środa, 3 lipca 2013

ROZDZIAŁ 35

Siedziałam na łóżku i zastanawiałam się ile rzeczy nie pamiętam...Minęło już trzy tygodnie odkąd wyszłam ze szpitala. Najśmieszniejsze jest to, że budzę się i widzę w lusterku zupełnie inną osobę. Muszę przyznać, że schudłam. Chyba zacznę akceptować siebie. Mam jeszcze na twarzy lekkie sińce. Przyjechałam do Kanady do Mike'a i na imprezie wybuchła jakaś bójka. Gdyby nie Mike, nie wiadomo co by ze mną teraz było. Dobrze, że tego nie pamiętam, bo kiedy byłam w szpitalu wyglądałam okropnie. Nie mogłam na siebie patrzeć. Cała twarz popuchnięta, zadrapana i sina. Przez kilka dni nie mogłam chodzić. Brzuch cholernie mnie bolał, prawdopodobnie musiałam w niego dostać. Czuję, że oni mi czegoś nie mówią. Mina Mika kiedy zobaczył mnie pierwszy raz...i o jakiego Justina chodzi? Kogo on chce zabić? Pokręciłam głową, żeby odgonić te ciężkie myśli. Nie wiadomo czy wróci mi pamięć, są na to małe szanse, sama muszę do tego dojść. Po chwili usłyszałam krzyk mamy z dołu.
- Idę! - odkrzyknęłam.
Zbiegłam na dół i ujrzałam Kyle'a.
- Kyle! - pisnęłam szczęśliwa. Kyle wie, że straciłam pamięć i postara się jakoś mi pomóc. Włożyłam szybko buty i byłam gotowa do wyjścia.
- Do zobaczenia później - posłałam mamie uśmiech. Złapałam chłopaka za rękę i wyszliśmy z domu.
- Kyle...przepraszam...wiesz wtedy na imprezie, że na Ciebie nakrzyczałam. Nie miałam powodu - mruknęłam, patrząc na nasze spleciona dłonie.
- Spokojnie, kochanie. To było dawno - uśmiechnął się. - Najważniejsze jest co jest teraz - cmoknął mnie w głowę.
- Mamy do nadrobienia prawie rok - zaśmiał się. - Układało nam się coraz lepiej, naprawdę - uśmiechnął się.
- Co robiłam w Kanadzie? - spytałam, marszcząc brwi.
- Pojechałaś odwiedzić brata - jego uśmiech lekko zbladł.
- Um...cały czas ktoś mówi o jakimś Justinie. Pewnie mówiłam Ci coś o nim? Kto to? - spojrzałam na niego.
Kyle lekko się spiął i zacisnął szczękę.
- Kyle? Kim jest Justin? - zmarszczyłam brwi.
- Justin? huh - wypuścił powietrze z ust i lekko się zaśmiał. - Ten dupek kiedy był pijany pobił Cię na imprezie. To chyba kumpel Twojego brata. - zakpił.
- Dlaczego miałby mnie ktoś pobić? Wiem, że wybuchła bójka i oberwałam kilka razy....
- Mówiłem, był pijany i na dragach - warknął. - skurwysyn - przeklął pod nosem i mocno mnie do siebie przytulił.
Głośno westchnęłam na nowe informacje, ale dalej nic nie pamiętam.
- Gdzie idziemy? - zagryzłam dolną wargę
- Do Riah - uśmiechnął się.
- Och, stęskniłam się za nią. Co u niej?
- Sama zobaczysz - puścił mi oczko.
Po chwili byliśmy już pod domem Riah. Zapukaliśmy i czekaliśmy aż ktoś nam otworzy. W końcu w drzwiach stanął Ethan.
- Jessica?! - spojrzał na mnie zaszokowany.
- Cześć Ethan - chciałam podejść i go przytulić, ale Kyle szybko ścisnął mi rękę, więc stanęłam w miejscu.
- Cześć - przywitał się Kyle z Ethanem tym męskim uściskiem. Och, więc on może, a ja nie?
- Wchodźcie - uśmiechnął się i otworzył szerzej drzwi. - Cholera, dobrze was razem widzieć. - wyszczerzył się.
Uśmiechnęła się lekko i weszliśmy do domu.
- O Boże, Jessica! W końcu! - pisnęła Riah i szybko do mnie podbiegła, mocno mnie ściskając, an co jęknęłam.
- O jej, przepraszam, zapomniałam. Jak się czujesz? - spytała, lustrując mnie wzrokiem.
- W porządku, ale mam jeszcze siniaki - zagryzłam wargę.
- Kyle, cześć. Miło Cię widzieć - uśmiechnęła się brunetka i mocno uściskała chłopaka.
- Cześć - mrugnął do niej.
- Naprawdę nic nie pamiętasz? - spytał Ethan.
- Pamiętam tylko sobotnią imprezę, kiedy pokłóciłam sie z Kylem, ta na plaży - zagryzłam wargę.
- Och...trochę Cię ominęło - zaśmiał się.
- To co robimy? - westchnął Kyle.
- Mamy coś świeżego - uśmiechnęła się znacząco Riah.
Przewróciłam oczami, kiedy zorientowałam się o co im chodzi.
- Serio? Myślałam, że gdzieś wyjdziemy... - mruknęłam.
- Spokojnie, kochanie. Zaraz się wyluzujesz - uśmiechnął się Kyle i cmoknął mnie w głowę.
Zacisnęłam usta w wąską linię i poszliśmy wszyscy do drugiego pokoju.
- Ale ja chyba nigdy z wami nie paliłam, co? - zagryzłam dolną wargę.
- Nie - zaśmiała się Riah. - Ale teraz możesz spróbować - puściła mi oczko.
- N-nie, dzięki - zająkałam się.
- Skarbie, może akurat Ci się coś przypomni - uśmiechnął się Kyle i mocniej mnie przytulił.
- Właśnie! Kyle ma racje! - krzyknął Ethan.
- Też tak myślę - poparła ich Riah.
Zagryzłam dolną wargę.
- Nie chcę...- powiedziałam niepewnie.
- Och, chociaż spróbuj - zaśmiał się Kyle.
Zagryzłam wargę i patrzyłam na nich niepewnie. Riah w tym czasie kręciła blanta. Po chwili wsadziła go do ust podpaliła, zaciągnęła się i opadła plecami o oparcie kanapy.
- Kurewsko dobre - uśmiechnęła się i zaciągnęła się jeszcze raz, po czym podała jointa Ethan'owi. Chłopak zaciągnął się dwa razy i podał go Kyle'owi. Zapach palonego zioła powoli doszedł do moich nozdrzy, na co się skrzywiłam. Kiedy wziął dwa buchy, skierował się do mnie.
- Teraz, przechyl głowę w prawo i otwórz usta - polecił.
- Ja nie chcę - pokręciłam głową.
- Spróbuj...to fajne - uśmiechnął się. Pogłaskał mój policzek i powoli przechylił moją głowę w prawo, a sam pochyliła się w lewo. Zaciągnął się jointem i powoli wypuścił dym wprost do moich ust. Szybko zaczęłam go wciągać, na co od razu zaczęłam kaszleć. Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a ja nie mogłam oddychać. Pobiegłam do kuchni i zaczęłam pić wodę z kranu. Kilka razy odkaszlnęłam i złapałam się za serce, ciężko oddychając. Otarłam usta i wróciłam do nich. Po niecałych 15 minutach wszyscy byli zjarani, a ja czułam coś dziwnego. Nie wiem...jakbym już kiedyś to paliła...Próbowałam sobie coś przypomnieć, ale to na nic. Było gdzieś głęboko zakopane w mojej głowie. Przymknęłam oczy i starałam się coś sobie przypomnieć. Powoli zaczęła boleć mnie głowa, czułam się ociężała i śpiąca. Po chwili pojawił się jakiś błysk. Następny, następny, zaraz ja i Cassie. U niej pod domem w Kanadzie. Paliłyśmy zioło. Szybko nabrałam powietrza do płuc i szeroko otworzyłam oczy, ciężko dysząc.
- Cholera, ale masz odlot - zaśmiał się Ethan.
- A wzięłaś tylko jednego bucha - parsknął Kyle.
Serio paliłam? Nieee..to po prostu wytwór mojej wyobraźni. To nie stało się naprawdę. Popatrzyłam na każdego z osobna i znowu oparłam się o oparcie, starając się unormować swój oddech.

