- Stella, dobrze się czujesz? - spytał Franklin, podchodząc do mnie bliżej.
- T-tak. - pokiwałam głową i w końcu zajęłam miejsce obok Justina. Stella, weź się w garść. - Dlaczego mój klient jest tu przetrzymywany? - spytałam policjanta siedzącego na wprost nas.
- Jest podejrzewany o morderstwo. - odpowiedział.
- Macie jakieś dowody? - założyłam nogę na nogę i bacznie przyglądałam się policjantowi.
- Nnie. - odpowiedział, kręcąc głową. - Ale są osoby, które widziały go na miejscu wypadku.
- Dobrze, w takim razie wyślijcie nam zawiadomienie do sądu, bez dowodów mój klient jest wolny. - powiedziałam, wstając z krzesła. - Dziękuję. - skinęłam głową.
- Ale.. - zaczął policjant, jednak nie dokończył.
Jason tylko prychnął pod nosem i wyszedł z sali przesłuchań.
- Stella, na pewno wszystko w porządku? Jesteś blada. - spytał Franklin, wychodząc ze mną na korytarz.
- Wszystko w porządku. - pokiwałam głową.
- Dlaczego wzięłaś tą sprawe? - spytał, marszcząc brwi. - Wszyscy wiedzą, że jest winny i to nie jest pierwsze jego morderstwo.
- Jestem adwokatem, muszę być po stronie klienta. - wzruszyłam ramionami - Wybacz, ale muszę iść. - odwróciłam się i ruszyłam do wyjścia, jednak mój wzrok przykuł Jason, który przytulał małego chłopca, a przed nim stała blondynka, która najwyraźniej nie była zadowolona z tego, że musi być na komisariacie policyjnym.
- Wszystko w porządku, mam dobrego adwokata. - usłyszałam wypowiedź Jasona.
- Jason! Miałeś z tym skończyć! - wysyczała blondynka.
- Dlaczego przyprowadziłaś Dylana? - warknął. - To nie jest miejsce dla niego.
Tak bardzo chce mi się płakać. On ma już swoją rodzinę.
- O, to mój adwokat! - krzyknął Jason, wskazując na mnie palcem.
- Dzień dobry, Stella Swi...- nie zdążyłam dokończyć, kiedy dziewczyna weszła mi w słowo.
- Jessica. - wydyszała z niedowierzaniem.
- Mamo! - usłyszałam krzyk Cherr dobiegający z końca korytarza.
- Przepraszam, muszę iść. - spuściłam głowę i podbiegłam do dziecka, żeby nie mogła zobaczyć swojego ojca. Wzięłam dziewczynkę na ręce i podeszłam do Paula.
Ta kobieta...ona wie.
Ta kobieta...ona wie.
- Co wy tu robicie? - wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
Paul jednak był skupiony na czymś innym. Odwróciłam się i zauważyłam, że wpatruje się w Jasona, a Jason w niego.
- Musimy iść. - warknęłam i wyszłam jako pierwsza z komisariatu.
- Mamo, dlaczego jest zła? - spytała dziewczynka, kiedy wsiadała do samochodu.
- Zdenerwował mnie pan w pracy. - odpowiedziałam i ruszyłam, Paul przyjedzie swoim samochodem. Po 30 minutach, byłyśmy w domu. W końcu zapukał Paul.
- Co to? - spojrzałam na dłoń mężczyzny, w której trzymał klatkę.
- To mój kotek! - pisnęła dziewczynka, przybiegając do Paula.
Zacisnęłam mocno zęby, żeby nie wrzasnąć na nich. Nie zgadzałam się na zwierzątko.
- Kochanie, weź kotka i idź do pokoju. - powiedziałam opanowanym głosem do córki, chociaż wewnątrz cała płonęłam z wściekłości.
- Stella, nie wiedziałem! - powiedział mężczyzna, kiedy zostaliśmy sami. - Przysięgam, że nie mam z tym nic wspólnego.
- 4 lata! - prychnęłam. - Moje dziecko od czterech lat, myśli, że Justin nie żyje! - wrzasnęłam na całe gardło. - 4 pieprzone lata nie mogłam spać spokojnie!
- Stella, nie ja pisałem raport, ani wystawiałem akt zgonu.
- Jak nazywa się ten detektyw? - spytałam, zakładając ramiona.
- Nie mogę Ci powiedzieć. - spuścił głowę.
- Płaciłeś mu ogromne sumy za śledzenie Justina, a tymczasem on pozbawił moją córkę ojca, przez głupie niedopatrzenie! - złapałam za wazon i rzuciłam nim o ścianę. Gdyby Franklin był w domu, już dawno pozbawiłby mojego mieszkania drzwi.
- Stella, nie potrafię tego wyjaśnić, nie wiem nawet co on tutaj robi.
- Jak mam wytłumaczyć córce, że jej ojciec żyje? Co mam jej powiedzieć, kiedy przypadkiem spotkamy go w sklepie? Kochanie, ten pan wygląda tylko jak Twój tatuś, ale nim nie jest? - prychnęłam. - Już nie chodzi o mnie, chodzi o nią.
- Nic jej na razie nie mów. Może szybko zniknie.
- Taką mam nadzieję, bo z tego co widziałam, ma już swoją rodzinę. - pokręciłam głową zawiedziona.
- Muszę wracać do clubu. - szepnął, wkładając dłonie w kieszenie spodni. - Przepraszam za kota, ale wiesz, że nie potrafię jej odmówić. - wzruszył niewinnie ramionami.
- Następnym razem zapytaj mnie o zgodę. - mruknęłam, idąc do kuchni, gdzie znajdowała się zmiotka.
- Do jutra. - pożegnał się, po czym wyszedł.
- T-tak. - odpowiedziała i usiadła obok mnie. W całym pomieszczeniu rozniosła się woń jej perfum, które pobudzały wszystkie zmysły. Jakby było mało, że jest seksowną adwokatką.
- Dlaczego mój klient jest tu przetrzymywany? - spytała policjanta, który zajmował się całym przesłuchaniem.
- Jest podejrzewany o morderstwo. - odpowiedział.
- Macie jakieś dowody? - uniosła brwi, a ja nie mogłem oderwać od niej oczu. 8 lat,
- Nnie. - odpowiedział, kręcąc głową. - Ale są osoby, które widziały go na miejscu wypadku.
Idiota, i tak mnie nie zamkniecie.
- Dobrze, w takim razie wyślijcie nam zawiadomienie do sądu, bez dowodów mój klient jest wolny. - powiedziała, wstając z krzesła. - Dziękuję. - skinęła głową.
- Ale.. - zaczął policjant, jednak nie dokończył. Widać, że nie tak miało wyglądać to przesłuchanie.
Więc Stella Swift, huh? Najlepszy adwokat w New Jersey?
Wyszedłem z sali i od razu dostrzegłem Leile z Dylanem, kurwa. Podszedłem do nich i przytuliłem mocno blondynkę.
- Miałaś nie przyjeżdżać. - westchnąłem. - Wszystko w porządku, mam dobrego adwokata. - powiedziałem, odsuwając sie do kobiety.
- Jason! Miałeś z tym skończyć! - wysyczała wściekła.
- Dlaczego przyprowadziłaś Dylana? - warknąłem. Nie powinno go tu być. - To nie jest miejsce dla niego. - O, to mój adwokat! - krzyknąłem, kiedy kątem oka dostrzegłem Stellę.
- Dzień dobry, Stella Swi...- Stella podeszła do nas i przedstawiła się, jednak Leila też ją rozpoznała.
- Jessica. - wyszeptała oniemiała.
- Mamo! - krzyknęło jakieś dziecko, Stella natychmiast spojrzała w tamtym kierunku i nie była zadowolona z tego.
- Przepraszam, muszę iść. - spuściła głowę i pobiegła do dziecka.
- Zrobiłeś to dla niej? - spytała Leila,
- Nie, nie wiedziałem, że jest adwokatem, że w ogóle tu mieszka. - pokręciłem głową, wkładając dłonie do kieszeni.
- Jason, gapisz się na nią.
- Ona ma dziecko. - warknąłem, po chwili rozpoznałem mężczyznę, który stał przy Stelli. - To on. - wysyczałem, zaciskając dłonie w pięści. Myślę, że będę potrzebował kilku adwokatów.
- Jason, uspokój się. Jesteśmy na komisariacie.
- Obiecałem sobie, że jeśli go spotkam, to go zabiję. - wyszeptałem, nie spuszczając wzroku z Lucasa, chociaż teraz na pewno inaczej się nazywa.
- Jason, proszę spójrz na mnie. - powiedziała błagalnym tonem,łapiąc mnie za policzki. - Gdyby faktycznie ją skrzywdził, nie byłoby go tutaj.
- Może ją zmusza? Może ma nad nią władze?
- Zamknąłeś już rozdział z Jessicą.
- Ale nie z Lucasem. - zacisnąłem szczękę i odprowadziłem ich wzrokiem.
- To znaczy, poprosił o prywatny taniec i Apple trafiła do szpitala.
- Jakim cudem? Wszędzie są kamery! Ochroniarze je monitorują.
- Właśnie, jeden z nich zrobił sobie wolne.
- Kto? - syknęłam, zaciskając mocno pięści.
- Paul już go zwolnił i myślę, że już go tu nie znajdziesz. - prychnął.
- Sukinsyn. - splunęłam, kręcąc głową. - Co z Apple?
- Jest trochę poobijana, ale wraca do siebie, za tydzień powinna być już w pracy.
- Dobrze, że nic gorszego jej się nie przytrafiło. - pokręciłam głową.
- Zdążyła włączyć alarm.
Skinęłam głową i rozejrzałam się po clubie, aż natrafiłam wzrokiem na Lydie, ona również mnie zauważyła i szeroko się uśmiechnęła. Lydia dzisiaj jest kelnerką.
- Cześć! - uśmiechnęła się szeroko, podchodząc do mnie z tacą, po czym pocałowała mnie w policzek. - Dawno Cię tu nie było.
- To samo jej mówiłem. - zaśmiał się Colton.
- Paul wyjechał. - wzruszyłam ramionami.
- Super, zaczyna się robić męczący. - jęknęła. - Nie chce, żebym tańczyła. - przewróciła oczami.
Paul po prostu o nią dba. Lydia ma 24 lata i wygląda tak jak ja, gdy mnie poznał. Dlatego ma tu pracę i dobre zarobki.
- Dba o Ciebie. - zaśmiałam się.
- Swoją drogą, przystojniak z 10 postawił Ci drinka. - szepnęła podekscytowana.
- Nie przyjmuję drinków od klientów.
- Tak mu powiedziałam, a on odpowiedział, że to za stare dobre czasy. Chyba się znacie. - zagryzła wargę.
- Coś jeszcze zamówił? - spytałam, wciąż nie odwracając się za siebie. Wiedziałam kto to jest.
- Tak, shoty. - odpowiedziała, kładąc tace na barze, żeby przyjąć zamówienie.
- Zaniosę to im. - uśmiechnęłam się lekko.
- Znasz ich? - spytał Colton.
- Jednego. - odpowiedziałam krótko i wzięłam tacę z alkoholami.
Wstałam, wyprostowałam się i ruszyłam do stolika, przy którym siedział Jason z Tony'm, Mathiasem i mężczyzną, którego nie znałam. Wszyscy patrzyli na mnie, o tak. Patrzcie, bo i tak nic nie dostaniecie.
- Wasze shoty. - zręcznie postawiłam tacę i rozłożyłam kolejno kieliszki. - Coś jeszcze?
- Tak. - mruknął Jason. - Podobno można zamówić prywatny taniec.
- O którą dziewczynę konkretnie chodzi? - spytałam, patrząc na Jasona. Myśl trzeźwo Stella.
- O Ciebie. - uśmiechnął się uwodzicielsko.
- Tyle, że..- nachyliłam się nad mężczyzną. - ja nie jestem striptizerką, tylko właścicielką tego clubu. - wychrypiałam mu do ucha.
- Adwokatka i właścicielka clubu ze striptizem? - prychnął Tony, na którego zaraz spojrzałam groźnie.
- Mam wiele specjalizacji. - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Jak striptiz. - powiedział Jason. - Ile mam zapłacić?
- Nie tańczę za pieniądze. - warknęłam, patrząc teraz na Jasona.
- Dla mnie nie zatańczysz? - spytał, kładąc dłoń na moim pośladku.
- Dla Ciebie tym bardziej. - odpowiedziałam, po czym odeszłam od stolika.
- Skąd znasz Jasona McCanna? - spytał Colton, marszcząc brwi.
- Tylko ja o nim nie słyszałam? - fuknęłam. - O co z nim chodzi?
- Podobno zabił Archanioła.
Wiem kim jest Archanioł, to płatny morderca. Nikt go nigdy nie widział, jak LoveLace.
- Jakim cudem?
- Dokładnie. - zaśmiał się. - Skurczybyk zabił Archanioła.
Rozejrzałam się po sali, żeby znaleźć Lydie, kiedy zauważyłam ją rozmawiającą z Jasonem. Wstałam i ruszyłam w ich kierunku.
- O co chodzi? - spytałam, opierając dłonie na biodrach.
Jason odwrócił wzrok od Lydii, przejechał po mnie wzrokiem i oblizał kusząco usta.
- Pan zamówił prywatny taniec. - odpowiedziała nieco onieśmielona.
- Lydia dzisiaj nie tańczy.
- Ale ja...mogę..- wyrwała się.
- Możesz ją przypilnować, albo mnie, żebym...nie zrobił jej nic złego. - zaśmiał się. - Zapłacę ile zechcesz, ale chce Cię mieć w tym pokoju.
- Lydia, idź na razie do klientów. - spojrzałam na brunetkę, kiwając głową w bok, żeby odeszła. Dziewczyna odeszła, a ja ruszyłam na górę, gdzie mieścił się mini gabinet Paula, wiedziałam, ze Jason podąża za mną.
- Może wybierzecie inny club? - uniosłam brew, opierając się o biurko.
- Tu nam się podoba. - zaśmiał się, wkładając dłonie do spodni.
Zacisnęłam mocno zęby, żeby nie wrzasnąć na nich. Nie zgadzałam się na zwierzątko.
- Kochanie, weź kotka i idź do pokoju. - powiedziałam opanowanym głosem do córki, chociaż wewnątrz cała płonęłam z wściekłości.
- Stella, nie wiedziałem! - powiedział mężczyzna, kiedy zostaliśmy sami. - Przysięgam, że nie mam z tym nic wspólnego.
- 4 lata! - prychnęłam. - Moje dziecko od czterech lat, myśli, że Justin nie żyje! - wrzasnęłam na całe gardło. - 4 pieprzone lata nie mogłam spać spokojnie!
- Stella, nie ja pisałem raport, ani wystawiałem akt zgonu.
- Jak nazywa się ten detektyw? - spytałam, zakładając ramiona.
- Nie mogę Ci powiedzieć. - spuścił głowę.
- Płaciłeś mu ogromne sumy za śledzenie Justina, a tymczasem on pozbawił moją córkę ojca, przez głupie niedopatrzenie! - złapałam za wazon i rzuciłam nim o ścianę. Gdyby Franklin był w domu, już dawno pozbawiłby mojego mieszkania drzwi.
- Stella, nie potrafię tego wyjaśnić, nie wiem nawet co on tutaj robi.
- Jak mam wytłumaczyć córce, że jej ojciec żyje? Co mam jej powiedzieć, kiedy przypadkiem spotkamy go w sklepie? Kochanie, ten pan wygląda tylko jak Twój tatuś, ale nim nie jest? - prychnęłam. - Już nie chodzi o mnie, chodzi o nią.
- Nic jej na razie nie mów. Może szybko zniknie.
- Taką mam nadzieję, bo z tego co widziałam, ma już swoją rodzinę. - pokręciłam głową zawiedziona.
- Muszę wracać do clubu. - szepnął, wkładając dłonie w kieszenie spodni. - Przepraszam za kota, ale wiesz, że nie potrafię jej odmówić. - wzruszył niewinnie ramionami.
- Następnym razem zapytaj mnie o zgodę. - mruknęłam, idąc do kuchni, gdzie znajdowała się zmiotka.
- Do jutra. - pożegnał się, po czym wyszedł.
*Jason*
Cztery lata odkąd Justin Bieber nie żyje. Cztery lata odkąd ktoś inny musiał za mnie zginąć, a to wszystko dlatego, że Christian pożyczył mój samochód. Ile osób jeszcze stracę? Jedynym wyjściem, było siedzieć cicho i wyjechać. Zapomnieć o wszystkich i zacząć od nowa, wróć. Od nowa mogę zacząć od dzisiaj. Cztery lata szukałem swojego mordercy, aż w końcu...w New Jersey. Ani na moment się nie zawahałem, kiedy przebijałem jego ciało nożem. 4 lata, 4 godziny powolnej śmierci. Wiedziałem jednak, że w końcu mnie znajdą. Jason McCann? Handlarz nielegalnymi samochodami, płatny morderca. Za coś w końcu muszą mnie przyskrzynić. Złapali mnie 2 godziny temu w clubie. Poddałem się bez walki, wiem, że to chwilowe, mogą postawić mi zarzuty, ale i tak z tego wyjdę.
- Masz dwa telefony. - mruknął niezadowolony policjant, który siedział ze mną w sali przesłuchań.
Uśmiechnąłem się lekko i wyszedłem na korytarz z innym policjantem, który cały czas stał pod ścianą, który również jako pierwszy mnie złapał. Skurwysyn. Podszedłem do telefonu i wybrałem numer Tony'ego.
- Słuchaj uważnie. - wychrypiałem. - Potrzebuję najlepszego adwokata z całego New Jersey. - Niech to będzie kobieta.
- Kobieta? Dlaczego kobieta? - spytał.
- Bo tylko kobiecie będzie zależało, żeby mnie z tego wyciągnąć, są lepszymi obrońcami. Żadna starucha, młoda laska. Zapłaćcie jej ile będzie chciała, jeśli nie będzie chciała pieniędzy, macie ją zmusić, żeby i tak tu przyjechała, rozumiesz?
- Tak.
Odłożyłem telefon i wybrałem drugi numer.
- Leila, to ja Jason. - westchnąłem, przymykając oczy, opierając głowę o budkę z telefonem. - Przepraszam, znowu spieprzyłem.
- Jason! Nie tak miało być! - wysyczała.
- Przepraszam Leila. - szepnąłem.
- O co jesteś podejrzewany?
- Morderstwo. - zacisnąłem szczękę, otwierając oczy.
- Nie, nie, nie. Jason! Obiecałeś. - słyszałem jak jest na skraju płaczu.
