- Czyje to majtki?
- Kurwa, zgadnij! - krzyknąłem, próbując wyrwać mu bieliznę Jessici.
- Zdradzasz moją siostrę?
- Chyba sobie ze mnie kpisz! - prychnąłem.
- Więc czyje to? - spytał, pokazując mi przed nosem bieliznę.
Ja pierdole, ile mu jeszcze zajmie dojście do tego, że to jego siostry?
- Fu, kurwa, to obrzydliwe. - wybełkotał, rzucając we mnie bielizną, którą szybko złapałem i schowałem do kieszeni, zapinając ją na zamek.
- Jak robisz pranie Jessici, to też dotykasz jej bielizny. -przewróciłem oczami.
- Zakładam wtedy żółte rękawiczki, mógłbym dotknąć nawet gówna. - skrzywił się.
Zaśmiałem się, przykładając dłoń do ust.
- Zerwałeś z mojej siostry majtki! - warknął, na co starałem się nie zaśmiać chłopakowi w twarz. - Sorry, stary, ale muszę to zrobić. - Zobaczyłem jego pięść, a później ciemność.
- Budź się. - poczułem szturchanie, na co leniwie otworzyłem oczy.
- Ale Cię zawinęło! - parsknął Mike, wydmuchując dym na mnie. - Wstawaj. - ponownie kopnął mnie w ramie.
Przetarłem oczy i powoli się podniosłem, krzywiąc z bólu z tyłu głowy i nosa.
- Co się stało? - zmarszczyłem brwi.
- Masz majtki mojej siostry. - powiedział ostro, rzucając niedopałek w bok, po czym poszedł do samochodu. - Domyśl się. - mruknął wsiadając.
Usiadłem i przyłożyłem dłoń do nosa, po czym spojrzałem na zakrwawioną rękę. - Psychol. - sapnąłem, ścierając krew wierzchem dłoni. Wstałem, otrzepałem ubranie i wsiadłem do samochodu na miejsce pasażera. - Powinieneś się leczyć. - pokręciłem głową. Akurat na urodziny Twojej siostry musiałeś mi rozwalić nos? - warknąłem, szukając chusteczek.
- Kurwa, masz w kieszeni bieliznę mojej siostry, jak jakiś zboczeniec!
- Sam masz kilka dziwek, z którymi się spotykałeś. - przewróciłem oczami.
- Właśnie, były dziwkami, a Jessica nią nie jest,.
- Oczywiście, że nie jest! - sapnąłem, wyrzucając ręce w powietrze. - Jezu, każdy chłopak lubi mieć bieliznę swojej dziewczyny.
- Nie każdy.
- Ty nosiłeś!
- To co innego.
- Nie, to to samo! - krzyknąłem. - Powiedziałem, żebyś się w końcu pogodził z tym, że kocham Twoją siostrę i będę z nią do końca swojego życia! I wiesz co? - przechyliłem głowę w bok, żeby na niego spojrzeć. - Ożenię się z nią.
*Jessica*
- Jessica, uśmiechnij się. - westchnęła Cassie.
- Świat się jeszcze nie kończy. Justin na pewno zrobi Ci jakieś prywatne urodziny. - zachichotała Ash.
- Chcę, żeby był na tych. - mruknęłam, podpierając ręką brodę. - Nawet nie zadzwonił z życzeniami. - przewróciłam oczami. - Mike tak samo. - przełknęłam ślinę, żeby się nie rozpłakać.
- Och, skarbie. Zadzwonią. - westchnęła Shay, owijając mnie swoimi ramionami. - Na pewno są zajęci.
- Aż tak, żeby nie móc wykonać głupiego telefonu? - warknęłam zła na chłopaków.
- Jess. Daj spokój. - szepnęła Ash.
- Gdzie jest seksowna osiemnastka? - usłyszałam z dołu krzyk Chaza. Po chwili chłopak wraz z Alfredem byli u mnie w pokoju.
- No kochana, bierz co chcesz! Jestem Twoim prezentem urodzinowym. - poruszył brwiami Chaz, rozkładając ręce.
Mimowolnie się uśmiechnęłam i podeszłam do chłopaka, żeby go uściskać, to samo zrobiłam z jego kolegą.
- Dobra, kupiliśmy Ci jeszcze drobiazg. - parsknął Fredo, wyciągając do mnie rękę z torebką na prezent. Zagryzłam warge i wzięłam prezent od chłopaka. Pierwsze co wyciągnęłam to wspólne zdjęcie. Ja, Mike, Fredo, Chaz, Justin. - Awh - jęknęłam zauroczona. - Słodkie.
- Zobacz dalej. - wyszczerzył się Fredo.
Zmarszczyłam brwi i wyciągnęłam podłużne opakowanie. Obejrzałam je dookoła, po czym pisnęłam i rzuciłam nim w Chaza. - To wibrator!! - wrzasnęłam, rumieniąc się.
- No wiesz...jak Justina nie ma...- zaczął Fredo.
- Nie kończ! - wystawiłam rękę, pokazując tym, że ma zamilczeć
- Hej, to tylko wibrator. - zachichotała Shay.
- Chcesz, to mogę Ci go oddać!
- Laska, to dobry i drogi wibrator, nie żartuj. Będziesz żałowała. - powiedział poważnie Chaz.
- Wyście go kupili? - zmarszczyłam brwi. Dwóch facetów kupujących wibrator? O nie! Ktoś musiał brać w tym udział.
- Ja go kupiłam. - odezwała się Cass. - To faktycznie dobry sprzęt. - zachichotała.
- Weź go sobie. - przełknęłam ślinę.
- O nie, nie moja droga, to jest twój prezent. - uśmiechnęła się szelmowsko.
- I Ty przeciwko mnie? - skrzywiłam się.
- Dobra, skoro już rozdajemy prezenty...to...- wstała Ash.
- Racja, w klubie nie będzie gdzie pilnować tych wszystkich rzeczy. - również wstała Shay.
- To cóż, to jest od nas. - powiedziała Cass, wyciągając spod łóżka torebkę. Kiedy ona ją tam wsadziła?
- Wszystkiego najlepszego. - uścisnęły mnie wszystkie. - Dobrze, że jesteś.
- Jesteście kochane. - szepnęłam. - dziękuję.
- Stary, masz chusteczki, bo się porycze. - zaśmiał się Chaz, na co wszystkie zmroziłyśmy go wzrokiem. - Chyba musimy wyjść. - powiedział szybko, wycofując się z pokoju.
- Dziękuję, dziękuję. - wróciłam do przytulania dziewczyn, po chwili poczułam łzy spływające po policzkach.
- Jezu, nie płacz. - zaśmiała sie Ash. - Nie dzisiaj.
- Przepraszam. - pociągnęłam nosem, ocierając policzki. - Już okej. - uśmiechnęłam się lekko. - Torebka jest piękna. - spojrzałam na prezent.
- Zobacz co jest w środku. - zaśmiała się Shay, zagryzając wargę.
Niepewnie otworzyłam torbę i wyjęłam z niej cienie do oczu, perfumę, sukienkę i bieliznę. Spojrzałam pytająco na dziewczyny.
- To dla Justina. - uśmiechnęły się.
- Dla Justina? - zaśmiałam się. - Myślałam, że to moje urodziny.
- No tak, ale Justin pewnie będzie czuł się przygaszony, że jesteś w centrum uwagi, wiesz o co chodzi. Założysz tą bieliznę...i od razu poczuje się lepiej. - zaśmiała się Cass.
- A sukienka jest na dzisiaj. - uśmiechnęła się Shay
- Jesteście szalone. - wybuchłam śmiechem, odkładając prezenty. - Dziękuję. - uścisnęłam jeszcze raz dziewczyny.
Czuję się naga w tej sukience. - mruknęłam, patrząc na siebie w lustrze.
- Jest cholernie seksowna! - pisnęła Cass, podchodząc do mnie i przytulając się do moich pleców.
- Nic nie zakrywa. - zmarszczyłam brwi.
- Wszyscy mężczyźni oszaleją na Twój widok. - zachichotała z tyłu Ashley, poprawiając swój makijaż.
- Wystarczy, że jeden oszaleje, ale...nie ma czasu nawet zadzwonić do swojej dziewczyny, a co dopiero, żeby przyjść na jej urodziny. - zironizowałam.
- Jess, daj spokój. Na pewno gdyby mógł to by zadzwonił. - westchnęła blondynka, tuląca się do moich pleców.
Wywróciłam oczy do tyłu, machając dłońmi przy oczach, żeby się nie rozpłakać. - Nieważne. - szepnęłam, po czym spojrzałam w lusterko i uśmiechnęłam się sztucznie. - Możemy iść. - przełknęłam ślinę.
- Na pewno jesteś gotowa? - spytała Shay.
- Tak. - skinęłam głową i obróciłam się do dziewczyn.
- Idziemy pokazać kto tu rządzi! - uśmiechnęła się Cassie, poprawiając włosy.
Na dole czekali na nas już chłopcy. Kiedy nas zauważyli od razu wstali.
- Ja pierdole. - sapnął Chaz.
- Wyglądam jak zdzira? - spojrzałam błagalnie na chłopaków.
- Wszystkie wyglądacie jak boginie. - zaśmiał się Fredo. - Jezu. - pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Dobra, chodźmy. - odezwał się Chaz, nie spuszczając nas z wzroku.
Zeszłyśmy ostrożnie ze schodów i wyszłyśmy na zewnątrz.
- To gdzie w końcu idziemy? - spytałam, otwierając drzwi od samochodu.
- Do clubu. - zaśmiała się Cassie, wsiadając za mną.
Na samym wejściu do clubu, muzyka dudniła mi w piersi. Uwielbiam to uczucie, kiedy moje ciało idealnie zgrywa się z rytmem muzyki. Dziewczyny zaprowadziły mnie do zarezerwowanego stolika, przy którym po chwili siedziałyśmy i piłyśmy kolorowe drinki. Niespełna trzydzieści minut później dołączyli do nas Ian i Lucas.
- Wszystkiego najlepszego! - uśmiechnął się Ian, ściskając mnie.
- Awh, dzięki. - zagryzłam wargę, odwzajemniając uścisk.
- Mały upominek od nas. - uśmiechnął się Lucas, wyciągając przed siebie torebkę.
- To nie seksowna bielizna, ani...jakaś zabawka? - przełknęłam ślinę, niepewnie biorąc torebkę do ręki.
- Otwórz. - zaśmiali się chłopcy.
Westchnęłam i otworzyłam torebkę.
- Kamasutra, serio? - spojrzałam z niedowierzaniem na chłopaków. - No co jest z wami?! Osiemnastka to jakiś zboczony wiek? - zaśmiałam się, wyciągając dalej. Miś, kartka urodzinowa i - Perfumy! Dziękuję! - pisnęłam, rzucając się chłopakom na szyję.
- Mogliśmy jej kupić perfumy. - mruknął Chaz.
- Wasz prezent też jest super. - parsknęłam do blondyna.
Chłopak zrobił smutną minę, wydymając usta, na co go mocno uściskałam.
- Okej. - zaśmiał się po chwili.
- Idziemy zatańczyć? - spytały dziewczyny.
- Jasne! - uśmiechnęłam się do nich.
- Zraz do was przyjedziemy. - powiedział Fredo, sącząc drinka.
- Okej. - skinęłam głową, złapałam dziewczyny za rękę i ruszyłyśmy na parkiet.
Dawno się tak dobrze nie bawiłam, ale jeszcze lepiej bym się bawiła, gdyby był tu Mike i Justin. Ta myśl uderzyła we mnie jak kubeł zimnej wody. Stanęłam w miejscu, przez co dziewczyny spojrzały mnie zdziwione.
- Co jest? - krzyknęła Shay.
- Zmęczyłam się. - odkrzyknęłam, zmuszając się na uśmiech.
- A teraz coś wolnego dla solenizantki, która ma dzisiaj osiemnaste urodziny! Jessica, wszystkiego najlepszego! - krzyknął Dj, po czym zaczęła się wolna piosenka.
- Serio? - zachichotałam.
- To nie my! - pokręciły energicznie głowami.
Po chwili poczułam parę rąk oplatających mnie w pasie i ciepły oddech na szyi. - Tatuś wrócił. - ochrypły głos trafił wprost do mojego ucha.
- Justin. - szepnęłam zamurowana, patrząc na uśmiechające się od ucha do ucha dziewczyny.
Szybko się odwróciłam i mocno wtuliłam w chłopaka. - Przyjechałeś. - krzyknęłam.
- Nie mógłbym tego opuścić. - zaśmiał się, biorąc mnie na ręce.
- Dlaczego nie dzwoniłeś? - zmarszczyłam brwi, patrząc mu w oczy. - Boże! Co Ci się stało? - spytałam zaszokowana, widząc poobijaną twarz chłopaka. Oczy momentalnie zaszły mi łzami.
- Chodź. - westchnął, biorąc mnie za rękę i prowadząc w stronę zarezerwowanego stolika.
- Co Ci się stało? - ponowiłam pytanie, ciągnąc go za rękę.
- Powiedziałem Twojemu bratu, że kiedyś się z Tobą ożenię, więc podbił mi oko. - przewrócił oczami, sadzając mnie na swoich kolanach.
- Mike! Do cholery jasnej! - krzyknęłam i zaczęłam okładać brata pięściami.
- Miał Twoje majtki! - pisnął, zasłaniając się rękoma.
Momentalnie się zatrzymałam i poczerwieniałam na twarzy.
- Justin! - skarciłam go.
- Kupiłem Ci prezent! - uśmiechnął się półgębkiem.
Zacisnęłam mocno szczękę i wzięłam od chłopaka torebkę z prezentem. Wyjęłam pudełko owiązane czerwoną kokardką, po czym ją odwiązałam i natychmiast zamknęłam wieczko.
- Co to? - zaśmiała się Cassie.
- N-nic. - zająknęłam się, chowając z powrotem opakowanie. Dalej była koronkowa bielizna, prezerwatywy. - Um, Justin....gdzie ten prezent dla mnie? - zmarszczyłam brwi.
- To jest ten prezent. - zaśmiał się, podciągając mnie wyżej.
- Myślę, że to dla Ciebie. - szepnęłam.
- Nie....jest dla Ciebie....ale ja też z tego skorzystam.. - zaśmiał się.
Przewróciłam oczami i odstawiłam torebkę.
- Co jeszcze dostałaś? - spytał, jeżdżąc rękoma po moich nagich udach.
Wstałam i nachyliłam się po torebkę z prezentem od Iana i Lucasa, po czym podałam ją Justinowi.
- Kurwa, gdzie zgubiłaś resztę sukienki? - warknął Justin, okrywając mnie swoją kurtką. - Włóż to.
- Justin. - warknęłam.
- Justin, daj spokój. To prezent od nas. - odezwała się Cassie.
- Prezent? Okej, może w tym chodzić, ale tylko w domu! Nie na imprezy, gdzie widzą ją inni mężczyźni! - krzyknął, sadzając mnie sobie na kolana.
- Justin ma rację. - odezwał się Mike.
- Jezu! Jestem na imprezie, wszyscy tak wyglądają. - zdjęłam z siebie kurtkę.
- Włóż tą kurtkę, Jessica. - powiedział stanowczo Mike, patrząc na mnie morderczym wzrokiem.
Przełknęłam ślinę. - Mike!
- Wkładasz kurtkę, albo zabieram Cię do domu. - wyszeptał Justin przy moim uchu. Boże, zachowują się jak moi ojcowie.
- Dobra! - warknęłam, ponownie zakładając kurtkę Justina, ruszając się przy tym na kolanach chłopaka.
- Kurwa. - jęknął cicho Justin.
- Co znowu? - warknęłam, zapinając skórzaną kurtkę.
- Rusz jeszcze raz biodrami to zobaczysz. - jęknął, zagryzając płatek mojego ucha.
- Jesteśmy w clubie! - odwróciłam głowę do chłopaka.
- W razie czego mam samochód..
- Jezu. - przyłożyłam dłoń do czoła.
- Co to? - chłopak zmarszczył brwi, biorąc książkę do ręki, którą dostałam od chłopaków.
- Przeczytaj? - uniosłam brwi.
- Cholera, to będzie dobre. - uśmiechnął się szeroko, wystawiając książkę przede mnie i zaczął przewracać strony. - Spójrz, co Ty na to? - spytał, zostawiając na stronie z pozycją na misjonarza. - Kurwa, to jest zajebista książka!! Od kogo to prezent? - spytał, rozglądając się po naszym stoliku.
- Od Iana i Lucasa. - westchnęłam.
- Dzięki! - krzyknął Justin, wystawiając rękę zwiniętą w pięść do chłopaków. - Na pewno się przyda.
- Jezu. - szepnęłam, czując jak się rumienię. Dzięki Bogu, że oświetlenie tutaj jest marne i na pewno nie widać moich rumieńców.
- Coś jeszcze ciekawego dostałaś? - spytał, nadal przeglądając książkę.
- Wibrator...tą sukienkę, bieliznę..torebkę.
- Co? - krzyknął, odkładając książkę.
- Torebkę, sukienkę...-zaczęłam na nowo wymawiać.
- Wibrator? - warknął, mocno mnie obejmując. - Od kogo? - syknął.
- Od nas. - uśmiechnął się szeroko Chaz.
- Zapomniałem, że mam Cię zabić. - Wycedził przez zaciśnięte zęby Justin, po czym ściągnął mnie z kolan i wstał.
- Justin. - pociągnęłam go za bluzkę, żeby z powrotem usiadł, po czym usiadłam na nim okrakiem.
- Podwalał się do Ciebie! - warknął.
- Justin. - westchnęłam, łapiąc go za policzki. - Tylko żartował.
- Z tym gównem na baterie też? - zacisnął mocno szczękę, kładąc ręce na moich pośladkach.
- Cassie, chodź zatańczyć, bo mnie kurwica weźmie, jak widzę, jak ten pajac obmacuje moją siostrę. - warknął Mike, wstając.
- On mnie nie obmacuje! - pisnęłam, patrząc na brata.
- Faktycznie, robi Ci masaż pośladków. - przewrócił oczami, ciągnąc za sobą blondynkę.
- Jesteś okropny! - sapnęłam.
- Twój prezent jest w domu, u Ciebie w pokoju. - powiedział na odchodne.
Westchnęłam i położyłam głowę na ramieniu Justina. - Justin, gorąco mi. - jęknęłam mu w szyję. - Mogę zdjąć kurtkę?
- Możesz ją rozpiąć. - westchnął.
Wyprostowałam się i rozpięłam kurtkę.
- Ślicznie wyglądasz. - uśmiechnął się szatyn.
- Idziecie tańczyć? - spytał Fredo.
- Nie. - odezwał się Justin, przyciągając mnie bliżej do siebie.
- Mówiłeś, że to nawet nie jest sukienka. - zaśmiałam się.
- Bo nie jest. - mruknął, całując moją szyję. - Ale i tak jest seksowne. - szepnął, robiąc mi malinkę. - Później pójdziemy do mnie. Przygotowałem coś dla Ciebie.
- Dla mnie, czy dla Ciebie? - zaśmiałam się.
- Dobra, dla nas. - wyszczerzył się.
- Będę musiała ubierać strój?
- To później. - szepnął, zjeżdżając ustami na mój dekolt.
- Justin, jesteśmy w clubie. Tu są ludzie. - wydyszałam, wplatając palce w jego włosy.
- Wyglądasz tak cholernie seksownie i jeszcze tak bardzo się za Tobą stęskniłem. - jęknął, obejmując dłonią moją pierś.
- Justin. - pisnęłam, zdejmując jego rękę z piersi.
- Chodź ze mną do ubikacji. - wydyszał, zagryzając moją wargę.
- Nie. - pokręciłam głową.
- To do auta. - znowu zaczął całować moją szyję. - Proszę. Czuję się jakbym wziął viagre. - delikatnie ugryzł mnie w szyję.
- Ehe, czuję - jęknęłam, odchylając głowę na bok.
- Proszę. Jess, kochanie. Pomóż mi.
- Później. - sapnęłam. - Chodź zatańczyć. - próbowałam zejść z jego kolan, ale mocniej ścisnął mój tyłek.
- Możesz tu zatańczyć. Dla mnie. - uśmiechnął się szelmowsko.
- Brałeś coś? - spytałam, szukajac w jego oczach jakichkolwiek oznak, że brał narkotyki.
- Nie biore.
- Idę do ubikacji.
- Nie idź.
- Justin!
- Ale przyjdziesz zaraz? - zrobił słodkie oczka.
- Tak. - zachichotałam i wstałam. - Zaraz będę.
- Kocham Cię - chłopak pociągnął mnie za rękę i pocałował.
- Ja Ciebie też. - odwzajemniłam pocałunek.
- Zaraz do Ciebie przyjdę.
- Nawet się nie waż! - puściłam jego rękę. - 15 minut i jestem z powrotem. - posłałam mu buziaka w powietrzu i zeszłam ze schodków. Zaczęłam się przeciskać przez tłum spoconych ludzi, aż ujrzałam w kącie toalety. Miałam zamiar stanąć w kolejce, kiedy ktoś złapał mnie pod ramie i zaciągnął do jakiegoś korytarza za drzwiami.
- Co jest do cholery? - warknęłam, odwracając się do osoby, która mnie tu zaciągnęła. Myślałam, że to któryś z chłopaków, z którymi tu przyszłam, kiedy okazało się, że to żaden z nich. Mężczyzna, przyłożył mi szmatkę do ust i nosa nasączoną czymś śmierdzącym, po czym powoli zaczęły uginać się pode mną kolana.
- O nie, nie moja droga, to jest twój prezent. - uśmiechnęła się szelmowsko.
- I Ty przeciwko mnie? - skrzywiłam się.
- Dobra, skoro już rozdajemy prezenty...to...- wstała Ash.
- Racja, w klubie nie będzie gdzie pilnować tych wszystkich rzeczy. - również wstała Shay.
- To cóż, to jest od nas. - powiedziała Cass, wyciągając spod łóżka torebkę. Kiedy ona ją tam wsadziła?
- Wszystkiego najlepszego. - uścisnęły mnie wszystkie. - Dobrze, że jesteś.
- Jesteście kochane. - szepnęłam. - dziękuję.
- Stary, masz chusteczki, bo się porycze. - zaśmiał się Chaz, na co wszystkie zmroziłyśmy go wzrokiem. - Chyba musimy wyjść. - powiedział szybko, wycofując się z pokoju.
- Dziękuję, dziękuję. - wróciłam do przytulania dziewczyn, po chwili poczułam łzy spływające po policzkach.
- Jezu, nie płacz. - zaśmiała sie Ash. - Nie dzisiaj.
- Przepraszam. - pociągnęłam nosem, ocierając policzki. - Już okej. - uśmiechnęłam się lekko. - Torebka jest piękna. - spojrzałam na prezent.
- Zobacz co jest w środku. - zaśmiała się Shay, zagryzając wargę.
Niepewnie otworzyłam torbę i wyjęłam z niej cienie do oczu, perfumę, sukienkę i bieliznę. Spojrzałam pytająco na dziewczyny.
- To dla Justina. - uśmiechnęły się.
- Dla Justina? - zaśmiałam się. - Myślałam, że to moje urodziny.
- No tak, ale Justin pewnie będzie czuł się przygaszony, że jesteś w centrum uwagi, wiesz o co chodzi. Założysz tą bieliznę...i od razu poczuje się lepiej. - zaśmiała się Cass.
- A sukienka jest na dzisiaj. - uśmiechnęła się Shay
- Jesteście szalone. - wybuchłam śmiechem, odkładając prezenty. - Dziękuję. - uścisnęłam jeszcze raz dziewczyny.
Czuję się naga w tej sukience. - mruknęłam, patrząc na siebie w lustrze.
- Jest cholernie seksowna! - pisnęła Cass, podchodząc do mnie i przytulając się do moich pleców.
- Nic nie zakrywa. - zmarszczyłam brwi.
- Wszyscy mężczyźni oszaleją na Twój widok. - zachichotała z tyłu Ashley, poprawiając swój makijaż.
- Wystarczy, że jeden oszaleje, ale...nie ma czasu nawet zadzwonić do swojej dziewczyny, a co dopiero, żeby przyjść na jej urodziny. - zironizowałam.
- Jess, daj spokój. Na pewno gdyby mógł to by zadzwonił. - westchnęła blondynka, tuląca się do moich pleców.
Wywróciłam oczy do tyłu, machając dłońmi przy oczach, żeby się nie rozpłakać. - Nieważne. - szepnęłam, po czym spojrzałam w lusterko i uśmiechnęłam się sztucznie. - Możemy iść. - przełknęłam ślinę.
- Na pewno jesteś gotowa? - spytała Shay.
- Tak. - skinęłam głową i obróciłam się do dziewczyn.
- Idziemy pokazać kto tu rządzi! - uśmiechnęła się Cassie, poprawiając włosy.
Na dole czekali na nas już chłopcy. Kiedy nas zauważyli od razu wstali.
- Ja pierdole. - sapnął Chaz.
- Wyglądam jak zdzira? - spojrzałam błagalnie na chłopaków.
- Wszystkie wyglądacie jak boginie. - zaśmiał się Fredo. - Jezu. - pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Dobra, chodźmy. - odezwał się Chaz, nie spuszczając nas z wzroku.
Zeszłyśmy ostrożnie ze schodów i wyszłyśmy na zewnątrz.
- To gdzie w końcu idziemy? - spytałam, otwierając drzwi od samochodu.
- Do clubu. - zaśmiała się Cassie, wsiadając za mną.
Na samym wejściu do clubu, muzyka dudniła mi w piersi. Uwielbiam to uczucie, kiedy moje ciało idealnie zgrywa się z rytmem muzyki. Dziewczyny zaprowadziły mnie do zarezerwowanego stolika, przy którym po chwili siedziałyśmy i piłyśmy kolorowe drinki. Niespełna trzydzieści minut później dołączyli do nas Ian i Lucas.
- Wszystkiego najlepszego! - uśmiechnął się Ian, ściskając mnie.
- Awh, dzięki. - zagryzłam wargę, odwzajemniając uścisk.
- Mały upominek od nas. - uśmiechnął się Lucas, wyciągając przed siebie torebkę.
- To nie seksowna bielizna, ani...jakaś zabawka? - przełknęłam ślinę, niepewnie biorąc torebkę do ręki.
- Otwórz. - zaśmiali się chłopcy.
Westchnęłam i otworzyłam torebkę.
- Kamasutra, serio? - spojrzałam z niedowierzaniem na chłopaków. - No co jest z wami?! Osiemnastka to jakiś zboczony wiek? - zaśmiałam się, wyciągając dalej. Miś, kartka urodzinowa i - Perfumy! Dziękuję! - pisnęłam, rzucając się chłopakom na szyję.
- Mogliśmy jej kupić perfumy. - mruknął Chaz.
- Wasz prezent też jest super. - parsknęłam do blondyna.
Chłopak zrobił smutną minę, wydymając usta, na co go mocno uściskałam.
- Okej. - zaśmiał się po chwili.
- Idziemy zatańczyć? - spytały dziewczyny.
- Jasne! - uśmiechnęłam się do nich.
- Zraz do was przyjedziemy. - powiedział Fredo, sącząc drinka.
- Okej. - skinęłam głową, złapałam dziewczyny za rękę i ruszyłyśmy na parkiet.
Dawno się tak dobrze nie bawiłam, ale jeszcze lepiej bym się bawiła, gdyby był tu Mike i Justin. Ta myśl uderzyła we mnie jak kubeł zimnej wody. Stanęłam w miejscu, przez co dziewczyny spojrzały mnie zdziwione.
- Co jest? - krzyknęła Shay.
- Zmęczyłam się. - odkrzyknęłam, zmuszając się na uśmiech.
- A teraz coś wolnego dla solenizantki, która ma dzisiaj osiemnaste urodziny! Jessica, wszystkiego najlepszego! - krzyknął Dj, po czym zaczęła się wolna piosenka.
- Serio? - zachichotałam.
- To nie my! - pokręciły energicznie głowami.
Po chwili poczułam parę rąk oplatających mnie w pasie i ciepły oddech na szyi. - Tatuś wrócił. - ochrypły głos trafił wprost do mojego ucha.
- Justin. - szepnęłam zamurowana, patrząc na uśmiechające się od ucha do ucha dziewczyny.
Szybko się odwróciłam i mocno wtuliłam w chłopaka. - Przyjechałeś. - krzyknęłam.
- Nie mógłbym tego opuścić. - zaśmiał się, biorąc mnie na ręce.
- Dlaczego nie dzwoniłeś? - zmarszczyłam brwi, patrząc mu w oczy. - Boże! Co Ci się stało? - spytałam zaszokowana, widząc poobijaną twarz chłopaka. Oczy momentalnie zaszły mi łzami.
- Chodź. - westchnął, biorąc mnie za rękę i prowadząc w stronę zarezerwowanego stolika.
- Co Ci się stało? - ponowiłam pytanie, ciągnąc go za rękę.
- Powiedziałem Twojemu bratu, że kiedyś się z Tobą ożenię, więc podbił mi oko. - przewrócił oczami, sadzając mnie na swoich kolanach.
- Mike! Do cholery jasnej! - krzyknęłam i zaczęłam okładać brata pięściami.
- Miał Twoje majtki! - pisnął, zasłaniając się rękoma.
Momentalnie się zatrzymałam i poczerwieniałam na twarzy.
- Justin! - skarciłam go.
- Kupiłem Ci prezent! - uśmiechnął się półgębkiem.
Zacisnęłam mocno szczękę i wzięłam od chłopaka torebkę z prezentem. Wyjęłam pudełko owiązane czerwoną kokardką, po czym ją odwiązałam i natychmiast zamknęłam wieczko.
- Co to? - zaśmiała się Cassie.
- N-nic. - zająknęłam się, chowając z powrotem opakowanie. Dalej była koronkowa bielizna, prezerwatywy. - Um, Justin....gdzie ten prezent dla mnie? - zmarszczyłam brwi.
- To jest ten prezent. - zaśmiał się, podciągając mnie wyżej.
- Myślę, że to dla Ciebie. - szepnęłam.
- Nie....jest dla Ciebie....ale ja też z tego skorzystam.. - zaśmiał się.
Przewróciłam oczami i odstawiłam torebkę.
- Co jeszcze dostałaś? - spytał, jeżdżąc rękoma po moich nagich udach.
Wstałam i nachyliłam się po torebkę z prezentem od Iana i Lucasa, po czym podałam ją Justinowi.
- Kurwa, gdzie zgubiłaś resztę sukienki? - warknął Justin, okrywając mnie swoją kurtką. - Włóż to.
- Justin. - warknęłam.
- Justin, daj spokój. To prezent od nas. - odezwała się Cassie.
- Prezent? Okej, może w tym chodzić, ale tylko w domu! Nie na imprezy, gdzie widzą ją inni mężczyźni! - krzyknął, sadzając mnie sobie na kolana.
- Justin ma rację. - odezwał się Mike.
- Jezu! Jestem na imprezie, wszyscy tak wyglądają. - zdjęłam z siebie kurtkę.
- Włóż tą kurtkę, Jessica. - powiedział stanowczo Mike, patrząc na mnie morderczym wzrokiem.
Przełknęłam ślinę. - Mike!
- Wkładasz kurtkę, albo zabieram Cię do domu. - wyszeptał Justin przy moim uchu. Boże, zachowują się jak moi ojcowie.
- Dobra! - warknęłam, ponownie zakładając kurtkę Justina, ruszając się przy tym na kolanach chłopaka.
- Kurwa. - jęknął cicho Justin.
- Co znowu? - warknęłam, zapinając skórzaną kurtkę.
- Rusz jeszcze raz biodrami to zobaczysz. - jęknął, zagryzając płatek mojego ucha.
- Jesteśmy w clubie! - odwróciłam głowę do chłopaka.
- W razie czego mam samochód..
- Jezu. - przyłożyłam dłoń do czoła.
- Co to? - chłopak zmarszczył brwi, biorąc książkę do ręki, którą dostałam od chłopaków.
- Przeczytaj? - uniosłam brwi.
- Cholera, to będzie dobre. - uśmiechnął się szeroko, wystawiając książkę przede mnie i zaczął przewracać strony. - Spójrz, co Ty na to? - spytał, zostawiając na stronie z pozycją na misjonarza. - Kurwa, to jest zajebista książka!! Od kogo to prezent? - spytał, rozglądając się po naszym stoliku.
- Od Iana i Lucasa. - westchnęłam.
- Dzięki! - krzyknął Justin, wystawiając rękę zwiniętą w pięść do chłopaków. - Na pewno się przyda.
- Jezu. - szepnęłam, czując jak się rumienię. Dzięki Bogu, że oświetlenie tutaj jest marne i na pewno nie widać moich rumieńców.
- Coś jeszcze ciekawego dostałaś? - spytał, nadal przeglądając książkę.
- Wibrator...tą sukienkę, bieliznę..torebkę.
- Co? - krzyknął, odkładając książkę.
- Torebkę, sukienkę...-zaczęłam na nowo wymawiać.
- Wibrator? - warknął, mocno mnie obejmując. - Od kogo? - syknął.
- Od nas. - uśmiechnął się szeroko Chaz.
- Zapomniałem, że mam Cię zabić. - Wycedził przez zaciśnięte zęby Justin, po czym ściągnął mnie z kolan i wstał.
- Justin. - pociągnęłam go za bluzkę, żeby z powrotem usiadł, po czym usiadłam na nim okrakiem.
- Podwalał się do Ciebie! - warknął.
- Justin. - westchnęłam, łapiąc go za policzki. - Tylko żartował.
- Z tym gównem na baterie też? - zacisnął mocno szczękę, kładąc ręce na moich pośladkach.
- Cassie, chodź zatańczyć, bo mnie kurwica weźmie, jak widzę, jak ten pajac obmacuje moją siostrę. - warknął Mike, wstając.
- On mnie nie obmacuje! - pisnęłam, patrząc na brata.
- Faktycznie, robi Ci masaż pośladków. - przewrócił oczami, ciągnąc za sobą blondynkę.
- Jesteś okropny! - sapnęłam.
- Twój prezent jest w domu, u Ciebie w pokoju. - powiedział na odchodne.
Westchnęłam i położyłam głowę na ramieniu Justina. - Justin, gorąco mi. - jęknęłam mu w szyję. - Mogę zdjąć kurtkę?
- Możesz ją rozpiąć. - westchnął.
Wyprostowałam się i rozpięłam kurtkę.
- Ślicznie wyglądasz. - uśmiechnął się szatyn.
- Idziecie tańczyć? - spytał Fredo.
- Nie. - odezwał się Justin, przyciągając mnie bliżej do siebie.
- Mówiłeś, że to nawet nie jest sukienka. - zaśmiałam się.
- Bo nie jest. - mruknął, całując moją szyję. - Ale i tak jest seksowne. - szepnął, robiąc mi malinkę. - Później pójdziemy do mnie. Przygotowałem coś dla Ciebie.
- Dla mnie, czy dla Ciebie? - zaśmiałam się.
- Dobra, dla nas. - wyszczerzył się.
- Będę musiała ubierać strój?
- To później. - szepnął, zjeżdżając ustami na mój dekolt.
- Justin, jesteśmy w clubie. Tu są ludzie. - wydyszałam, wplatając palce w jego włosy.
- Wyglądasz tak cholernie seksownie i jeszcze tak bardzo się za Tobą stęskniłem. - jęknął, obejmując dłonią moją pierś.
- Justin. - pisnęłam, zdejmując jego rękę z piersi.
- Chodź ze mną do ubikacji. - wydyszał, zagryzając moją wargę.
- Nie. - pokręciłam głową.
- To do auta. - znowu zaczął całować moją szyję. - Proszę. Czuję się jakbym wziął viagre. - delikatnie ugryzł mnie w szyję.
- Ehe, czuję - jęknęłam, odchylając głowę na bok.
- Proszę. Jess, kochanie. Pomóż mi.
- Później. - sapnęłam. - Chodź zatańczyć. - próbowałam zejść z jego kolan, ale mocniej ścisnął mój tyłek.
- Możesz tu zatańczyć. Dla mnie. - uśmiechnął się szelmowsko.
- Brałeś coś? - spytałam, szukajac w jego oczach jakichkolwiek oznak, że brał narkotyki.
- Nie biore.
- Idę do ubikacji.
- Nie idź.
- Justin!
- Ale przyjdziesz zaraz? - zrobił słodkie oczka.
- Tak. - zachichotałam i wstałam. - Zaraz będę.
- Kocham Cię - chłopak pociągnął mnie za rękę i pocałował.
- Ja Ciebie też. - odwzajemniłam pocałunek.
- Zaraz do Ciebie przyjdę.
- Nawet się nie waż! - puściłam jego rękę. - 15 minut i jestem z powrotem. - posłałam mu buziaka w powietrzu i zeszłam ze schodków. Zaczęłam się przeciskać przez tłum spoconych ludzi, aż ujrzałam w kącie toalety. Miałam zamiar stanąć w kolejce, kiedy ktoś złapał mnie pod ramie i zaciągnął do jakiegoś korytarza za drzwiami.
- Co jest do cholery? - warknęłam, odwracając się do osoby, która mnie tu zaciągnęła. Myślałam, że to któryś z chłopaków, z którymi tu przyszłam, kiedy okazało się, że to żaden z nich. Mężczyzna, przyłożył mi szmatkę do ust i nosa nasączoną czymś śmierdzącym, po czym powoli zaczęły uginać się pode mną kolana.
KONIEC CZĘŚCI 1
ŻE CO?! JAK TO PORWALI JĄ ?! W URODZINY DO CHOLERY?!
OdpowiedzUsuńUhh.. A miało być tak fajnie, mieli pojechać do Justina.. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńJestes wspaniala !!!!!!!!!! Przepraszam Cię bo ja tez kilka razy pytalam kiedy rozdzial. Wiem ze mozesz nie miec czasu ja tez go nie mam. Czekam na nastepny kochana <3
OdpowiedzUsuńLepszego momentu nie mogłaś wybrać na skończenie rozdziału . Ale boże , boże oczywiście zajebiście piszesz nie mogę doczekać się drugiej części <3
OdpowiedzUsuńBoże cudowne i to porwanie w jej urodziny. Nie no zadziwiasz mnie kocham cię dziewczyno <3
OdpowiedzUsuńZe co kurwa. Jak ja mogli porwac ?! Teraz?! serio ?!
OdpowiedzUsuńAle prezenty huehue ;)
hahaha kocham to <3 ale jak to znowu ? a było tak pięknie :(
OdpowiedzUsuńOMB ja chcę next!!!!!!!
OdpowiedzUsuńFAST zakochałam się w tym :*
A miało być tak pięknie :C no nie boję się .. ; /
OdpowiedzUsuńciekawie się zapowiada czekam na nn. // @rosiu_
OdpowiedzUsuń'zle rzeczy przytrafiają się dobrym ludziom' =.=
OdpowiedzUsuńrozdział swietny *.* czekam nn ; **
a zapowiadało się tak pięknie .. asdfghjhgfdsasdfgh świetny *,* czekam na następny - @thisswaggirl_JB
OdpowiedzUsuńNo kurwa kurwa serio ? Teraz to chyba nie wytrzymam z ciekawości co się stanie e drugiej części. Ale i tak rozdział jest tak samo wspaniały jak ty :)
OdpowiedzUsuńo mój boże akurat teraz wiej urodziny musieli ją porwać ale Justin na to nie pozwoli
OdpowiedzUsuńCO CO CO CO CO CO ?????? O Boże! NIE BŁAGAM TYLKO NIE TO!
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału! Proszę dodał szybko! Kocham Cię!
@JustenAkaMyLove
o niee..co sie dzieje noo ? ; o kto to ? Dlaczego ? Masakra..niech Justin ją ratuje ; c genialny rozdzial <3
OdpowiedzUsuńraaaany... dlaczego?! co?! jak?! nieeee!!! ale Justin bd miał wkurw.. masakra! czekam nn i nie wiem czy doczekam. kocham <3
OdpowiedzUsuń@PoliShSWaG_
Początek znakomity, przepełniony humorem jak zawsze z resztą. Ogólnie koniec to łaaał :o Tak w urodziny ją porwać, oby Justin ją uratował. ;)
OdpowiedzUsuńROZDZIAŁ OGÓLNIE GENIALNY. <3
Porwali ją ????? Co??? Juz nie moge sie doczekac następnego :)
OdpowiedzUsuńO Kurde ,COO? Porwali ja? oO
OdpowiedzUsuńTo tak wciąga,jesteś cudowna!
Czekam nn <3
Ją pierdole nie zniow... kur.. justina rozsadzi za to, musi wyczaic teraz że cos nie tak i odbije ją zanim ją wezma...
OdpowiedzUsuńlubię justina napalonego hahaha genialne
genialny rozdział mimo końcówki <3
Haha nie no prezenty były mega ! Jeny twoje opowiadania tak wciągają, że mogłabym je czytać cały czas ♥ Jak mogli ją porwać w jej urodziny ?!? Mogła lepiej iść do łazienki bz Justinem ^^ Ciekawe co będzie dalej. Czekam na nn :)
OdpowiedzUsuń@roixana
Nie, nie, tylko nie to, miało byc tak fajnie. Mieli isc do Justina i miałao się dziać^^ xd, a tu jakiś koleś nie wiadoma skąd. Rozdział jak zwykle genialny ;D
OdpowiedzUsuńWOW
OdpowiedzUsuńJUSTIN *.*
znowu ją porwali ?
ja pieprze ta dziewczyna ma takiego pecha!
Uwielbiam to opowiadanie ^_^
Nie moge już się doczekać nn. :D
JEDYNE SŁOWA KTÓRE PRZYCHODZĄ MI TERAZ DO GŁOWY TO O KURWA.
OdpowiedzUsuńOMG
W ZYCIU BYM SIE TEGO NIE SPODZIEWAŁA.
I ZNOWU WIĘKSZOŚĆ ROZDZIAŁU BYŁA TAKA BEKOWA. W JEDNYM FRAGMENCIE SIE NAWET ZE SKOECHU PORUCZALAM HAHAHAHAHAHAHAHAH
DZIEKUJE ZA INFORMOWANIE
ILY
@luoeh
Zajebiście kicia, nie umiem się doczekać części drugiej. kc normalnie ^^
OdpowiedzUsuńCo do kur...?! Porwali ją... o nie ;c czekan na nn! Kocham Cię i dziękuje <3 yolo
OdpowiedzUsuńCO CO CO CO CO CO CO CO CO KONIEC?! TERAZ?! WEŹ................ JEZU DJHVHFGDHDBGSYGVDHDD WIEDZIAŁAM ŻE COŚ SIĘ STANIE, WIEDZIAŁAM! *-* JEJU FFDDD CUDOWNE
OdpowiedzUsuńPorwanie ? W urodziny ? Serio ?!
OdpowiedzUsuńkto to był?
OdpowiedzUsuńpisz szybko, a rozdział jak zwykle super
O boże! Nie, proszę. Nie teraz. Cholera. Uwielbiam to ff *-*
OdpowiedzUsuń@ayejdbx
MÓJ BOŻE NIE, NIE MOGŁAŚ MI TEGO ZROBIĆ I SKOŃCZY ROZDZIAŁU W TAKIM MOMENCIE...MOJE SERCE ROZPADA SIĘ NA MAŁE KAWAŁECZKI! Mój Boże tak bardzo kocham twój blog, mogę się jednocześnie uśmiać po pachy, popłakać, a po chwili zaniepokoić i zdziwić, naprawdę twój blog wywołuje tak dużo emocji, że sprawdzam niemal codziennie czy nie ma nowego rozdziału mimo, że mam go dodanego do obserwowanych..Także proszę nie męcz mnie i szybko dodaj nastepny! :)
OdpowiedzUsuńMÓJ BOŻE NIE, NIE MOGŁAŚ MI TEGO ZROBIĆ I SKOŃCZY ROZDZIAŁU W TAKIM MOMENCIE...MOJE SERCE ROZPADA SIĘ NA MAŁE KAWAŁECZKI! Mój Boże tak bardzo kocham twój blog, mogę się jednocześnie uśmiać po pachy, popłakać, a po chwili zaniepokoić i zdziwić, naprawdę twój blog wywołuje tak dużo emocji, że sprawdzam niemal codziennie czy nie ma nowego rozdziału mimo, że mam go dodanego do obserwowanych..Także proszę nie męcz mnie i szybko dodaj nastepny! :)
OdpowiedzUsuńPo prostu kocham *.* Genialny rozdział. Przerwać w takim momencie? ;c Ciekawe kto stoi za tym porwaniem. Nie mogę już doczekać się następnego rozdziału c;
OdpowiedzUsuńświetny rozdział♥ nie mogę się doczekać kolejnego i jaka będzie w nim akcja*.* much love xoxo
OdpowiedzUsuńCO KURWA JA PIERDOLE CO TO MA BYĆ, JUŻ MYŚLAŁAM ZE BĘDZIE ZAJEBISTY ROZDZIAŁ (JEST ZAJEBISTY) A TU TAKIE ZAKOŃCZENIE ;-;
OdpowiedzUsuńNieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee :'( ale zakończeniee..... i koniec love story :c....ale rozdział zajebisty jak zawsze ;*
OdpowiedzUsuńTylko nie to, jess znowu będzie cierpieć :c akurat w urodziny :C
OdpowiedzUsuńno serio w urodziny? a ta btw rozdział jest świetny <3
OdpowiedzUsuńJeju, w urodziny :C
OdpowiedzUsuńGratuluje! Twój blog został właśnie nominowany do VBA, więcej szczegółów znajdziesz u mnie http://prawda-klamstwo.blogspot.com/ ;*
OdpowiedzUsuńWitam, chciałam Cię poinformować, że zostałaś nominowana do nagrody Libsen Award! :) Więcej informacji tutaj: http://justin-bieber-story-love.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZajebisty :*
OdpowiedzUsuńprzeczytalam 1 czesc w 2 dni :P super !! szkoda ze to koniec radosci :( kocham <3
OdpowiedzUsuń