środa, 3 lipca 2013

ROZDZIAŁ 27

- Jessica...jeśli tego nie chcesz, to powiedz to teraz - spojrzał mi w oczy. - Możemy zaczekać.
- Chcę - przejechałam dłonią po jego włosach.
Szatyn uśmiechnął się szeroko. Zdjął ze mnie bluzkę i całował po dekolcie i obojczykach. Zagryzłam dolną wargę i wplotłam palce we włosy szatyna. Teraz ssał moją szyję, przez co przechodził mnie co chwilę miły dreszcz. Sunęłam rękoma po nagich plecach chłopaka. Był cały gorący. Miał bardzo dobrze rozbudowane plecy. Na chwilę się ode mnie oderwał.
- Nie mam prezerwatywy - warknął.
Głośno westchnęłam.
- Spokojnie! Powinny tu być jakieś automaty - wstał. - Zaraz wracam - rzucił i wyszedł z pokoju.
Przejechałam dłonią po włosach, zaczesując je do tyłu. Czy chcę z nim to zrobić? Czy chcę to zrobić teraz? Tutaj? Justin! Wracaj szybko! Głupi mózg! Zawsze się włącza wtedy kiedy nie trzeba!
- Już jestem! - do pokoju wbiegł zdyszany Justin.
Podniosłam się na łokciach i uniosłam jedną brew. Szatyn szybko rzucił się na mnie i zaczął zachłannie całować.
- Justin...mamy czas, spokojniej - zaśmiałam się odpychając go lekko.
- Przepraszam - zwolnił tempo.
Już po chwili zapomniałam o Bożym świecie. Liczył się teraz tylko Justin. Mój Justin. Szatyn zaczął mi rozpinać spodnie. Zszedł na chwilę z łóżka, uniosłam biodra i pozwoliłam mu zsunąć ze mnie jeansy. Przewróciłam się na niego i teraz to ja zdjęłam mu dresy. Usiadłam na nim okrakiem i patrzyłam prost w oczy.
- Kocham Cię. - uśmiechnęłam się do chłopaka.
- Ja Ciebie też - odwzajemnił uśmiech. Nachyliłam się by go pocałować, jednak ten zrobił szybki przekręt i znowu leżałam pod nim. Głośno zachichotałam.
- Jesteś taka piękna - przejechał dłonią po moich włosach.
Uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Jesteś tego pewna? Chcesz to zrobić ze mną? Tu i dzisiaj? - spytał niepewnie.
- Tak Justin! - powiedziałam stanowczo. Teraz byłam już pewna, że chcę mu się dzisiaj oddać.
- Dobrze - przejechał kciukiem po moim podbródku i pocałował mnie w usta.
Powoli zabrał się za odpinanie mojego stanika, co poszło mu całkiem sprawnie. Czułam się lekko zawstydzona. W końcu ktoś pierwszy raz widzi moje nagie piersi.
- Hej, - pogłaskał mnie po policzku. - Nie masz się czego wstydzić. - uśmiechnął się i cmoknął w kącik ust.
Przytaknęłam głową i pozwoliłam mu na dalsze kroki. Jego ciepłe dłonie objęły moje piersi. Zagryzłam dolną wargę i patrzyłam szatynowi w oczy. Zbliżył się do mojego biust i zaczął całować każdą pierś z osobna. Robił to tak delikatnie! Rozpływałam się pod wpływem jego dotyku.
- Są piękne - mruknął, a moje policzki znowu zrobiły sie czerwone. Po chwili zniżył się jeszcze bardziej. Zdjął ze mnie powoli majtki, patrząc mi cały czas w oczy. Sam pozbył się swoich czerwono-białych bokserek. Nałożył prezerwatywę i ponownie zawisł nade mną. Popatrzył mi w oczy.
- Tak - uśmiechnęłam się. Brązowooki powoli zaczął we mnie wchodzić. Było to dla mnie nowe uczucie. Coś wypełniało mnie od środka. Nie potrafię tego opisać, po chwili przyzwyczaiłam się do tego doznania. Justin zaczął powoli się poruszać. Nie przestawał obsypywać mnie pocałunkami. Był tak cholernie słodki, romantyczny! Po prostu jak nie on! Jedną rękę cały czas trzymał przy moim policzku, a drugą się podpierał. Chłopak z czasem zaczął przyspieszać, ale i tak obchodził się ze mną bardzo delikatnie. Z moich ust niekontrolowanie zaczęły wydobywać się ciche jęki i westchnienia. Jedną dłoń trzymałam na plecach chłopaka, a drugą miałam wplątaną we włosy Justina. Poruszał się teraz stanowczo i głęboko. Jęczałam coraz głośniej, moje ciało samo wyginało się w łuk. Męczyłam się. Miałam trudności z łapaniem powietrza. Włosy kleiły się do mojego czoła, nie widziałam już Justina. Niczego nie byłam świadoma, po chwili głośno wykrzyczałam jego imię, zaraz po tym Justin opadł na mnie, wtulając twarz w moją szyję. W pokoju było cholernie gorąco, ciszę przerywały tylko nasz głośne oddechy i jęki zza ściany.
- Nie tylko my się bawimy - zaśmiał się zdyszany Justin, na co mu zawtórowałam.
Przewrócił się na bok i zakrył nas kołdrą.
- Dziękuję, to wiele dla mnie znaczy - powiedział, odgarniając mi włosy z czoła.
- Kocham Cię i chcę żebyś wiedziała, że niezależnie co się stanie, ZAWSZE będę Cię kochał - dodał.
- Mówisz jakbyś się żegnał - zmarszczyłam czoło i przewróciłam się na brzuch.
Justin spojrzał w górę.
- Justin?
- Po prostu chcę się upewnić, że wiesz, ze jesteś dla mnie najważniejszą osobą w tym cholernym świecie. - po chwili w końcu na mnie spojrzał.
- Teraz już wiem - cmoknęłam go w usta.
Ułożyłam głowę na jego klatce piersiowej i tak zasnęliśmy. Obudziło mnie pukanie do drzwi, zza których ciągle dobiegało 'Justin'. Zamrugałam kilka razy i spojrzałam na śpiącego chłopaka. Wyglądał tak słodko. Odwróciłam się na bok i sięgnęłam z szafki po telefon. Zrobiłam kilka zdjęć chłopakowi i postanowiłam go obudzić.
- Justin - zaczęłam szturchać go za ramię.
- Justin - nadal nic.
Pokręciłam głową. Wstałam z łóżka i ubrałam rzeczy, które walały się po podłodze. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je najciszej jak tylko mogłam.
- Ty nie jesteś Justin - stwierdził brunet.
- Nie, nie jestem Justinem? - spojrzałam na niego dziwnie.
- My się znamy? - spytał.
- Tak...wczoraj...kłóciłam się z Justinem - zagryzłam mocno dolną wargę.
- Nie...kojarzę Cię skądś indziej. - patrzył na mnie badawczo.
Raczej nie czyta magazynów o modzie? A może?
- Jessica - usłyszałam wołanie z tyłu.
- O! Justin właśnie się obudził. - uśmiechnęłam się do chłopaka. Po chwili był już przy mnie szatyn.
- Bruce - Justin odchrząknął, a jego ręka mocno zacisnęła się na moim brzuchu.
- Nie myślałem, że będziesz miał towarzystwo, po...wczorajszym - powiedział.
- Tsa...ten...- starał się coś powiedzieć, ale nic mu z tego nie wychodziło.
- Pójdę się wykąpać. - powiedziałam i odeszłam zostawiając chłopaków samych.