*Justin*
Nie rozumiem jak to mogło wymazać się ot tak w jej mózgu. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że wróciła do domu i nie wiadomo czy tu wróci. Co ja siebie oszukuję! Na pewno tu nie wróci. Po tym co ją spotkało! W życiu! Rodzice jej nie puszczą. Straciłem wszystko. Najlepszego przyjaciela i dziewczynę. Czy może być jeszcze coś gorszego? Spojrzałem na telefon, na którym było nasze wspólne zdjęcie. Zacisnąłem mocno szczękę, nadal nie mogąc dopuścić do siebie wiadomości, że to koniec. Żyć mi się odechciewa. Psy ciągle za mną latają, Caitlin znowu się przyczepiła. Nic nie mogę robić. Pokręciłem głową, wstałem i ruszyłem do drzwi. Odkąd wyszedłem nie widziałem się z nikim. Cały czas przesiaduję w domu. Chyba, że trzeba iść po zakupy. Muszę pogadać z Mike'iem. Muszę mu to wytłumaczyć. Prawdopodobnie będzie chciał mnie zabić, ale...nie zależy mi już na niczym oprócz chłopaków i Jessici, a skoro tego nie mam...to chyba wszystko wiadomo. Wsadziłem ręce w kieszenie dżinsów i szedłem prosto do domu Mike'a.

2 komentarze: