środa, 3 lipca 2013

ROZDZIAŁ 33

*Justin*
Staliśmy nieruchomo i patrzyliśmy na Jessice.
- Skarbie! Błagam! Będziesz tego żałowała! My się tym zajmiemy, ale musisz rzucić pistolet - krzyknąłem
- Nie - szepnęła, zamknęła oczy po czym strzeliła. Trafiła. Kurwa mać!
- Kurwa, Jessi! Jessica - rzuciłem się do niej, ale Manuel był szybszy i szybko ją złapał, zanim upadła.
- POLICJA! - doszedł do nas krzyk z dołu.
Wziąłem szybko broń, wytarłem ją dokładnie, po czym mocno zacisnąłem na niej rękę.
- Jak by co, to ja strzelałem - szepnąłem do Manuela.
Już miałem brać od niego Jessice, kiedy do pokoju wpadła policja, a zaraz za nimi sanitariusze.
- Rzućcie broń - krzyknął jeden mężczyzna, celując w nas bronią.
Rzuciliśmy broń jak kazali.
- Na ziemie i ręce nad głową - rozkazał.
Klęknąłem i dałem ręce nad głowę. Spojrzałem na Jessice i aż mnie w sercu zabolało, boję się jak ona sobie z tym wszystkim poradzi. Sanitariusze powoli podeszli do Manuela i zabrali od niego dziewczynę. Ułożyli ją na noszach i sprawdzali oznaki życia.
- Zemdlała - powiedział jeden.
- Ty bystrzaku! - warknąłem. To chyba oczywiste było, że zemdlała? Sanitariusz spojrzał na mnie wrogo i wyszedł razem z drugim, niosąc Jessicę. Jechałem ze nimi wzrokiem, aż zostałem brutalnie pchnięty na podłogę. Moje ręce zostały pociągnięte do tyłu, aż syknąłem z bólu.
- Masz prawo zachować milczenie. W przeciwnym razie, wszystko co powiesz, może zostać przeinaczone i wykorzystane przeciwko Tobie. - policjant odczytał mi prawa i zakuł w kajdanki. To samo zrobili z Manuelem.
- Dzięki - szepnąłem do chłopaka. Nie wiedziałem, że największy wróg okaże mi takie wsparcie.
Manuel kiwnął głową i uśmiechnął się lekko. Wtedy zostałem pociągnięty w górę, już mieliśmy wychodzić, kiedy do pokoju wpadł Mike i z całej siły uderzył mnie w nos.
- Ty skurwysynie! Nie daruję Ci tego! Masz się nie zbliżać do mojej siostry! - wykrzyczał, już po chwili został wyprowadzony z pokoju przez innego policjanta, a my zaraz za nim. Pociągnąłem nosem i czułem, że jest złamany. Pokręciłem głową i rozejrzałem się dookoła. Policjanci zakuwali ludzi Nicka i Cristiana. Wyprowadzili mnie na zewnątrz, gdzie panował istny chaos. Policja, karetka, Mike z rodzicami, ludzie Manuela. Mike cały czas wędrował za mną wzrokiem, posyłając mi mordercze spojrzenie, a jego ojciec cały czas pocieszał swoją żonę. Wszystko spieprzyłem.
- Doigrałeś się Bieber - zaśmiał się policjant.
- Nic na mnie nie macie - splunąłem i zostałem wepchnięty do radiowozu, a zaraz po mnie Manuel.

Zeznania
- Teraz opowiedz mi jak zabiłeś Nicka - siedziałem w sali, w której jedna cała ściana była lustrem. Na samym środku był stół i dwa krzesła.
Przewróciłem oczami i rozsiadłem się wygodnie na krześle.
- I tak nic na mnie nie macie - zakpiłem.
- To się okaże. Jest świadek.
- Kto? - prychnąłem.
- Samuel
- Nie znam żadnego Samuel'a - zaśmiałem się.
- Prawie go zabiłeś, tam na górze
- Och...- westchnąłem.
- Jeszcze zostaje dziewczyna, której Bóg wie co, chcieliście zrobić - syknął.
- Nie mieszajcie jej do tego, ona nie ma z Tym nic wspólnego
- To ciekawe co tam robiła - teraz to on się zaśmiał z wygranej. - Podobno jest w ciężkim szoku.
Zacisnąłem mocno szczękę.
- Więc?
- Zabiłem Nicka, broniłem się.
- Wiemy, że nie Ty go nie zabiłeś, ale odpowiesz za inne morderstwa i usiłowanie morderstwa.
- To ja go zabiłem. W bronie własnej.
- Uważasz mnie za głupiego? Gdybyś go naprawdę zabił, nie przyznałbyś się do tego.
- Tym razem jest inaczej
- Może chcesz kogoś chronić? - zaśmiał się, pochylając się nad stołem.
Starałem się nie stracić nad sobą panowania, więc zaciskałem pięści i rozluźniałem dłonie.
- Kyle - do pomieszczenia wszedł policjant, który jako jedyny nie był tu skurwielem.
Mężczyzna pokiwał głową i wyszedł.
- James - kiwnąłem głową do mężczyzny trzymając w dłoni kawę.
Policjant podszedł do mnie, wziął dyktafon i go wyłączył.
- Sprawa wygląda tak. Zrobiliśmy już odciski palców. Do Nicka strzelano z jednej broni, na której były odciski Twoje i Hastings'owej. Przyznasz się, to uchronisz swoją dziewczynę. - szepnął, pochylając się nade mną.
- Ok - kiwnąłem.
James z powrotem włączył dyktafon i usiadł po drugiej stronie stołu.
- Więc opowiedz jak to było - powiedział, upijając łyk kawy, uważnie mi się przyglądając.

*Jessica*
Słyszałam jakieś głosy, ale nic nie widziałam. Kiedy już słyszałam coraz wyraźniej znowu zapadałam się w jakąś dziurę. Tak było w kółko.
Znowu słyszałam te głosy, ktoś coś mówił, ale nie słyszałam zbyt dobrze. Starałam się zrobić wszystko, by zobaczyć co się dzieje. W końcu czułam, że jestem coraz bliżej.
- Jessica, kochanie. Obudź się. Proszę - ktoś szlochał.
Lekko uchyliłam powieki, obraz był zamazany.
- Obudziła się! - ktoś krzyknął kilka razy i zaraz zrobiło się jakieś zamieszanie.
- Jessica? Słyszysz mnie? - ktoś spytał.
Zamrugałam kilka razy i zobaczyłam przed sobą lekarza.
- Mrugnij dwa razy na tak, raz na nie.
- wody - wychrypiałam.
Od razu do moich ust, została przyłożona szklanka wody. Szybko wypiłam całą zawartość i odetchnęłam z ulgą. Lekarz poświecił mi latarką po oczach, po czym coś zapisał.
- Jak masz na imię? - spytał
- Jessica - szepnęłam.
- Na nazwisko?
- H-Hastings - odkaszlnęłam.
- Wiesz jaki dzisiaj jest dzień? - spytał.
- Sobota
Lekarz pokręcił głową.
- Co ja tu robię?
- Co mamy za miesiąc?
- kwiecień.
Lekarz znowu pokręcił głową - co ostatnie pamiętasz? - spytał marszcząc brwi.
Rozejrzałam się przerażona i zobaczyłam zmartwioną mamę, a obok niej stał tata.
- Byłam...na imprezie...z Kyle'em. Na plaży. Pokłóciliśmy się, trochę wypiłam i...-urwałam, bo dalej nic nie pamiętałam.
- Chryste - ryknęła mama, tuląc się do ojca.

4 komentarze: