Powoli zaczęłam się budzić. Nagle wszystko do mnie dotarło. Przyłożyłam dłoń do serca i ponownie nie mogłam złapać oddechu.
- Oddychaj Stella! - krzyknął Paul. Spojrzałam zdezorientowana w stronę, skąd pochodził głos. Co on tu robi. - Oddychaj do cholery! - krzyknął.
Pokręciłam głową, wciąż walcząc o oddech. Pewnie się zastanawiasz dlaczego nie podejdzie i mi jakoś nie pomoże. Kiedy jestem w szoku, nie można mnie dotykać, mogę wtedy kogoś skrzywdzić.
- Nie podchodź do niej! - krzyknął Paul, a po chwili papierowa torebka znalazła się pod moim nosem. Obce ręce objęły moje ramiona, uniemożliwiając mi tym walkę, a następne trzymały torebkę przy moim nosie i ustach. Powoli zaczęłam się uspakajać, a w głowie zaczęło się kręcić. Torebka została odsunięta i mogłam spokojnie oddychać
- Puść mnie. - szepnęłam, wiedząc, kto mnie trzyma.
Uścisk Jasona zelżał i po chwili ode mnie odszedł.
- Możecie nas zostawić samych? - spojrzałam błagalnie na Mike'a. Na pewno ma teraz do mnie wiele pytań.
Mike skinął głowa i wyszedł wraz z Jasonem, zostawiając mnie samą z Paulem.
- Skąd oni mają zdjęcia? - spytałam spokojnie, ścierając pojedynczą łzę z policzka.
- Nie wiem. - pokręcił głową. - Naprawdę nie wiem. - warknął. - Wygląda na to, że trzeba zabić Lincoln.
- Nie. - pokręciłam głową. - To nic nie da. - pociągnęłam nosem. - Zdjęcia są już wszędzie. Oni je widzieli. - szepnęłam płaczliwie.
- Stella, nie wiem jak Ci pomóc. - powiedział bezradnie Paul, siadając obok mnie.
- Nikt mi nie może pomóc. - zaśmiałam, patrząc na swoje dłonie. - Muszę zrobić to co zrobiłam po Anglii. - westchnęłam.
- Stella, nie wracaj do tego. proszę.
- Muszę. Muszę uwolnić moje dziecko, muszę siebie uwolnić. - szepnęłam.
- Można to inaczej rozegrać.
- Nie można. - pokręciłam głową. - On mnie zniszczył, nie mogę pozwolić na to, by żył. Wszyscy muszą zginąć. - wstałam i ruszyłam do wyjścia. - Mike ma na pewno do mnie wiele pytań. - powiedziałam, wzdychając ciężko. - Pójdę z nim porozmawiać. - nacisnęłam klamkę i od razu weszłam do kuchni, gdzie wszyscy siedzieli przy stole i o czymś rozmawiali. Gdy tylko mnie zobaczyli zamilkli.
- Jessica. - szepnął Mike, wstając.
- Możemy porozmawiać? - spytałam, patrząc na niego.
- Tak. - pokiwał głową i ruszył ze mną do innego pokoju. - Tak mi przykro. - szepnął, gdy tylko drzwi się zamknęły i od razu mnie przytulił. Stałam zdezorientowana i patrzyłam w drzwi. Dotyk wciąż jest dla mnie obcy.
- Mike, możesz..-zagryzłam wargę, delikatnie się od niego odsuwając.
- Przykro mi, to moja wina. - powiedział, podchodząc do łóżka. - Gdybym Cię znalazł...- łzy zaczęły spływać po jego policzkach. - Nie mogę myśleć co Cię spotkało.
- Mike, Mike! To nie Twoja wina. - podeszłam do niego i złapałam go za policzki, kierując jego wzrok na siebie. - To nie Twoja wina. - szepnęłam uspokajająco. - Nic nie mogłes poradzić.
- Mogłem Cię lepiej pilnować. W Twoje urodziny..gdybyśmy nie poszli do clubu. - warknął.
- Mike! - krzyknęłam, zwracając na siebie jego uwagę. - Stało się! Nie myśl proszę o tym.
- Nie mogę. Zostałaś skrzywdzona. Tak bardzo. - zaszlochał, tuląc się do mojego brzucha. - Przepraszam.