- Leila, nie płacz, proszę.
- Jason, mam tylko Ciebie, jeśli Cię zamkną nie dam sobie rady. - wyszlochała.
- Hej, nie zamkną mnie. - zaśmiałem się. - Tony załatwi mi dobrego adwokata. Jeszcze dzisiaj wrócę do domu.
- Zaraz przyjadę.
- Nie, nie chcę żebyś przyjeżdżała.
- Trzeba było o tym pomyśleć, zanim zadzwoniłeś. Do zobaczenia. - rozłączyła się.
- Kurwa. - splunąłem, waląc słuchawką.
- McCann! Panuj nad sobą. - krzyknął policjant.
- Pieprz się. - wysyczałem, wchodząc ponownie do sali przesłuchać.
Po niecałej godzinie z oddali korytarza dało się usłyszeć stukot obcasów. Mam nadzieję, że to w końcu mój adwokat. Jeśli będzie ładna, na pewno szybko stąd wyjdę. Kobietę można uwieść, a wtedy zrobi dla Ciebie wszystko.
Klamka opadła w dół i weszła ona. Wierz mi, że nie byłem na to przygotowany. Jest ostatnią osobą, której bym się tu spodziewał.
- Dzień dobry. Nazywam się Stella Swift i jestem adwokatem Jasona McCanna. - wydyszała, trzymając w dłoni teczkę prawdopodobnie z moimi danymi itd. Spojrzała na mnie i chyba miała taki sam wyraz twarzy jak ja.
- Stella? Co Ty tutaj robisz? - spytał policjant, który mnie złapał. Wygląda na to, że dobrze się znają.
- Jest moim adwokatem. - wychrypiałem, uśmiechając się do STELLI.
- Stella, dobrze się czujesz? - ponownie policjant. Koleś, co jest z Tobą! Nie jesteś jej ojcem!- T-tak. - odpowiedziała i usiadła obok mnie. W całym pomieszczeniu rozniosła się woń jej perfum, które pobudzały wszystkie zmysły. Jakby było mało, że jest seksowną adwokatką.
- Dlaczego mój klient jest tu przetrzymywany? - spytała policjanta, który zajmował się całym przesłuchaniem.
- Jest podejrzewany o morderstwo. - odpowiedział.
- Macie jakieś dowody? - uniosła brwi, a ja nie mogłem oderwać od niej oczu. 8 lat,
- Nnie. - odpowiedział, kręcąc głową. - Ale są osoby, które widziały go na miejscu wypadku.
Idiota, i tak mnie nie zamkniecie.
- Dobrze, w takim razie wyślijcie nam zawiadomienie do sądu, bez dowodów mój klient jest wolny. - powiedziała, wstając z krzesła. - Dziękuję. - skinęła głową.
- Ale.. - zaczął policjant, jednak nie dokończył. Widać, że nie tak miało wyglądać to przesłuchanie.
Więc Stella Swift, huh? Najlepszy adwokat w New Jersey?
Wyszedłem z sali i od razu dostrzegłem Leile z Dylanem, kurwa. Podszedłem do nich i przytuliłem mocno blondynkę.
- Miałaś nie przyjeżdżać. - westchnąłem. - Wszystko w porządku, mam dobrego adwokata. - powiedziałem, odsuwając sie do kobiety.
- Jason! Miałeś z tym skończyć! - wysyczała wściekła.
- Dlaczego przyprowadziłaś Dylana? - warknąłem. Nie powinno go tu być. - To nie jest miejsce dla niego. - O, to mój adwokat! - krzyknąłem, kiedy kątem oka dostrzegłem Stellę.
- Dzień dobry, Stella Swi...- Stella podeszła do nas i przedstawiła się, jednak Leila też ją rozpoznała.
- Jessica. - wyszeptała oniemiała.
- Mamo! - krzyknęło jakieś dziecko, Stella natychmiast spojrzała w tamtym kierunku i nie była zadowolona z tego.
- Przepraszam, muszę iść. - spuściła głowę i pobiegła do dziecka.
- Zrobiłeś to dla niej? - spytała Leila,
- Nie, nie wiedziałem, że jest adwokatem, że w ogóle tu mieszka. - pokręciłem głową, wkładając dłonie do kieszeni.
- Jason, gapisz się na nią.
- Ona ma dziecko. - warknąłem, po chwili rozpoznałem mężczyznę, który stał przy Stelli. - To on. - wysyczałem, zaciskając dłonie w pięści. Myślę, że będę potrzebował kilku adwokatów.
- Jason, uspokój się. Jesteśmy na komisariacie.
- Obiecałem sobie, że jeśli go spotkam, to go zabiję. - wyszeptałem, nie spuszczając wzroku z Lucasa, chociaż teraz na pewno inaczej się nazywa.
- Jason, proszę spójrz na mnie. - powiedziała błagalnym tonem,łapiąc mnie za policzki. - Gdyby faktycznie ją skrzywdził, nie byłoby go tutaj.
- Może ją zmusza? Może ma nad nią władze?
- Zamknąłeś już rozdział z Jessicą.
- Ale nie z Lucasem. - zacisnąłem szczękę i odprowadziłem ich wzrokiem.
*Stella*
Jest czwartek, dochodzi 1 w nocy, ludzie budzą się do życia. Jako, że Paul musiał wyjechać, muszę jechać do clubu i chociaż 2-3 godziny go pilnować. Cherr śpi już w swoim pokoju razem z nowym kotkiem, w razie czego przyjdzie do niej Franklin. Zamieniłam strój z pracy na strój clubowy. Moje tatuaże wyglądają wtedy naprawdę dobrze, nie widać, że tak naprawdę są moim ubraniem. Włożyłam szpilki, wzięłam kluczyki od samochodu i wyszłam z domu, wcześniej zamykając go na każdy możliwy zamek. Schowałam kluczyki do torebki i ruszyłam do windy, którą zjechałam na sam dół. Kiedy Paul jest na wyjeździe, ja zajmuję się clubem, który jest po części mój. Śmieszne, że po tym co przeszłam mam swój club ze striptizem, ale w tym clubie są pewne zasady. Striptizerki są najwyższej klasy, nie przyjmujemy kobiet, które chcą tańczyć, bo muszą. Te kobiety tańczą, bo chcą, bo to lubią. Striptizerki nie mogą spoufalać się z klientami. Mogą wykonać prywatny taniec, który swoją drogą jest cholernie drogi, ale nic więcej. Klient nie może dotykać striptizerki, ona jego tak. W końcu zaparkowałam pod clubem, wysiadłam z samochodu i weszłam do środka bez kolejki.
- Dawno Cię tu nie było. - zaśmiał się Colton, barman.
- Paul wyjechał, ktoś musi czuwać nad clubem. - wzruszyłam ramionami. - Wszystko w porządku?
- Ta, chociaż ostatnio jeden klient nie mógł pogodzić się z zasadami panującymi tutaj. - pokręcił głową, wycierając szklankę.
- To znaczy? - zmarszczyłam brwi, siadając przy barze.- To znaczy, poprosił o prywatny taniec i Apple trafiła do szpitala.
- Jakim cudem? Wszędzie są kamery! Ochroniarze je monitorują.
- Właśnie, jeden z nich zrobił sobie wolne.
- Kto? - syknęłam, zaciskając mocno pięści.
- Paul już go zwolnił i myślę, że już go tu nie znajdziesz. - prychnął.
- Sukinsyn. - splunęłam, kręcąc głową. - Co z Apple?
- Jest trochę poobijana, ale wraca do siebie, za tydzień powinna być już w pracy.
- Dobrze, że nic gorszego jej się nie przytrafiło. - pokręciłam głową.
- Zdążyła włączyć alarm.
Skinęłam głową i rozejrzałam się po clubie, aż natrafiłam wzrokiem na Lydie, ona również mnie zauważyła i szeroko się uśmiechnęła. Lydia dzisiaj jest kelnerką.
- Cześć! - uśmiechnęła się szeroko, podchodząc do mnie z tacą, po czym pocałowała mnie w policzek. - Dawno Cię tu nie było.
- To samo jej mówiłem. - zaśmiał się Colton.
- Paul wyjechał. - wzruszyłam ramionami.
- Super, zaczyna się robić męczący. - jęknęła. - Nie chce, żebym tańczyła. - przewróciła oczami.
Paul po prostu o nią dba. Lydia ma 24 lata i wygląda tak jak ja, gdy mnie poznał. Dlatego ma tu pracę i dobre zarobki.
- Dba o Ciebie. - zaśmiałam się.
- Swoją drogą, przystojniak z 10 postawił Ci drinka. - szepnęła podekscytowana.
- Nie przyjmuję drinków od klientów.
- Tak mu powiedziałam, a on odpowiedział, że to za stare dobre czasy. Chyba się znacie. - zagryzła wargę.
- Coś jeszcze zamówił? - spytałam, wciąż nie odwracając się za siebie. Wiedziałam kto to jest.
- Tak, shoty. - odpowiedziała, kładąc tace na barze, żeby przyjąć zamówienie.
- Zaniosę to im. - uśmiechnęłam się lekko.
- Znasz ich? - spytał Colton.
- Jednego. - odpowiedziałam krótko i wzięłam tacę z alkoholami.
Wstałam, wyprostowałam się i ruszyłam do stolika, przy którym siedział Jason z Tony'm, Mathiasem i mężczyzną, którego nie znałam. Wszyscy patrzyli na mnie, o tak. Patrzcie, bo i tak nic nie dostaniecie.
- Wasze shoty. - zręcznie postawiłam tacę i rozłożyłam kolejno kieliszki. - Coś jeszcze?
- Tak. - mruknął Jason. - Podobno można zamówić prywatny taniec.
- O którą dziewczynę konkretnie chodzi? - spytałam, patrząc na Jasona. Myśl trzeźwo Stella.
- O Ciebie. - uśmiechnął się uwodzicielsko.
- Tyle, że..- nachyliłam się nad mężczyzną. - ja nie jestem striptizerką, tylko właścicielką tego clubu. - wychrypiałam mu do ucha.
- Adwokatka i właścicielka clubu ze striptizem? - prychnął Tony, na którego zaraz spojrzałam groźnie.
- Mam wiele specjalizacji. - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Jak striptiz. - powiedział Jason. - Ile mam zapłacić?
- Nie tańczę za pieniądze. - warknęłam, patrząc teraz na Jasona.
- Dla mnie nie zatańczysz? - spytał, kładąc dłoń na moim pośladku.
- Dla Ciebie tym bardziej. - odpowiedziałam, po czym odeszłam od stolika.
- Skąd znasz Jasona McCanna? - spytał Colton, marszcząc brwi.
- Tylko ja o nim nie słyszałam? - fuknęłam. - O co z nim chodzi?
- Podobno zabił Archanioła.
Wiem kim jest Archanioł, to płatny morderca. Nikt go nigdy nie widział, jak LoveLace.
- Jakim cudem?
- Dokładnie. - zaśmiał się. - Skurczybyk zabił Archanioła.
Rozejrzałam się po sali, żeby znaleźć Lydie, kiedy zauważyłam ją rozmawiającą z Jasonem. Wstałam i ruszyłam w ich kierunku.
- O co chodzi? - spytałam, opierając dłonie na biodrach.
Jason odwrócił wzrok od Lydii, przejechał po mnie wzrokiem i oblizał kusząco usta.
- Pan zamówił prywatny taniec. - odpowiedziała nieco onieśmielona.
- Lydia dzisiaj nie tańczy.
- Ale ja...mogę..- wyrwała się.
- Możesz ją przypilnować, albo mnie, żebym...nie zrobił jej nic złego. - zaśmiał się. - Zapłacę ile zechcesz, ale chce Cię mieć w tym pokoju.
- Lydia, idź na razie do klientów. - spojrzałam na brunetkę, kiwając głową w bok, żeby odeszła. Dziewczyna odeszła, a ja ruszyłam na górę, gdzie mieścił się mini gabinet Paula, wiedziałam, ze Jason podąża za mną.
- Może wybierzecie inny club? - uniosłam brew, opierając się o biurko.
- Tu nam się podoba. - zaśmiał się, wkładając dłonie do spodni.
- Jak mnie znalazłeś? - spytałam, zakładając ręce na piersiach.
- Skąd pomysł, że ktokolwiek jeszcze Cię szuka. - zaśmiał się. - Skarbie, już dawno daliśmy sobie z Tobą spokój.
Cholernie zaskoczył mnie tym tonem. Co jest grane? Czy to faktycznie nie jest już Justin?
- Zostawiłaś nas, mnie dla lepszego życia. - wzruszył ramionami, pokazując ręką na pomieszczenie. - dla innej rodziny. Nie chciałaś, żebyśmy Cię szukali, więc przestaliśmy.
- Nie zostawiłam was z własnej woli, musiałam to zrobić. - warknęłam.
- Och, jasne! Dlatego jesteś teraz najlepszym adwokatem w New Jersey? - prychnął. - Dlatego masz córkę? Nie musisz już kłamać. - pokręcił głową.
- Szukali mnie! - odeszłam od biurka i podeszłam do Jasona. - Chcieli mnie zabić, ale co Ty o tym możesz wiedzieć! - prychnęłam.
- Mnie też chcieli zabić, wielokrotnie! - krzyknął, stając jeszcze bliżej mnie. - Ale nigdy Cię nie zostawiłem!
- Nie potrafiłam już normalnie żyć. - wyszeptałam.
- Teraz potrafisz?
Spojrzałam mu w oczy, w których dostrzegłam cząstkę Justina, jednak te oczy mnie nienawidzą.
- Nienawidzisz mnie. - prychnęłam, odchodząc od mężczyzny.
- Myślisz, że wiecznie będę zakochanym szczeniakiem, który będzie się za Tobą uganiał?
Pokręciłam głową, śmiejąc się.
- Myślę, że lepiej będzie jak zmienisz adwokata.
- Myślę, że zostanę przy aktualnym. - odpowiedział. - Chciałem prywatny taniec, a nie pieprzyć o przeszłości.
- O którą dziewczynę chodzi?
- Lindę i chcę, żebyś też tam była.
- Linda dzisiaj nie tańczy.
- Więc zrobi wyjątek.- uśmiechnął się.
- A ja nie jestem striptizerką.
- Nie musisz tańczyć, będziesz patrzyć.
Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc jego gry.
- Zapłacisz potrójnie.
- Niech będzie. - wzruszył ramionami.
- Skąd pomysł, że ktokolwiek jeszcze Cię szuka. - zaśmiał się. - Skarbie, już dawno daliśmy sobie z Tobą spokój.
Cholernie zaskoczył mnie tym tonem. Co jest grane? Czy to faktycznie nie jest już Justin?
- Zostawiłaś nas, mnie dla lepszego życia. - wzruszył ramionami, pokazując ręką na pomieszczenie. - dla innej rodziny. Nie chciałaś, żebyśmy Cię szukali, więc przestaliśmy.
- Nie zostawiłam was z własnej woli, musiałam to zrobić. - warknęłam.
- Och, jasne! Dlatego jesteś teraz najlepszym adwokatem w New Jersey? - prychnął. - Dlatego masz córkę? Nie musisz już kłamać. - pokręcił głową.
- Szukali mnie! - odeszłam od biurka i podeszłam do Jasona. - Chcieli mnie zabić, ale co Ty o tym możesz wiedzieć! - prychnęłam.
- Mnie też chcieli zabić, wielokrotnie! - krzyknął, stając jeszcze bliżej mnie. - Ale nigdy Cię nie zostawiłem!
- Nie potrafiłam już normalnie żyć. - wyszeptałam.
- Teraz potrafisz?
Spojrzałam mu w oczy, w których dostrzegłam cząstkę Justina, jednak te oczy mnie nienawidzą.
- Nienawidzisz mnie. - prychnęłam, odchodząc od mężczyzny.
- Myślisz, że wiecznie będę zakochanym szczeniakiem, który będzie się za Tobą uganiał?
Pokręciłam głową, śmiejąc się.
- Myślę, że lepiej będzie jak zmienisz adwokata.
- Myślę, że zostanę przy aktualnym. - odpowiedział. - Chciałem prywatny taniec, a nie pieprzyć o przeszłości.
- O którą dziewczynę chodzi?
- Lindę i chcę, żebyś też tam była.
- Linda dzisiaj nie tańczy.
- Więc zrobi wyjątek.- uśmiechnął się.
- A ja nie jestem striptizerką.
- Nie musisz tańczyć, będziesz patrzyć.
Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc jego gry.
- Zapłacisz potrójnie.
- Niech będzie. - wzruszył ramionami.
*Jason*
Zawsze dostaję to czego chcę. Zeszliśmy na dół, Stella przywołała Lydię i kazała jej się przebrać, po chwili we trójkę byliśmy w pomieszczeniu, gdzie miał odbyć się taniec. Stella podeszła do odtwarzacza płyt i puściła zmysłową piosenkę, Lydia zaś przygasiła światło, żeby podkręcić nastrój. Usiadłem wygodnie w fotelu, na wprost siedziała Stella, a między nami stała Lydia, która zaczęła powoli wić ciałem w rytm muzyki. Dlaczego ją wybrałem? Kolejna zielonooka brunetka. To jest tak głęboko we mnie, że nie potrafię się tego wyzbyć. Mam określony typ, którego muszę się trzymać. Ani na chwilę nie spuszczałem wzroku ze Stelli, to ona dla mnie tańczy, Lydia jest tylko ciałem. Chodzi tu o Stellę. Wygląda dzisiaj cholernie seksownie, W końcu widzę jej tatuaże. Skrzydła podtrzymujące jej jędrne piersi i gałązka wiśni pnąca się po jej odstającym obojczyku. Wiem, że tatuaży jest więcej, najwyraźniej tylko te może odsłonić. Ten obraz nie pasuje do sztywnej pani adwokat, jednak cholernie mnie to kręci. Nawet się nie zorientowałem, kiedy Lydia skończyła, a Stella odprawiła ją skinięciem głowy.
- Wynagrodzenie. - mruknęła blondynka, podchodząc do odtwarzacza.
- Liczyłem na jakiś bonus. - wstałem i objąłem kobietę od tyłu.
- Masz trzy sekundy na zabranie rąk z mojego ciała. - powiedziała ostro, wciąż się nie odwracając do mnie. Wiem, że czuje to samo co ja. Mimo, że jej nienawidzę z całego serca, wciąż nie mogę się jej oprzeć.
- Albo co? - warknąłem, obracając ją do siebie przodem.
