środa, 3 lipca 2013

ROZDZIAŁ 32

Po chwili otrzymałem adres. Podszedłem do łóżka i wyjąłem spod niego czarną torbę podróżną. 
- Przygotujcie się - rozkazałem. 
Odpiąłem torbę i zacząłem wykładać broń na łóżko. Każdy wziął swoją ulubioną broń. Wziąłem dwa pistolety, jedne schowałem z tyłu za spodniami, a drugi miałem pod kurtką, oraz nóż, który schowałem do kieszeni kurtki. 
- Idziemy - syknąłem i ruszyliśmy wszyscy do samochodu. Usiadłem z tyłu i odpaliłem papierosa. 
- Tu masz adres - powiedziałem, podając telefon Cristianowi.- I rusz się - warknąłem wydmuchując dym. 
- Zabije skurwysyna - zaśmiałem się nerwowo. 
Nie mogłem jasno myśleć, w głowie cały czas miałem Jessice i to co jej zrobił Nick. 
- Manuel już tam jedzie? - spytał Bruce
- Ta, ale i tak będziemy tam pierwsi. 
- A co...z tym jej bratem? - spytał Cristian, dociskając pedał gazu. 
- Zadzwonię jak będzie po wszystkim. On nie może się w to mieszać. Ktoś musi zostać Jessice w razie czego 
- ''W razie czego''? - Bruce odwrócił się na siedzeniu. 
- Skąd mam wiedzieć co tam na nas czeka? 
- Nie, Bieber. Wyjdziemy z tego bez szwanku - warknął Bruce. 
- Ta...-mruknąłem i wyrzuciłem niedopałek przez lekko uchylone okno. 
- To jest na pewno dobry adres? - spytał Cristian. 
- Taki mi wysłał Manuel - syknęłam i wychyliłem się, żeby sobaczyć co się dzieje. 
- Tu nic nie ma. Zwykłe pole. 
- Jedź, to na pewno tutaj. 
Jechaliśmy jakąś dobrą chwilę, aż przed nami wyłonił się stary budynek. 
- Mówiłem! - zacisnąłem pięści. 
Pojechaliśmy w bok, gdzie było pare drzew i zaparkowaliśmy tam samochód. Wysiedliśmy, cicho zamykając drzwi. 
- Bieber, myśl co robisz. - szepnął Cristian. 
- Nie robimy tego pierwszy raz - zaśmiałem się. 
- Tak, ale...pierwszy raz robisz to dla kogoś 
Zacisnąłem mocno szczękę i dalej szliśmy w ciszy. 
- Jak wchodzimy? - szepnął Bruce. 
- Ja idę przez piwnice - powiedział Cristian, patrząc na klapę od piwnicy. 
- Ja od góry 
- Dobra, to ja idę od kuchni - szepnął Bruce i od razu się rozdzieliliśmy. 
W połowie zgięty pobiegłem za budynek. 
- Cholera - mruknąłem do siebie, nie wiedząc jak wejść. 
Podszedłem do rynny i złapałem się jej, prawą nogę zgiąłem i ułożyłem w niewielkim zagłębieniu budynku, po czym wszedłem, a dalej już samo szło. Wszedłem przez stare, otwarte okno. Rozejrzałem się dookoła i nikogo nie zauważyłem. Wszyscy siedzieli chyba na dole. Skrzywiłem się, kiedy smród stęchlizny dotarł do mich nozdrzy. Zakryłem dłonią nos i szedłem po cichu przez korytarz, nasłuchując głosów. Nagle *PUF* Usłyszałem strzał i zaraz przewracane meble. Otworzyłem szeroko oczy i szukałem, czy ktoś tu nie ucieka, nagle z jakiegoś pokoju wyszedł Nick. Teraz straciłem kontrolę nad swoim ciałem. Nie wiedziałem co się dzieje. Wepchnąłem go z powrotem do pokoju. 


*Jessica*
- Ej - ktoś zaczął mną szturchać. 
- Ej! - ponowiło się. 
Leniwie uchyliłam powieki i zobaczyłam rozmazanego Nicka. Szybko się skuliłam i uciekłam w kąt. 
- Czego chcesz? - zadrżałam, obejmując kolana ramionami. 
Nic nie odpowiedział tylko uśmiechnął się szelmowsko idąc w moją stronę. 
- Zabiję Cię, będę ostatnią osobą, którą zobaczysz przed śmiercią - szepnęłam. 
- Tak, tak. Już to mówiłaś - zaśmiał się. - A teraz się rozbieraj. Coś Twój Justin nie spieszy się z odnalezieniem Cię, tak samo twoja rodzina.
- Pieprz się. Pożałujesz tego co mi zrobiłeś - warknęłam, mocniej dociskając do siebie kolana. 
- Masz strasznie niewyparzoną buzie, chyba wiem jak Cię uciszyć - uśmiechnął się stając przede mną i powoli rozpinając spodnie. Nagle usłyszałam strzał. Wzdrygnęłam się, serce podskoczyło mi do gardło, zrobiło mi się niedobrze.
- Co się dzieje? - pisnęłam. 
- Stul pysk i czekaj tu na mnie - warknął. 
Powoli przełknęłam ślinę i kiwnęłam głową, po czym Nick się wycofał i poszedł sprawdzić co się dzieje, ale zaraz został brutalnie wepchnięty, ale w ostateczności złapał równowagę. Moje źrenice natychmiast się rozszerzyły, kiedy zobaczyłam kipiącego złością, Justina.
- J-Justin - szepnęłam, a oczy zaszły mi łzami. Pokręciłam głową, zaciskając powieki, to nie prawda. Nie ma go tu, to by było zbyt piękne. Słyszałam jęki i trzaski łamanego drewna. Otworzyłam oczy i tam faktycznie był Justin. Klęczał nad Nickiem, celując w niego bronią. Cała drżałam. Bałam się! 
- Popełniłeś ogromny błąd, krzywdząc moją kobietę - syknął. 
Nie poznaję go. Nigdy nie widziałam, żeby ktoś był tak wściekły jak Justin. 
- Muszę przyznać, że dobra jest w łóżku - zaśmiał się. 
Szatyn już odbezpieczał broń, kiedy ktoś kopnął w jego rękę i pistolet upadł. Chciałam po niego podejść, ale nie mogłam się ruszyć. Nie mówiąc już o bólu, który całkowicie pokrył moje ciało. Wszystko mnie bolało, a szczególnie dolna partia ciała. Jakiś chłopak rzucił się na Justina, a Nick w tym czasie zdążył się podnieść. Wtedy do pokoju wpadł Manuel. Co on tu kurwa robi? Co tu się w ogóle dzieje? Manuel próbował odciągnąć chłopaka, który leżał na Justinie, a Nick w tym czasie szedł po broń, która była tylko kilka kroków ode mnie. Wtedy wstałam. Mogę to wszystko zakończyć. Teraz. Szybko zgarnęłam broń i drżącą ręką wycelowałam nią w Nicka. Była cholernie ciężka. 
- Oddaj mi to lepiej, kochanie - zaśmiał się pewny siebie. 
- Mówiłam, że Cię zabiję - szepnęłam, a łzy spływały strumieniami po moich policzkach. 
- Jessica! Nie rób tego! - wychrypiał Justin. 
- Już nie skrzywdzisz żadnej dziewczyny - mruknęłam. 
- Jess! Proszę! Rzuć broń! Nie rób tego! - krzyknął Justin. 
Nie spuszczałam wzroku z Nicka, nie mogłam. Nie wiedziałam co teraz robi Justin, ani Manuel. 
- Ty pieprzony dupku! - ryknęłam. - Ty skurwielu! Skrzywdziłeś mnie! - wyszlochałam. 
- Och, daj spokój. Podobało Ci się - zaśmiał się, nadal pewny siebie. - Oddaj mi ten pistolet, skarbie - wyciągnął do mnie rękę. 
- Mówiłam, że będę ostatnią osobą, która zobaczysz przed śmiercią. 
- Jeszcze nie wybieram się na tamten świat - zakpił. 
Strzeliłam w jego nogi, ale nie trafiłam. Od razu podskoczyłam przestraszona.
- Kurwa! Uważaj, prawie mnie trafiłaś! - syknął. - Oddaj mi ten pierdolony pistolet! - krzyknął. 
- Jessica! Rzuć ten pistolet! - odezwał się Manuel. 
- Nie mogę! Muszę to zrobić - pociągnęłam nosem. 
- Skarbie! Błagam! Będziesz tego żałowała! My się tym zajmiemy, ale musisz rzucić pistolet - krzyknął Justin. 
- Nie - powiedziałam oschle, zamknęłam oczy i strzeliłam. Usłyszałam jak ciało upada. Pistolet sam wypadł mi z ręki. 
- Kurwa, Jessi! Jessica - słyszałam jak ktoś mnie woła. Przed oczami zrobiło mi się ciemno, kolana powoli się pode mną uginały, w ostateczności ktoś mnie złapał, ale to nie był Justin. On pachniał inaczej. Słyszałam syreny, krzyki, piski, swoje imie, po czym wszystko ucichło.

2 komentarze:

  1. :O Mój zasób słownictwa nie jest odpowiednio wyposażony, abym była w stanie się wyrazić w związku z tym rozdziałem.
    Jak to ujęła osoba mi najbliższa: "Laska, ty kompletnie umarłaś po tym rozdziale" .. :O Dziękję :')x

    OdpowiedzUsuń