- Przygotujcie się - rozkazałem.
Odpiąłem torbę i zacząłem wykładać broń na łóżko. Każdy wziął swoją ulubioną broń. Wziąłem dwa pistolety, jedne schowałem z tyłu za spodniami, a drugi miałem pod kurtką, oraz nóż, który schowałem do kieszeni kurtki.
- Idziemy - syknąłem i ruszyliśmy wszyscy do samochodu. Usiadłem z tyłu i odpaliłem papierosa.
- Tu masz adres - powiedziałem, podając telefon Cristianowi.- I rusz się - warknąłem wydmuchując dym.
- Zabije skurwysyna - zaśmiałem się nerwowo.
Nie mogłem jasno myśleć, w głowie cały czas miałem Jessice i to co jej zrobił Nick.
- Manuel już tam jedzie? - spytał Bruce
- Ta, ale i tak będziemy tam pierwsi.
- A co...z tym jej bratem? - spytał Cristian, dociskając pedał gazu.
- Zadzwonię jak będzie po wszystkim. On nie może się w to mieszać. Ktoś musi zostać Jessice w razie czego
- ''W razie czego''? - Bruce odwrócił się na siedzeniu.
- Skąd mam wiedzieć co tam na nas czeka?
- Nie, Bieber. Wyjdziemy z tego bez szwanku - warknął Bruce.
- Ta...-mruknąłem i wyrzuciłem niedopałek przez lekko uchylone okno.
- To jest na pewno dobry adres? - spytał Cristian.
- Taki mi wysłał Manuel - syknęłam i wychyliłem się, żeby sobaczyć co się dzieje.
- Tu nic nie ma. Zwykłe pole.
- Jedź, to na pewno tutaj.
Jechaliśmy jakąś dobrą chwilę, aż przed nami wyłonił się stary budynek.
- Mówiłem! - zacisnąłem pięści.
Pojechaliśmy w bok, gdzie było pare drzew i zaparkowaliśmy tam samochód. Wysiedliśmy, cicho zamykając drzwi.
- Bieber, myśl co robisz. - szepnął Cristian.
- Nie robimy tego pierwszy raz - zaśmiałem się.
- Tak, ale...pierwszy raz robisz to dla kogoś
Zacisnąłem mocno szczękę i dalej szliśmy w ciszy.
- Jak wchodzimy? - szepnął Bruce.
- Ja idę przez piwnice - powiedział Cristian, patrząc na klapę od piwnicy.
- Ja od góry
- Dobra, to ja idę od kuchni - szepnął Bruce i od razu się rozdzieliliśmy.
W połowie zgięty pobiegłem za budynek.
- Cholera - mruknąłem do siebie, nie wiedząc jak wejść.
Podszedłem do rynny i złapałem się jej, prawą nogę zgiąłem i ułożyłem w niewielkim zagłębieniu budynku, po czym wszedłem, a dalej już samo szło. Wszedłem przez stare, otwarte okno. Rozejrzałem się dookoła i nikogo nie zauważyłem. Wszyscy siedzieli chyba na dole. Skrzywiłem się, kiedy smród stęchlizny dotarł do mich nozdrzy. Zakryłem dłonią nos i szedłem po cichu przez korytarz, nasłuchując głosów. Nagle *PUF* Usłyszałem strzał i zaraz przewracane meble. Otworzyłem szeroko oczy i szukałem, czy ktoś tu nie ucieka, nagle z jakiegoś pokoju wyszedł Nick. Teraz straciłem kontrolę nad swoim ciałem. Nie wiedziałem co się dzieje. Wepchnąłem go z powrotem do pokoju.
*Jessica*
- Ej - ktoś zaczął mną szturchać. - Ej! - ponowiło się.
Leniwie uchyliłam powieki i zobaczyłam rozmazanego Nicka. Szybko się skuliłam i uciekłam w kąt.
- Czego chcesz? - zadrżałam, obejmując kolana ramionami.
Nic nie odpowiedział tylko uśmiechnął się szelmowsko idąc w moją stronę.
- Zabiję Cię, będę ostatnią osobą, którą zobaczysz przed śmiercią - szepnęłam.
- Tak, tak. Już to mówiłaś - zaśmiał się. - A teraz się rozbieraj. Coś Twój Justin nie spieszy się z odnalezieniem Cię, tak samo twoja rodzina.
- Pieprz się. Pożałujesz tego co mi zrobiłeś - warknęłam, mocniej dociskając do siebie kolana.
- Masz strasznie niewyparzoną buzie, chyba wiem jak Cię uciszyć - uśmiechnął się stając przede mną i powoli rozpinając spodnie. Nagle usłyszałam strzał. Wzdrygnęłam się, serce podskoczyło mi do gardło, zrobiło mi się niedobrze.
- Co się dzieje? - pisnęłam.
- Stul pysk i czekaj tu na mnie - warknął.
Powoli przełknęłam ślinę i kiwnęłam głową, po czym Nick się wycofał i poszedł sprawdzić co się dzieje, ale zaraz został brutalnie wepchnięty, ale w ostateczności złapał równowagę. Moje źrenice natychmiast się rozszerzyły, kiedy zobaczyłam kipiącego złością, Justina.
- J-Justin - szepnęłam, a oczy zaszły mi łzami. Pokręciłam głową, zaciskając powieki, to nie prawda. Nie ma go tu, to by było zbyt piękne. Słyszałam jęki i trzaski łamanego drewna. Otworzyłam oczy i tam faktycznie był Justin. Klęczał nad Nickiem, celując w niego bronią. Cała drżałam. Bałam się!
- Popełniłeś ogromny błąd, krzywdząc moją kobietę - syknął.
Nie poznaję go. Nigdy nie widziałam, żeby ktoś był tak wściekły jak Justin.
- Muszę przyznać, że dobra jest w łóżku - zaśmiał się.
Szatyn już odbezpieczał broń, kiedy ktoś kopnął w jego rękę i pistolet upadł. Chciałam po niego podejść, ale nie mogłam się ruszyć. Nie mówiąc już o bólu, który całkowicie pokrył moje ciało. Wszystko mnie bolało, a szczególnie dolna partia ciała. Jakiś chłopak rzucił się na Justina, a Nick w tym czasie zdążył się podnieść. Wtedy do pokoju wpadł Manuel. Co on tu kurwa robi? Co tu się w ogóle dzieje? Manuel próbował odciągnąć chłopaka, który leżał na Justinie, a Nick w tym czasie szedł po broń, która była tylko kilka kroków ode mnie. Wtedy wstałam. Mogę to wszystko zakończyć. Teraz. Szybko zgarnęłam broń i drżącą ręką wycelowałam nią w Nicka. Była cholernie ciężka.
- Oddaj mi to lepiej, kochanie - zaśmiał się pewny siebie.
- Mówiłam, że Cię zabiję - szepnęłam, a łzy spływały strumieniami po moich policzkach.
- Jessica! Nie rób tego! - wychrypiał Justin.
- Już nie skrzywdzisz żadnej dziewczyny - mruknęłam.
- Jess! Proszę! Rzuć broń! Nie rób tego! - krzyknął Justin.
Nie spuszczałam wzroku z Nicka, nie mogłam. Nie wiedziałam co teraz robi Justin, ani Manuel.
- Ty pieprzony dupku! - ryknęłam. - Ty skurwielu! Skrzywdziłeś mnie! - wyszlochałam.
- Och, daj spokój. Podobało Ci się - zaśmiał się, nadal pewny siebie. - Oddaj mi ten pistolet, skarbie - wyciągnął do mnie rękę.
- Mówiłam, że będę ostatnią osobą, która zobaczysz przed śmiercią.
- Jeszcze nie wybieram się na tamten świat - zakpił.
Strzeliłam w jego nogi, ale nie trafiłam. Od razu podskoczyłam przestraszona.
- Kurwa! Uważaj, prawie mnie trafiłaś! - syknął. - Oddaj mi ten pierdolony pistolet! - krzyknął.
- Jessica! Rzuć ten pistolet! - odezwał się Manuel.
- Nie mogę! Muszę to zrobić - pociągnęłam nosem.
- Skarbie! Błagam! Będziesz tego żałowała! My się tym zajmiemy, ale musisz rzucić pistolet - krzyknął Justin.
- Nie - powiedziałam oschle, zamknęłam oczy i strzeliłam. Usłyszałam jak ciało upada. Pistolet sam wypadł mi z ręki.
- Kurwa, Jessi! Jessica - słyszałam jak ktoś mnie woła. Przed oczami zrobiło mi się ciemno, kolana powoli się pode mną uginały, w ostateczności ktoś mnie złapał, ale to nie był Justin. On pachniał inaczej. Słyszałam syreny, krzyki, piski, swoje imie, po czym wszystko ucichło.
ŚWIETNY ♥ !
OdpowiedzUsuń:O Mój zasób słownictwa nie jest odpowiednio wyposażony, abym była w stanie się wyrazić w związku z tym rozdziałem.
OdpowiedzUsuńJak to ujęła osoba mi najbliższa: "Laska, ty kompletnie umarłaś po tym rozdziale" .. :O Dziękję :')x