Wyszliśmy z domu i ruszyliśmy do samochodu.
- No i co u niej? - spytał niepewnie Christian, wsiadając do samochodu. - Ładna jest. - powiedział z uznaniem.
- Masz na nią nie patrzeć - warknął.
- Ach! Jaki zazdrosny - zaśmiał się.
- Zamknij się - syknąłem i odpaliłem samochód.
- Dalej nie odpowiedziałeś mi na pytanie.
- Jest z nią dobrze...chyba lepiej będzie jak zostanie tak jak jest - westchnąłem.
Christian pokręcił głowa i już się nie odezwał.
- Potrzymaj kierownice - mruknąłem.
Chłopak zrobił to o co go poprosiłem, a ja w tym czasie wyciągnąłem paczę papierosów z kieszeni. Włożyłem jednego do ust i odpaliłem, odbierając od blondyna kierownice.
- Więc jak to załatwimy? - spytał.
- Zastrasze go - wzruszyłem ramionami.
- Tylko? - zaśmiał się.
- Nic więcej nie mogę, jeśli nagle przypadkiem sobie zniknie i nie wiadomo jak znajdzie się w lesie bez ubrań to podejrzenia od razu padną na mnie, bo to ja go pobiłem, a po drugie..nie chcę, żeby Jessica miała coś do mnie - westchnąłem.
- Przecież ją uderzył, nie będzie nad nim płakać.
- Jeszcze wczoraj był jej chłopakiem - zacisnąłem mocniej dłonie na kierownicy, wyobrażając sobie, że mógł ją dotykać, całować..
- Justin! - krzyknął i poczułem pieczenie na policzku.
- Co Ty kurwa robisz? - wrzasnąłem i szybko wziąłem papierosa ze spodni, który mi wypadł. - Chcesz mi spalić jaja? - zacząłem strzepywać popiół.
- Minęliśmy jakiś szpital
- Kurwa! - ostro zahamowałem i zawróciłem. Zatrzymaliśmy się pod szpitalem, wyrzuciłem niedopałek papierosa i ruszyliśmy do szpitala.
- Stary, ale odwiedziny już dawno się skończyły. - szepnął za mną Christian.
Zacisnąłem mocno szczękę i przystanąłem w miejscu.
- I tak nie wiemy w jakiej sali leży, musimy zapytać pielęgniarkę. - ruszyliśmy znowu do wejścia. Rozejrzałem się na boki i dostrzegłem kobietę siedzącą za biurkiem, która prawdopodobnie oglądała jakiś serial na małym telewizorze. Podszedłem do jej biurka nachylając się.
- Tak? - spytała zdezorientowana brunetka.
- Dobry wieczór - uśmiechnąłem się.
- Dobry wieczór - zmarszczyła brwi. - w czym mogę Ci pomóc?
- Widzisz - zmrużyłem oczy, starając się odczytać jej imię z plakietki.- Beth?
- Tak - poprawiła swoje imię.
- Przyszedłem odwiedzić chłopaka, który został dzisiaj pobity na imprezie, chcę sprawdzić co u niego. Martwię się trochę, bo to ja go tu przywiozłem.
- Przykro mi skarbie, ale odwiedziny już dawno się skończyły - wydęła usta i wróciła do oglądania serialu.
- Hej, Beth. Nie bądź taka - zrobiłem smutną minę - Jutro wyjeżdżam. - westchnąłem.
- Zawsze możesz zadzwonić - uśmiechnęła się i sięgnęła ręką po pączka.
- Beth, proszę, nie zasnę jeśli nie dowiem się co z Kyle'em
Kobieta obróciła się do mnie, marszcząc brwi.
- Dobrze, tylko szybko! sala 213a - pokręciła głową.
- Dziękuję, księżniczko - puściłem jej oczko i machnięciem ręki dałem znak Christianowi, że możemy iść.
- Która sala? - zaśmiał się pod nosem.
- 213 a. Coś nie pasuje? - uniosłem brew, idąc.
- Nie, nic - parsknął. - Zawsze dobrze Ci wychodziło podrywanie starszych panienek - wybuchł śmiechem.
- Ty na pewno lepiej byś to rozegrał - warknąłem. - Stój pod salą, ja to załatwię, pukaj jak ktoś będzie się zbliżał - mruknąłem i wszedłem do sali. Chłopak był nieźle poobijany, głowę miał zabandażowaną, na policzku szwy, kłykcie też miał zabandażowane.
Podszedłem do łóżka i usiadłem na krzesełku. Chwilę na niego patrzyłem, po czym uniosłem rękę i uderzyłem go w policzek.
- Budź się - warknąłem.
Chłopak momentalnie oprzytomniał.
- C-Co się dzieje? - spytał zmieszany.
- Cześć, Kyle! - uśmiechnąłem się.
- Czego chcesz? - spytał przestraszony.
- Och, bardzo wiele rzeczy, na początek chciałbym Cię zakopać w ziemi - uśmiechnąłem się. - Ale nie po to tu przyszedłem - uśmiechnąłem się ciepło.
- Więc o co chodzi? - przełknął ślinę.
- Widzisz, może i Jessica nie pamięta wielu rzeczy, ale kiedy tu przyjechała zdążyła mi opowiedzieć jakim gównem jesteś. - wzruszyłem ramionami.
- Nic jej nie zrobiłem! To zakłamana dziwka! - warknął.
Uderzyłem go mocno w policzek, na co próbował krzyknąć, ale w miarę szybko zdążyłem zatkać mu buzię.
- Jeszcze raz ją tak nazwiesz, a utnę Ci kutasa - powiedziałem śmiertelnie poważnie, nadal trzymając rękę na jego ustach. - Przyszedłem pogadać, co rzadko robię z takimi kreaturami jak Ty, więc stul pysk i słuchaj co mam Ci do powiedzenia, bo nie będę powtarzał.dwa razy, zrozumiałeś?
Chłopak szybko pokiwał głową, więc powoli zdjąłem z jego ust rękę i z powrotem usiadłem na krzesełku.
- Zrobimy tak - przetarłem twarz dłonią i głośno wypuściłem powietrze z płuc. - Znikniesz całkiem z życia Jessici, wyjedziesz stąd i będziesz mógł sobie dalej żyć. Niech się dowiem, że chociaż na nią spojrzałeś, to przyjadę do tego pieprzonego Nowego Jorku i obiecuję Ci, że Cię zabiję - uśmiechnąłem się. - A spróbuj uderzyć jeszcze raz jakąś dziewczynę, to najpierw Cię potnę, a później zakopie w lesie. Już dawno powinieneś nie żyć. Myślisz, że nie wiem, że nękałeś Jessice przez telefon? To ze mną rozmawiałeś, nawet nie zdajesz sobie sprawy ile mnie kosztuje powstrzymywanie się teraz, żeby Cię nie zabić za to co jej zrobiłeś - wycedziłem przez zęby i w tym momencie ktoś zapukał do drzwi.
- Cóż, na mnie już czas. Pamiętaj! Jeszcze raz podniesiesz rękę na jakąś dziewczynę, to Ci je połamie, a spojrzysz jeszcze raz na moją dziewczynę, to Cię zabiję - wzruszyłem ramionami.
- Ona nie jest Twoją dziewczyną - zaśmiał się, kiedy byłem już odwrócony plecami i łapałem za klamkę. Mocno zacisnąłem szczękę i odwróciłem się do niego z powrotem. Kyle otworzył szeroko oczy w zdziwieniu. Myślał dupek, że puszcze mu to płazem?
- Wiesz co? Może od razu Cię zabije - uśmiechnąłem się, nachylając się nad nim.
- Co? Nie! Pomo..!- szybko zatkałem mu usta, a drugą ręką nacisnąłem na złamany nos.
- Ona jest moją dziewczyną! - syknąłem, odłączyłem jakieś kabelki i wyszedłem szybko z sali.
- Co tak długo? - warknął Christian.
- POMOCY! - usłyszeliśmy za sobą.
- Musiałem mu coś wytłumaczyć - westchnąłem i pośpiesznie wyszliśmy ze szpitala. Obejrzałem się ostatni raz za siebie i wsiadłem szybko do samochodu od razu odjeżdżając.
- Myślałeś kiedyś o wyścigach? - spytał nagle chłopak.
- Co? - spytałem zmieszany, przyspieszając.
- Szybko jeździsz, powinieneś tego spróbować, to na pewno lepsze od sprzedawania narkotyków.
Zmarszczyłem brwi i zaparkowałem do domem.
- Nie wiem. - wzruszyłem ramionami, wychodząc z samochodu.
- Zastanów się, to niezła zabawa, tylko trochę niebezpieczna. No i trzeba wyłożyć trochę hajsu, żeby dopracować ten wóz.
- Wkręciłbyś mnie w to? - spytałem, wchodząc do kuchni.
- Jasne, ale nie możesz mnie wychujać. Ręczę za Ciebie wtedy i jeśli już w to wchodzisz, to nie wycofujesz się, jasne?
- Jasne - skinąłem głową, otworzyłem lodówkę, napiłem się soku i poszedłem na górę.- Idę spać, dobranoc mały kutasie - zaśmiałem się.
- Hej! Sam masz małego! - krzyknął z dołu Christian.
- Nie płacz! - przewróciłem oczami, nadal się śmiejąc, po czym wszedłem do swojego pokoju. Padłem na łóżko i od razu wziąłem telefon do ręki. Odblokowałem ekran, przez co od razu powitało mnie zdjęcie uśmiechniętej Jessici. To jest ta jedyna, z nią chcę spędzić resztę życia. Jestem tego pewien. Zakochałem się i zrobię dla niej wszystko.
- Kurwa - przetarłem twarz dłońmi - wymiękam przez nią.
Wszedłem w galerię i zacząłem przeglądać jej zdjęcia Kiedy nagle na zdjęcie zasłoniło przychodzące połączenie od Mike’a. Zmarszczyłem brwi i przystawiłem telefon do ucha.
- Co? – warknąłem.
- Przyjedź tu, kurwa w tej chwili – syknął, ciężko dysząc.
- Co się stało? – natychmiast się podniosłem do pozycji siedzącej.
- Przyjedź tu, albo sam do Ciebie przyjadę i Cie zabije, skurwysynie!
- Zaraz będę – natychmiast się rozłączyłem i zbiegłem po schodach, na dole zorientowałem się, że pewnie przyda mi się Christian, więc zawróciłem i wszedłem do jego pokoju, akurat wychodził w ręczniku z łazienki.
- A Ty tu czego? – zmarszczył brwi. – Jestem półnagi! Odwróć się! – zaśmiał się i zasłonił rękami sutki.
- Kto Cię spłodził? – pokręciłem głową. – Ubieraj się, szybko! U Mike’a coś się dzieje.
- Mam wziąć broń?
- N-nie wiem..- zmarszczyłem brwi. – Pospiesz się, czekam na dole. – rzuciłem i wyszedłem z jego pokoju, nie musiałem długo czekać. Już po chwili wychodziliśmy z domu.
- Mówił coś jeszcze? – spytał Christian, przeczesując palcami mokre włosy.
- Nie – pokręciłem głową. – Ale na pewno coś się stało
*Jessica*
Po przyjściu do domu od razu zadzwoniła do mnie Cass, żebym u niej nocowała. Zabrałam swoje rzeczy i wyszłam przed dom, gdzie dalej siedział Mike.
- Gdzie idziesz? - spytał.
- Do Cass, będę u niej nocowała - wzruszyłam ramionami i zeszłam ze schodów.
- Czekaj, zawiozę Cię - natychmiast się podniósł, otrzepując spodnie.
- Jezu, o co wszystkim chodzi? - mruknęłam. Nigdzie nie mogę wyjść sama - przewróciłam oczami.
- Wsiadaj do samochodu, za dużo gadasz.
Głośno westchnęłam i wsiadłam do samochodu, po chwili byliśmy pod domem Cass.
- Uh...Jess - zagadnął niepewnie, kiedy już łapałam za klamkę.
- Tak? - spojrzałam na niego marszcząc brwi.
- Cassie ma chłopaka? - zagryzł dolną wargę.
- Co? - zaśmiałam się. - Cassie Ci się podoba? - uśmiechnęłam się szeroko.
- Ne, tak po prostu pytam...fajna jest - wzruszył ramionami.
- Och! - pokiwałam głową, śmiejąc się. - Nie wiem...znaczy, nie pamiętam - skrzywiłam się. - Zapytam ją
-Nie mów, że pytałem.
- Jasne - parsknęłam. - Do jutra - cmoknęłam go w policzek i wyszłam z samochodu.
- W końcu - w drzwiach jak na zawołanie pojawiła się blondynka.
- Hej, nie narzekaj - zaśmiałam się.
Dziewczyna pomachała do auta i podeszła do mnie, mocno mnie ściskając.
- Jak się czujesz? - skrzywiła się.
- Nie najgorzej - mruknęłam. - Justin był u mnie - uśmiechnęłam się lekko.
- Świetnie! - również się uśmiechnęła. - Pasowalibyście do siebie - wypaliła nagle.
- Co? - zakrztusiłam się własną śliną, wchodząc do jej pokoju.
- No wiesz...skoro Kyle okazał się dupkiem, chociaż ja wiedziałam to już, jak go poznałam - powiedziała z pogardą. - To...Justin jest wolny. Jest naprawdę kochany...
Uniosłam jedną brew w zdziwieniu.
- Jest kolegą Mike'a. - przewróciłam oczami. - Może i jest gorący, ale...to dalej kolega mojego brata i ten sam chłopak, który utrudniał mi życie, kiedy mieszkaliśmy tu z rodzicami - zaśmiałam się.
- Och, przestań. Zawsze Ci się podobał - machnęła ręką.
- To co - zarumieniłam się lekko.
- A! a! a! - Zaczęła krzyczeć. - Widzę ten rumieniec! - wskazała na mnie palem.
- Zamknij się! - rzuciłam w nią poduszką. - Powinnaś mnie pocieszać!
- Ach tak! Jest po czym! Twój chłopak, który Cię uderzył, wylądował w szpitalu, zamiast w kostnicy. Nie mogę uwierzyć, że Justin dał mu żyć - wydęła wargi.
- Przypomniało mi się kilka rzeczy - szepnęłam.
- Co? O Boże! - pisnęła podekscytowana dziewczyna i usiadła obok mnie. - Co dokładnie?
Zagryzłam dolną wargę i patrzyłam na nią niepewnie.
- Kochanie, mi możesz powiedzieć - pogładziła mnie po plecach.
Spuściłam wzrok na moje dłonie.- Bo..Kyle nie uderzył mnie pierwszy raz - szepnęłam.
- Co? - krzyknęła.
- On...próbował mnie kiedyś zgwałcić - bałam się na nią spojrzeć. - i wydaje mi się...że Justin o tym wie...
- Co? Jak? Skąd wiesz?
- Bo...kiedy usłyszał jak wołam do Kyle po imieniu, to Justin zaczął go jeszcze mocniej bić i później w domu...dziwnie rozmawiał z Mike'iem. Nie wiem, może mi sie wydawało...- wzruszyłam ramionami.
- Cholera - szepnęła.
- No właśnie...
- Justin powinien go zabić! - wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Hej, bez przesady - mruknęłam. - Nie trzeba zaraz nikogo zabijać...- mruknęłam.
- Coś jeszcze Ci się przypomniało? - spytała.