- Mike! Ogarnij się! Zaginęła moja córka! - krzyknęłam. - Mamy ją uratować. - Wierz mi, dużo mnie kosztuje, żeby nie paść na kolana i nie rozkleić się przed nim, ale muszę być silna. Mike jest złamany, obwinia siebie za to, a to wcale nie była jego wina. Stało się. Najlepszym wyjściem będzie, niewracanie do tego.
Drzwi się otworzyły, na co obydwoje spojrzeliśmy w tamtym kierunku.
- Nie mogę już dłużej czekać. Możemy po prostu porozmawiać? - spytał zniecierpliwiony Jason.
Spojrzałam na Mika i pokiwałam głową.
- Zaraz do was przyjdę. - uśmiechnęłam się lekko do brata, który szedł w stronę drzwi. Jason zamknął drzwi i wziął mnie w ramiona.
- Pozwól mi. - szepnął, chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi. - Muszę Cię czuć. - powoli ze mną usiadł na podłodze, ani na chwile mnie nie puszczając. - Nie musisz nic mówić. - wychrypiał. - Muszę Cie mieć tylko w ramionach.
Objęłam rękoma jego szyję i rozpłakałam się cicho. Przy nim nie muszę być silna. To on musi być silny.
- Spokojnie kochanie. - wyszeptał, głaszcząc mnie po plecach. - płacz. Pokaż mi kim jesteś naprawdę. - czułam, że on też płacze. - Tak bardzo tęskniłem. - warknął. - W końcu mogę być przy Tobie.
- Przepraszam Jason. - wyszlochałam. - Że Cię zostawiłam. Bałam się, że się dowiesz. - pociągnęłam nosem, odsuwając się od niego na taką odległość, żebym mogła na niego spojrzeć.
- Już rozumiem. - uśmiechnął się lekko, zakładając kosmyk moich włosów za ucho. - Jest okej. Naprawdę.
- Nie. - pokręciłam głową. - Kocham Cię. - szepnęłam.
Jason zaczął się powoli uśmiechać, położył dłonie na moich policzkach i przyłożył usta do mojej rozciętej wargi, na co syknęłam z bólu.
- Ja też Cię kocham. - szepnął, odsuwając się ode mnie.
- Ej, nadajnik działa! - do pokoju wpadł Alfredo, krzycząc ile sił.
Zerwałam się z kolan Jasona i pobiegłam do salonu, gdzie wszystko było rozpakowane. Starłam łzy z policzków i podeszłam do komputera.
- Gdzie jest? - spytałam, szukając czegokolwiek na monitorze.
- 160 km stąd. - odpowiedział Chaz, wskazując na czerwony punkt.
- Gdzie dokładnie? Muszę tam jechać. - krzyknęłam, zabierając ze stolika klucze od samochodu Jasona, jednak ten mnie wyprzedził i schował je za plecami. Spojrzałam na niego zdezorientowana, marszcząc brwi. Co jest?
- Nie możesz tam jechać od tak. - wytłumaczył szatyn. - Trzeba to przemyśleć.
- Jason, oddaj mi klucze. - warknęłam, wystawiając w jego stronę rękę.
- Stella, Jason ma rację. Musimy mieć plan. - odezwał się Mike, kładąc rękę na moim ramieniu.
- Ja go nie potrzebuję. Po prostu go zabiję.
- Myślisz, że będzie tam sam? - prychnął Jason. - Na pewno na Ciebie czeka.
- Radziłam sobie w gorszych sytuacjach. - wycedziłam przez zęby. - Daj mi te cholerne kluczyki! - krzyknęłam. Dopiero powiedzieliśmy sobie ''kocham Cię'', a teraz jestem gotowa go skrzywdzić, byle tylko dostać kluczyki. Ironia losu.
- Stella, uspokój się. Tu chodzi o Twoje dziecko. Jeśli tego nie przemyślisz, może ucierpieć niewinna osoba.
- Liczy się każda sekunda! Skąd wiesz jak się czuje Cherr? Może jest ranna? Podczas gdy wy będziecie planowali, ona może.. - przyłożyłam dłoń do ust i pobiegłam do łazienki, gdzie zwymiotowałam.
- Stella. - zza drzwi zawołał Mike. - W porządku.
- T-tak. - odkaszlnęłam, ocierając usta. Spuściłam wodę, wstałam i przepłukałam usta wodą miętową, po czym wyszłam z łazienki.
- W wszystko w porządku? - spytał zmartwiony, kładąc dłonie na moich ramionach.
