadanie. Życzę weny. nksdjcnskljzncszkjhcjzs

    OdpowiedzUsuń
  22. Hahha Zazdrosna Stella jest megaaa

    OdpowiedzUsuń
  23. Hahaha teraz Justin bedzie zazdrosnt o lekarza XD rozdzial swietny <3
    Nie spiesz sie z rozdzialami jak bedzjesz miala jakis pomysl do wtedy pisz i nie zwracaj uwagi na osoby ktore piszą Ci ze stracisz czytelnikow <3 /@ewusia1230

    OdpowiedzUsuń
  24. WSPANIEŁY! jeju kocham to opowiadanie. a ten rozdział jest mega xd

    OdpowiedzUsuń
  25. ZAJEBISTY ROZDZIAŁ ! Justin jest niemożliwy i to jego tłumaczenie, że jest tylko facetem. kjsdjkbcdszjd Nie mogę doczekać się scen między Justinem a Cherry. Czekam na next. :)) <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  26. Tak na niego czekaaaałłłam i się doczekałam :D Extra , tylko taki mało emocjonujący jak dla mnie . Ale ogółem SUPER . Wiem ile czasu trzeba na to poświęcic :D

    OdpowiedzUsuń
  27. fajny rozdział, szkoda tylko, że taki krótki. Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  28. Dobry rozdzial!

    OdpowiedzUsuń
  29. ja wiem ze masz wlasne zycie XD ale dodawaj czesciej rozdzialy bo je kochammm

    OdpowiedzUsuń
  30. Przepraszam, ze dopiero teraz komentuje, ale wczesniej nie mialam mozliwosci:( seietny rozdzial, trzyma w napieciu i na pewno nie zanudza :) juz sie nie moge doczekac co bedzie dalej. Justin to chuj, chodzi mi o sytuacje z pielegniarka😒mam nadzieje, ze beda razem z Jessica juz niedlugo! Zycze weny i dziekuje za rozdzial, buziaki:*

    OdpowiedzUsuń