- Tak...pamiętam tego kolegę Justina co z nim przyjechał...to wszystko wydaje się takie dziwne, Justin nie chce, żeby Christian mi powiedział jak się poznaliśmy - przewróciłam oczami. - Mike nie pozwala mi zadawać się z Justinem. Boże! Co on mi zrobił, albo co ja jemu zrobiłam? - opadłam plecami na łóżko.
W końcu dotarliśmy na miejsce. Wysiedliśmy z samochodu i podbiegliśmy do drzwi Mike’a. Zapukałem i od razu zostałem pociągnięty za kurtkę i przyparty do ściany.- Gdzie idziesz? - spytał.
- Do Cass, będę u niej nocowała - wzruszyłam ramionami i zeszłam ze schodów.
- Czekaj, zawiozę Cię - natychmiast się podniósł, otrzepując spodnie.
- Jezu, o co wszystkim chodzi? - mruknęłam. Nigdzie nie mogę wyjść sama - przewróciłam oczami.
- Wsiadaj do samochodu, za dużo gadasz.
Głośno westchnęłam i wsiadłam do samochodu, po chwili byliśmy pod domem Cass.
- Uh...Jess - zagadnął niepewnie, kiedy już łapałam za klamkę.
- Tak? - spojrzałam na niego marszcząc brwi.
- Cassie ma chłopaka? - zagryzł dolną wargę.
- Co? - zaśmiałam się. - Cassie Ci się podoba? - uśmiechnęłam się szeroko.
- Ne, tak po prostu pytam...fajna jest - wzruszył ramionami.
- Och! - pokiwałam głową, śmiejąc się. - Nie wiem...znaczy, nie pamiętam - skrzywiłam się. - Zapytam ją
-Nie mów, że pytałem.
- Jasne - parsknęłam. - Do jutra - cmoknęłam go w policzek i wyszłam z samochodu.
- W końcu - w drzwiach jak na zawołanie pojawiła się blondynka.
- Hej, nie narzekaj - zaśmiałam się.
Dziewczyna pomachała do auta i podeszła do mnie, mocno mnie ściskając.
- Jak się czujesz? - skrzywiła się.
- Nie najgorzej - mruknęłam. - Justin był u mnie - uśmiechnęłam się lekko.
- Świetnie! - również się uśmiechnęła. - Pasowalibyście do siebie - wypaliła nagle.
- Co? - zakrztusiłam się własną śliną, wchodząc do jej pokoju.
- No wiesz...skoro Kyle okazał się dupkiem, chociaż ja wiedziałam to już, jak go poznałam - powiedziała z pogardą. - To...Justin jest wolny. Jest naprawdę kochany...
Uniosłam jedną brew w zdziwieniu.
- Jest kolegą Mike'a. - przewróciłam oczami. - Może i jest gorący, ale...to dalej kolega mojego brata i ten sam chłopak, który utrudniał mi życie, kiedy mieszkaliśmy tu z rodzicami - zaśmiałam się.
- Och, przestań. Zawsze Ci się podobał - machnęła ręką.
- To co - zarumieniłam się lekko.
- A! a! a! - Zaczęła krzyczeć. - Widzę ten rumieniec! - wskazała na mnie palem.
- Zamknij się! - rzuciłam w nią poduszką. - Powinnaś mnie pocieszać!
- Ach tak! Jest po czym! Twój chłopak, który Cię uderzył, wylądował w szpitalu, zamiast w kostnicy. Nie mogę uwierzyć, że Justin dał mu żyć - wydęła wargi.
- Przypomniało mi się kilka rzeczy - szepnęłam.
- Co? O Boże! - pisnęła podekscytowana dziewczyna i usiadła obok mnie. - Co dokładnie?
Zagryzłam dolną wargę i patrzyłam na nią niepewnie.
- Kochanie, mi możesz powiedzieć - pogładziła mnie po plecach.
Spuściłam wzrok na moje dłonie.- Bo..Kyle nie uderzył mnie pierwszy raz - szepnęłam.
- Co? - krzyknęła.
- On...próbował mnie kiedyś zgwałcić - bałam się na nią spojrzeć. - i wydaje mi się...że Justin o tym wie...
- Co? Jak? Skąd wiesz?
- Bo...kiedy usłyszał jak wołam do Kyle po imieniu, to Justin zaczął go jeszcze mocniej bić i później w domu...dziwnie rozmawiał z Mike'iem. Nie wiem, może mi sie wydawało...- wzruszyłam ramionami.
- Cholera - szepnęła.
- No właśnie...
- Justin powinien go zabić! - wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Hej, bez przesady - mruknęłam. - Nie trzeba zaraz nikogo zabijać...- mruknęłam.
- Coś jeszcze Ci się przypomniało? - spytała.
- Tak...pamiętam tego kolegę Justina co z nim przyjechał...to wszystko wydaje się takie dziwne, Justin nie chce, żeby Christian mi powiedział jak się poznaliśmy - przewróciłam oczami. - Mike nie pozwala mi zadawać się z Justinem. Boże! Co on mi zrobił, albo co ja jemu zrobiłam? - opadłam plecami na łóżko.
*Justin*
- Co jest, kurwa? – spojrzałem zdezorientowany na Mike’a.
- Mówiłeś, że ten sukinsyn nie żyje! – krzyknął.
- Hej, Mike! Spokojnie – Christian położył rękę na ramieniu bruneta.
- Nie wtrącaj się lepiej! – syknął, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Mike! uspokój się - dołączył do nas Alfredo.
Nieprzerwanie zaczął dzwonić mój telefon, który tylko podnosił nam ciśnienie.
- To przez niego! – krzyknął, mocniej mnie docisnął do ściany i odszedł na krok, przykładając pięść do ust.
- Wytłumaczy mi ktoś w końcu o co tu chodzi? – krzyknąłem, rozglądając się po wszystkich. – Gdzie jest Jessica? – moje serce przyspieszyło, a żołądek wywrócił w nieprzyjemny sposób.
- U Cassie – odezwał się Chaz.
Odetchnąłem z ulgą i otrzepałem kurtkę. – Więc po cholere mnie tu ściągacie i dlaczego Mike się do mnie rzuca. O co tu, kurwa chodzi? – krzyknąłem i telefon przestał dzwonić.
Podszedł do mnie Alfredo wręczając mi kamień zawinięty w kartkę papieru. Zmarszczyłem brwi i niepewnie wziąłem go do ręki, odwinąłem papier rozprostowałem w dłoni i zacząłem czytać na głos ‘’Jeszcze z Tobą nie skończyliśmy, dziwko ~N’’
- To niemożliwe! – zaśmiałem się bez humoru
- Ktoś rzucił to w okno Jessici – Mike podszedł do mnie niebezpiecznie blisko.
Przełknąłem ślinę i jeszcze raz przeczytałem tekst.
- Ona go zabiła – szepnąłem. – Christian sam widział – spojrzałem na blondyna za siebie.
- Strzeliła mu w głowę – potwierdził moje słowa.
- Och, więc zmartwychwstał? – warknął Mike.
- To nie może być on! – rzuciłem kamieniem w podłogę. – Może Jessica ma też innych wrogów? – sam w to nie wierzyłem, że mogłaby mieć wrogów. Telefon znowu przerwał rozmowę.
- Nikt z jej szkoły nie odważyłby się podejść choćby pod dom po pieprzone książki, a co dopiero jej grozić – syknął.
- Mike ma racje – wtrącił się Ryan.
- A Ty nie masz wrogów? – krzyknąłem do Mike'a
- Nie takich, którzy zadzierali z moją siostrą – przekręcił głowę na bok.
- Kurwa! – splunąłem.
- Odbierz ten pierdolony telefon! - wrzasnął brunet.
Sięgnąłem do kieszeni po telefon i przystawiłem go do ucha.
- Tak? - warknąłem.
- Bieber? - nie rozpoznałem głosu.
- Kto mówi? - zmarszczyłem brwi.