- Tak. - pokiwałam głową, po czym ruszyłam w stronę salonu.
- Jaki macie plan? - szepnęłam, patrząc na mężczyzn.
Wszyscy spojrzeli na mnie zaszokowani, aż odezwał się Fredo.
- Wiemy, że nadajnik jest Harrisburgu.
- Ale przed chwilą wskazywał też Campbelltown. - chrząknął Chaz. - Cherr ma dwa nadajniki?
- Drugi w inhalatorze. - wychrypiałam, czując łzy spływające po policzkach.
- Ma astmę? - spytał Mike.
- Tak. - odpowiedział za mnie Paul.
- Ona nie może być bez inhalatora!. - zawyłam.
- Spokojnie. - powiedział Jason, podchodząc do mnie. - Może wciąż ma go przy sobie? A zgubiła naszyjnik?
- Nie. - pokręciłam głową. - To na pewno inhalator.
Nie błagam Cherr musi życ !! Proszę dodaj szybko drugą część jest cudna ta część kocham Cię <3
OdpowiedzUsuńCoś mi się wydaje, że Cherr będzie w tym mieście co wskazuje nadajnik z inhalatora. I, że zgubiła naszyjnik. Ale nie jestem pewna na 100%. Fajnie, że dodałaś połowę rozdziału. Może napiszesz kawałek który pokazuje Cherry i to co się z nią dzieję. Żeczę Weny.
OdpowiedzUsuńNie wiem co napisać ten rozdział jest wesołosmutny a no i Cherr ma żyć życze weny i czekam na nexta
OdpowiedzUsuńaaaaaaaaaaaa nie wierze! dlaczego? ona musi mieć inhalator! jeeej powiedzieli to sobie <3333
OdpowiedzUsuńo ja cie nie mogę yyyyy nie wiem co się ze mną dzieje boże czekam na druga część kocham :* <3
OdpowiedzUsuńBoje sie co bedzie dalej:( juz nie moge sie doczekac czesci 2, super sie rozdzial zaczyna i pewnie sie tez super skonczy :) zycze weny, ily
OdpowiedzUsuńWow po prostu świetne
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać 2 części
o jezuuu! już wiedzą co do siebie czują fjyuedskj teraz boje sie o Cherr :( mam nadzieje ,że znajdą ją całą i zdrową i dadzą sobie szanse :D super rozdział kocham cie !
OdpowiedzUsuńUwielbiam... czekam na kolejny:)
OdpowiedzUsuńw końcu powiedzieli sobie 'kocham' jak słodko. czekam na next
OdpowiedzUsuńw końcu powiedzieli sobie 'kocham' jak słodko. czekam na next
OdpowiedzUsuńJeju to takie wzruszające 😥 oni musza być razem i znaleźć swoją córkę ! Czekam na następny 💞
OdpowiedzUsuńRozdział niesamowity. Tyle się w nim dzieje. Biedna Stella. Czekam na next i weny życze
OdpowiedzUsuńkocham to opowiadanie ; *
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńO mój Boże! Nareszcie się pogodzili! Ale boję się o Jes :( Cholera...
OdpowiedzUsuńJejku jaki cudowny *.* czekam na następny :**
OdpowiedzUsuńO jezusie cudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuńJakie emocje :D
Czekam na nn xxx
Jeejku, oby byli jedną wielką szczęśliwą rodziną jak już wszystko się skończy <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że małej nic się nie stanie, a drama nie będzie zbyt długo, chociaż z tego co pisałaś to dla Stelli nie wygląda to najlepiej, więc weny xx
:):):):):):):)::))::))
OdpowiedzUsuńjeju mam nadzieje że szybko znają Cherr i że nic jej nie będzie :( czekam na next.
OdpowiedzUsuńa tymczasem zapraszam na mojego bloga http://mysteriouslove.blog.onet.pl/ dopiero zaczynam ale mam nadzieje że sie spodoba ;)
ps. dodaje do ulubionych na blogu ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny. W końcu powiedzieli sobie nawzajem, że się kochają. Najważniejsze teraz jest to aby Cherr była z nimi, a nie z jakimiś nieznajomymi. Oby nic się jej ni stało. Życzę weny i czekam na następny. kocham cię xx
OdpowiedzUsuńpiękny rozdział , czekam na to az będą wszyscy razem szczęśliwi bez problemow :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial, uwielbiam tyle akacji ;)
OdpowiedzUsuń