Wzięłam moją torebkę i poszłam pod prysznic. Rozebrałam się z bluzki Justina i weszłam pod gorący strumień wody. Na samo wspomnienie o wczorajszej nocy, na mojej twarzy mimowolnie wkradał się uśmiech.
Zaczęłam wcierać Justina żel pod prysznic. Po chwili sam szatyn dołączył do mnie.
- Mogę? - spytał, stoją na wprost mnie.
Przytaknęłam głową i dalej kontynuowałam mycie.
- Jeszcze raz przepraszam Cię za wczoraj - powiedział całując mnie w czoło.
- Nic się nie stało - uśmiechnęłam się. - Kiedy się znowu zobaczymy? - zagryzłam dolną wargę.
- Nie wiem - powiedział smutno.
Uśmiechnęłam się blado i przejechałam dłonią po jego policzku. Po skończonym prysznicu siedzieliśmy na łóżku i oglądaliśmy kreskówki. Ja w bokserkach Justina i jego za dużej bluzce, a on w samych dresach. Po chwili po pokoju rozległo się pukanie. Justin zerwał się na równe nogi i poszedł otworzyć. Do pokoju weszło dwóch chłopaków Bruce i chyba Cristian.
- Obiecałem Ci coś - uśmiechnął się do mnie szatyn.
Świetnie! Akurat teraz kiedy mam na sobie rzeczy Justina! Poprawiłam koszulkę i naciągnęłam ją mocniej na tyłek.
- Już wiem skąd Cię kojarzę! - nagle wyrwał się Bruce.
- Ty jesteś tą laską z magazynu o modzie, czy coś tam - wskazał na mnie palcem. - Już się bałem, że Justin jest jakiś ciepły skoro czyta te gówna dla kobiet. - zaśmiał się.
- Szmata - parsknął śmiechem Justin i walnął Bruca w ramie.
- Chciałem wam przedstawić Jessice. - zaczął poważnie i usiadł obok mnie. - Jessica to moja dziewczyna - objął mnie ramieniem.
- Kurwa! - Cristian przyłożył sobie rękę do czoła.
- Wyrażaj się idioto - warknął Justin.
Przepraszam, a czy to nie on przed chwilą powiedział 'szmata' do swojego przyjaciela.
- To jest Cristian, a to Bruce - wskazał ręką na chłopaków.
- Cześć - przywitałam się z każdym uściskiem dłoni.
- Przepraszam za wczoraj - powiedział Cristian.
- W porządku - uśmiechnęłam się lekko.
- Nie wiedziałem, że Justin ma dziewczynę. - syknął w stronę szatyna.
- Masz może siostrę? - wypalił nagle Bruce.
- Nie - zaśmiałam się. - Mam brata
- To ten co się wczoraj do Ciebie burzył? - spytał Bruce.
Justin tylko kiwną głową.
- Może w ramach przeprosin za nasze wczorajsze zachowanie dasz się zaprosić na śniadanie? - spytał Bruce.
- Czekaj...czy ty się właśnie umawiasz z moją dziewczyną? - warknął Justin.
- Chcę ją tylko przeprosić - brunet uniósł ręce w geście obrony.
Naszą rozmowę przerwało walenie do drzwi.
- Otwórzcie! Jessica!
Mike! Przewróciłam oczami. Szybko pobiegłam po spodnie i włożyłam je na tyłek. Chłopcy usiedli sobie na łóżku i patrzyli na moje poczynania.
- Jessica! Otwórz, albo wywalę drzwi - Mike nie przestawał wali.
Podeszłam do drzwi , poprawiłam jeszcze włosy i otworzyłam.
- Drzwi były otwarte - powiedziałam jak do debila. Czasami zastanawiałam się czy on przypadkiem nie jest blondynką?

2 komentarze:

  1. O jprdle / x2 xD
    Scena "miłosna" - pięknie opisana :3
    Czas późniejszy z "blondynką" - mwahahahahahahahahha!! Nie mogę xd

    OdpowiedzUsuń