- James
- O co chodzi? - jeszcze mocniej zmarszczyłem brwi. Czego chce ode mnie policja? Sprawa została zawieszona.
- Nie zabiłeś Nicka. To - usłyszałem szelest kartek. - Brad McCann. Nick nadal żyje.
JEŚLI CHCESZ BYĆ INFORMOWANA TO PISZ W ZAKŁADCE 'INFORMOWANI'!!! NIE POD ROZDZIAŁEM!!
@JuustSmmile
Jeju, cudowny rozdział. Boje sie o Justina i Jessice ... mam nadzieje ze niż im nie będzie. Czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńOMG kocham <3 dalej :D
OdpowiedzUsuńświetny rozdział <3 czekam na nastepny :)
OdpowiedzUsuńO mój boże . Ale akcja :O
OdpowiedzUsuńOMG ale się działo ja chce żeby ona sobie przypomniała Justina ale cóż ty to piszesz nie ja i z utęsknieniem czekam na nn <333
OdpowiedzUsuńJak zwykle boski. Znowu coś sie zchrzaniło... ;(
OdpowiedzUsuńO mój boże O.o nie spodziewałam się tego ! Świetny rozdział czekam nn <33
OdpowiedzUsuńBoski <3 och nie mogę się doczekać jak Jessica przypomni sobie Justina <3 czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńOMG! *.* Opłacało się czekać! Świetny! Do następnego! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie! :) Świetny! http://impossible-twelve.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńTo jest Świetne..!! czekam na nn.. ♥
OdpowiedzUsuńAle super!!!
OdpowiedzUsuńJej! *.*
Dodasz jeszcze kolejny rozdział w te wakacje? :D
Kocham to opowiadanie!
oOOOJPRDL ALE SIĘDZIEJE !!! KOLEJNYY !!!
OdpowiedzUsuńMEGA < 3333
OdpowiedzUsuńSupeer <3 Boję się co będzie dalej :<
OdpowiedzUsuńO boże, genialny rozdział!
OdpowiedzUsuńDługo czekaliśmy, ale było warto, zdecydowanie ;)
Nie mogę się doczekać, kiedy Jessica przypomni sobie wszystko, jak zareaguje itp.
Myślałam, że to koniec problemów, a jednak Nick żyje..Mam nadzieje jednak, że szybko coś mu się stanie i w końcu będzie chociaż na chwilę okej ;)
Pisz dalej, tak jak piszesz, bo robisz to świetnie <3
@nuitbiebs
boze prosze o nastepny.. czy odzyska pamiec czy nadal bedzie z Justinem?? kurcze ale jestem ciekawa :) super opowiadanie :)
OdpowiedzUsuń@kasiulek981
Kiedy ona sobie wszystko przypomni !!
OdpowiedzUsuńAle akcjaaa *.* Kurwa, zajebisty rozdział <333
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać i się oderwać nie mogłam JESTEŚ PROSTU GENIALNA *,*
OdpowiedzUsuńBardzo bardzo bardzo dziękuję Ci że piszesz !
Kocham Cię < 3
Genialna historia <333
OdpowiedzUsuńTymczasem zapraszamy do nas. Twitterowa historia o Justinie Biebierze i dziewczynie, która nie wie jak wiele szczęścia, bądź nieszczęścia ją spotkało.
Czy kiedykolwiek pozna jego tożsamość?
Zakocha się?
Znienawidzi go?
Sprawdź na: http://unknownidentiity.blogspot.com/
Ten link nie działa :(
UsuńMasz naprawde wielki talent do pisania opowiadan ! :) Nie moge sie doczekac nowego rozdzialu ! ;*
OdpowiedzUsuńOmg... Już się boję... :o Super jest twój blog :3
OdpowiedzUsuńSAY WAAAAAAAAAAAAAATH?! :O Ale meeeega! :D "Zemsta" "Revenge" !! KURDE!! NOO! :D
OdpowiedzUsuńWtF o ja pier...e
OdpowiedzUsuń