- Albo.. - wydyszała, ale nie dałem jej dokończyć, kiedy wpiłem się w jej pulchne usta. Zjechałem dłońmi na jej pośladki i podniosłem. Blondynka szybko oplotła mnie nogami, więc usiadłem z nią w fotelu, w którym przed chwilą siedziałem. Mocno ścisnąłem jej pośladki, na co obydwoje jęknęliśmy. Zostawiłem jej usta i zacząłem ssać szyję, Stella w tym czasie zaczęła powoli poruszać biodrami. Znowu jęknąłem i zacząłem przyspieszać jej ruchy, kiedy złapała tempo, przeniosłem ręce na jej półodkryte piersi. Minęła chwila, a Stella zesztywniała i mocno się we mnie wtuliła. Chyba właśnie nie doszła, nie zdążyłem nawet zdjąć spodni.
- Nie doszłaś, prawda? - spytałem, odsuwając od siebie kobietę.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała.
- Kurwa, dopiero się rozkręcałem. - syknąłem. - Kiedy ostatnio uprawiałaś sex? - zmarszczyłem brwi. Na to też nie odpowiedziała, czyżby właśnie straciła język. - Nie wmówisz mi, że nie pieprzysz się z Lucasem. - zaśmiałem się. Chyba jednak nie powinienem tego mówić, bo po chwili wymierzyła cios prosto w mój policzek.
- Może nie wiesz, ale Lucas nigdy mnie nie tknął, nigdy nie spał nawet w tym samym łóżku co ja, nigdy mnie nie pocałował. - powiedziała zawiedziona, wstając.
- Więc czyje jest dziecko?
- Nie powinieneś wracać do swojej żony? - spytała, poprawiając swoje ubrania.
- To Leila, siostra Christiana. - zaśmiałem się.
- Och, ktoś tu gustuje w siostrach swoich przyjaciół. - uniosła brwi, zakładając ręce na piersiach.
- To prawda, ale Ty byłaś z nich wszystkich najlepsza. - wyszeptałem, wstając, po czym wyszedłem. Znalazłem Lydię i wręczyłem jej tyle ile umówiłem się ze Stellą i podszedłem do mojego stolika.
- Gdzie Isaac? - spytałem, patrząc na Tony'ego, a później na Mathiasa.
- Wyszedł zapalić, mówił, że musi gdzieś zadzwonić. - wzruszył ramionami Tony.
Przyda mi się świeże powietrze. Poprawiłem spodnie, które były teraz cholernie niewygodne przez Stelle i wyszedłem na zewnątrz. Domyśliłem się, że Issac będzie gdzieś w zaułku, jak zwykle gdy wychodzi na papierosa.
- Co jest Isaac? - zagadnąłem, wyciągając papierosa i wkładając go do ust.
- Wiesz kim jest ta Twoja adwokatka? - spytał, śmiejąc się gorzko.
Zmarszczyłem brwi nie wiedząc o co mu chodzi.
- Pieprzona LoveLace! - wyszeptał. - Rozumiesz? Jest warta 25 mln!
Patrzyłem na niego oniemiały. Jakim kurwa cudem on to może wiedzieć.
- Nie wierzysz mi? - zaśmiał się. - Patrz! - wyciągnął telefon i pokazał mi zdj młodej Jessici, leżącej na starym materacu, cała poobijana.
- Mówiłeś już o tym komuś? - spytałem, chowając paczkę papierosów do kieszeni i przy okazji złapałem za pistolet.
- Nie, zaraz zadzwonię do A.L
- Nie mogę na to pozwolić Isaac. - westchnąłem, wyciągając broń.
- Jason? 25 mln!
Pokręciłem głową i pociągnąłem za spust, co na pewno rozniosło się po całej dzielnicy. Przed tym uciekała.
niesamowity..
OdpowiedzUsuńjezu świetny rozdział. bardzo cieszę się że justin żyje i mam nadzieje że niedługo dowie się o swojej córce i będzie ją chronił tak jak j jessice:)
OdpowiedzUsuńwow, wow, wow. nie wiem co powiedzieć ;o
OdpowiedzUsuńjaki swietny! oby im sie ulozylo,prosze. xo
OdpowiedzUsuńWOW... Nie wiem co napisać. Zatkało mnie. Rozdział mega. Czekam na next i weny życzę.
OdpowiedzUsuńo boże:) kocham to. moja wiara była uzasadniona i Justin żyje. tylko ten dupek jak sie nie powstrzyma to wszystko schrzani, a przecież czeka na niego Jessica i Cherr.
OdpowiedzUsuńczekam nn
@PoliShSWaG_
Zajebisty :)
OdpowiedzUsuńI w tym momencie umarłam.........
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :D
O kurwa Jason i Stella <3 więcej takich momentów prosze <3 piękny rozdział <3
OdpowiedzUsuńOMFG... nie wierze zabił go by nikomu nic nie powiedział. Coś mi się wydaje, że tak to się nie skończy. Ciesze się, że Justin/Jason żyje i mam nadzieje, że Stella powie mu, że ma córkę :*
OdpowiedzUsuńŻyczę weny kochana i czekam z niecierpliwością na kolejny <3
Fenomenalny. Jestem po prostu fanką Twoich opowiadań. Czytam obydwa i nie mogę wyjść z podziwu rozwijającej się akcji. Oby dalej Ci tak szło i kolejne rozdziały, były jak ten. Bo jest najlepszy ze wszystkich. Wiele emocji i zmartwień w jednym wydaniu. Pozdrawiam i weny, by rozdział kolejny pojawił się jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńWOW Dawno nie czytałam tak dobrego rozdziału ♥ Czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę niesamowity *o* zatkało mnie :o nie mogę się doczekać następnego!
OdpowiedzUsuńnie spodziewałam sie tego ! Rozdział świetny.. mam nadzieje że wszystko sie ułoży z Jessicą i Justinem. :D powodzenia przy następnym, mam nadzieje że będzie tak samo zajebisty jak ten ;)
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest najlepszy ze wszystkich w tej części jak do tej pory:)
OdpowiedzUsuńA Dylan to syn Justina? ;o
Widac, ze Justinowi wciaz na niej zalezy. Inaczej wzialby te 25 mln, bo w koncu to kupa kasy.
OdpowiedzUsuńJeju to wkoncu Dylan to jego syn czy nie? Nie ogarniam, jak zawsze heheh.
Boje sie, ze skonczy sie tam tym, ze Justin pojdzie siedziec.
Swietny rozdzial, widac, ze masz wene i nie piszesz z przymusu. ;) /Patrycja
Najlepszy *.* Justin owi nadal zależy na Jess, bo gdyby było inaczej nie zrobił by tego co znajduje się na końcu rozdziału. Jesteś wspaniała ♡
OdpowiedzUsuńSuper kocham
OdpowiedzUsuńwow boski, czekam na kolejny x
OdpowiedzUsuńTwój blog jest najlepszy. Niesamowity rozdział 😍 ju nie mogę sie doczekać następnego
OdpowiedzUsuńProszę niech oni bedzia razem <3
OdpowiedzUsuńGenialny rozdzial czekam na nastepny :*
OdpowiedzUsuńajahbdjshvs genialny rozdział :)) I Jason on mu tak bardzo na niej zależy oni muszą być razem.
OdpowiedzUsuńTo jest niesamowite serio brak słów, mam tylko nadzieje że w końcu będą razem i Jason dowie się o córce :o
OdpowiedzUsuńWoW cudowny rozdział :D Jason w końcu dowiedział się co nie co o Stelli, mam nadzieję, że powie mu również o dziecku :D
OdpowiedzUsuńMasz niesamowity talent, i już nie mogę doczekać się następnego NN :D
świetny. czekam na next
OdpowiedzUsuńwbiło mnie w ziemie cudooooo czekam nn :*
OdpowiedzUsuńidealny, płaczę
OdpowiedzUsuńKIDY BĘDZIE SZCZĘŚLIWE ZAKOŃCZENIE? OMG
CZEKAM NA NASTĘPNY
@wmedlasy
Super rozdzial, myslalam ze Jessica powie Justinowi ze Cherr to jego corka. Justin sie za bardzo zmienil, wogule juz nie przypomina tamtego Justina....
OdpowiedzUsuńA i zapomnialam napisac w komentarzu u gory ze bardzo sie ciesze ze dodalas tak szybko rozdial, nawet bardzo ie zdziwilam ale pozytywnie, bardzo bardzo ci DZIEKUE! <333
OdpowiedzUsuńWspaniały *-* czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńwspaniały nie mogę doczekać się następnego *.*
OdpowiedzUsuńsuper piszesz pełen podziw
OdpowiedzUsuńŚwietny. Tyle się dzieje. Justin/Jason jest trochę dupkiem, a ja uwielbiam kiedy taki jest. Jessica/Stella jest bardzo dobrze sobie radzi jak widać. Kurde pomieszało się. A ja dalej czekam na to kiedy będą razem. Bardzo ciekawi mnie to kiedy Jessica/Stella powie Justinowi/Jasonowi, że Cherr jest jego córką. Życzę weny i czekam na następny. kocham cię xx
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ❤️❤️
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać kolejnego <3
OdpowiedzUsuńjesteś niesamowita :)
OdpowiedzUsuńNie no genialnie piszesz! Serio kochana, najlepsze ff ! <3
OdpowiedzUsuńTo jest jedno z niewielu opowiadań, które czytam regularnie :D Uwielbiam je!
OdpowiedzUsuńnajlepszy <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział:) nie mogłam sobie dzisiaj darować i musiałam go przeczytać. Masz takie lekkie pióro, wróżę Ci sukces i oczywiście czekam na kolejne etapy z ich życia:)
OdpowiedzUsuńDopiero teraz trafiłam na tego bloga i wow.. Podoba mi się, że Twoje opowiadanie jest inne niż wszystkie
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa co się stanie w następnym rozdziale. :) Zajebiste ff!
OdpowiedzUsuńTak strasznie chcialabym zeby oni byli razem... Eh
OdpowiedzUsuńto jedyny blog który komentuję :p
OdpowiedzUsuńRozdział cudny ale to jak zawsze, mam nadzieję że szybko pojawi się NN ;)
OdpowiedzUsuńudostępniłam twojego bloga na tt, fb, asku itp. i chyba widać że zaczeli czytac :)
OdpowiedzUsuńja też wszędzie udostępniam :*
OdpowiedzUsuńej! bo ja to się popłakałam haha! cudowny rozdział! kocham <3
OdpowiedzUsuńDziękuję za kolejny wspaniały rozdział :* Ale się dzieje, chcę więcej i więcej :p Chyba się uzależniłam O.o hehehhe ale to fajnie :3 Poza tym Kocham ten ff jesteś wspaniała! Czekam na kolejny rozdział! Pozdrawiam cieplutko Zuza <3
OdpowiedzUsuńPisalam juz ze kocham tego bloga? :* kolejny świetny rozdział i oby tak dalej! ;)
OdpowiedzUsuń------
Zapraszam również na swojego bloga z ff o Niallu Horanie (or-ever-will-be-the-fine.blogspot.com) ♥
napisałam na fb i na tt żeby od 19.00 komentować tego bloga chyba podziałało ;)
OdpowiedzUsuńzdecydowanie podziałało :)
OdpowiedzUsuńświetny, zapraszam do siebie :) http://zaklinaczkadusz.blogspot.com/
Jak zwykle rozdział jest genialny. Nie mam pojęcia skąd ty bierzesz takie pomysły na rozdziały. Ogólnie fabuła jest bardzo oryginalna. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i zapraszam na swojego bloga, którego właśnie zaczynam pisać.
OdpowiedzUsuńhttp://forbidden-paradise-jbff.blogspot.com/
Pozdrawiam,
Lady Lorence
Mam nadzieję że wydasz książkę bo bardzo bym to chciała przeczytać w takiej właśnie formie, rozdział świetny :3
OdpowiedzUsuńtak bardzo.... uzależnienie. Jesteś wielka
OdpowiedzUsuńaaaaaa myslalam ze bada się seksic :/
OdpowiedzUsuńprzestań spamować :/
OdpowiedzUsuńBrak słów... nie umiem się doczekać, aż dowie się prawdy <3
OdpowiedzUsuńAwwww kocham <3 rozdział cudownie masz wielki dar <3
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział <3 tak jak całe to opowiadanie .
OdpowiedzUsuńCzekam na nn xxx ilysm
Łał. Mam nadzieje, że Justin dowie się, że mała to jego córka. I że wrócą do siebie :)
OdpowiedzUsuń