środa, 3 lipca 2013

ROZDZIAŁ 23

Czułam jak mnie niesie do domu. Coś szeptali między sobą, ale nie bardzo wiedziałam co. Po chwili poczułam pod sobą coś miękkiego, chyba kanapa.
- Chodź - mruknęłam do chłopaka i pociągnęłam go na siebie.
- Jessi, śpij - szepnął.
- Nie chcę spać sama - jęknęłam. - Proszę - szepnęłam.
Usłyszałam głośne westchnięcie chłopaka i zaraz położył się przy mnie mocno mnie obejmując.

*Justin*
- Justin! Musimy się zaraz zbierać - krzyknął szeptem Mike
- Jeszcze chwileczkę - szepnąłem kiedy chłopak wyrwał mnie ze snu.
- Jessi - szepnąłem jej nad uchem
- Hm? - mruknęła.
- Zaraz jadę.
- Mhm...Kup mi coś do jedzenia - mruknęła, mocno wtulając się w poduszkę.
- Jessi...wyjeżdżam
- Co? - nagle się poderwała.
- Już czas się pożegnać. - dalej leżałem na kanapie.
- Boże! Teraz tragiczne rozstanie - zaśmiał się ironicznie Mike
- Wal się! - warknęła brunetka.
- Nie Justin, nie zostawiaj mnie - z jej oczu zaczęły płynąć łzy.
- Nie zostawiam Cię, wrócę - szepnąłem i mocno przytuliłem dziewczynę. Sam nie wierzyłem w swoje słowa.
- Proszę. Na pewno jest inne wyjście - wyszlochała.
- To jest jedyne wyjście - zacząłem gładzić dłonią jej włosy.
- Wy! Zakochani! Trzeba się zbierać. - przed nami stanął Fredo.
- Daj mi chwilę! - syknąłem.
Chłopak odszedł unosząc dłonie w geście obrony.
- Justin...proszę - zaczęła, ale nie dałem jej skończyć. Wiedziałem, co chciała powiedzieć, po prostu ją pocałowałem. Nie chcę się z nią rozstawać, ale...muszę. Zrobiłem kiedyś coś bardzo złego. Wierzchem dłoni starłem jej łzy z policzka.
- Mogę chociaż jechać z wami? - spytała zagryzając wargę.
- Nie! - warknął Mike.
Spojrzałem na niego, był wkurzony, że jeszcze nie ruszyliśmy.
- Możesz - uśmiechnąłem się i cmoknąłem jej usta.
Dziewczyna od razu się rozpogodziła. Szybko poszła po bluzę i zaraz do nas wróciła.
- No i na cholere nam ona jeszcze? - warknął Mike
- Zamknij się! - syknęła Jess.
Wziąłem swoje rzeczy i wyszliśmy na zewnątrz. Było już trochę po trzeciej nad ranem. Zaraz dołączył do nas Mike, bawiący się kluczykami od samochodu, aczkolwiek...nie zawiezie mnie on tylko na stację kolejową. Wsiedliśmy do samochodu na tylne siedzenia, a Mike zajął miejsce kierowcy.
- Chłopaki nie jadą? - spytała Jess siadając obok mnie.
- Nie. - fuknął Mike. Chyba dalej nie może się pogodzić, że jestem z jego siostrą.
- Kocham Cię maleńka - szepnąłem do dziewczyny mocno ją obejmując. Myśl, że mogę jej już więcej nie zobaczyć, mocniej mnie dobijała. Nawet nie zauważyłem jak znaleźliśmy się na miejscu.
- To siema! - rzucił Mike.
- Jessi, muszę iść - szepnąłem.
Jej wargi zadrżały.
- Proszę Cię, wróć do mnie. - Obiecaj mi to
Chwilę się zastanowiłem, po czym spojrzałem najpierw w lusterko, na Mike'a, a później na Jess.
- Obiecuję - szepnąłem.
- Kocham Cię - uśmiechnęła się. To był uśmiech, który tak cholernie uwielbiałem. Dla którego codziennie rano się budziłem. Szkoda, że ta rzadko go widywałem.
- Ja Ciebie też maleńka - pocałowałem namiętnie dziewczynę i wyszedłem z samochodu, a za mną Mike.
- Stary! Co ty odpierdalasz? - warknął, kiedy Jessi nie mogła nas już usłyszeć.
- O co Ci chodzi?
- Po cholere jej obiecasz, że wrócisz?
- Bo wrócę! - syknąłem przez zaciśnięte zęby. - Dla niej!
- Lepiej żebyś się wywiązał.
- Czy tak będzie już zawsze? - spytałem.
- Jak? - spojrzał na mnie zdziwiony.
- Będziemy sobie skakać do gardeł o Jessi? Ja też ją Kocham. - krzyknąłem szeptem, mocno zaciskając dłonie na torbie podręcznej.
- Kochasz ją tak samo jak Caitlin? - zakpił.
- Dobrze wiesz, że nie! Kocham ją, i niech to wreszcie do Ciebie dotrze. Nie tylko ty ją możesz kochać - warknąłem.
- Zaraz Ci pociąg ucieknie - rzucił obojętnie brunet.
- Do zobaczenia - zaśmiałem się i uściskałem chłopaka, klepiąc go mocno w plecy.
- Mam nadzieję, bo inaczej sam Cię tu sprowadzę - parsknął Mike.
Spojrzałem jeszcze raz na auto, i nagle wyskoczyła z niego Jessi, po czym rzuciła mi się w ramiona.
- Jess, wracaj do auta. - powiedział Mike
- Kocham Cię - wydukała brunetka.
- Do zobaczenia - uśmiechnąłem się i ucałowałem czubek głowy dziewczyny.
Spojrzałem na Mike'a, dając mu do zrozumienia, że musi zabrać Jessicę.
- Chodź mała - szepnął brunet i wziął siostrę w ramiona.
- Nie, proszę - wybuchła płaczem.
- On musi już jechać - szepnął i mocno przytulił siostrę.
- Do zobaczenia - powiedziałem beznamiętnie i ruszyłem w stronę pociągu, który za kilka minut ma odjechać. Muszę wrócić, muszę wrócić dla niej. Walczyłem ze sobą, żeby się nie odwrócić więcej, bo pewnie nigdzie bym nie pojechał. W końcu wsiadłem w pociąg. Zająłem miejsce w pustym przedziale, przy oknie. Widziałem jak Mike próbuje pocieszać Jess. Spuściłem głowę w dół, cholernie bolało widząc ją w takim stanie. Nie wiem nawet kiedy znowu ją zobaczę, kiedy znowu ją pocałuję, przytulę, kiedy zobaczę jej uśmiech. Pokręciłem głową, starając się odgonić te myśli, które atakowały we mnie jak karabin maszynowy. Muszę się teraz skupić na sobie, muszę do niej wrócić, a żeby to zrobić, muszę się dobrze ukryć. Na razie wyjadę z Kanady, pojadę do Christiana do Atlanty. Razem załatwimy tę sprawę raz a dobrze. Źle zrobiliśmy zostawiając ją wtedy. Pewnie zastanawiacie się o co chodzi? Dwa lata temu, Nick uprowadził siostrę Christiana. Miała wtedy szesnaście lat. Posunął się za daleko, zgwałcił ją. W odzewie zabiliśmy jego brata i przyjaciela. Jego też powinniśmy byli zabić, ale tego nie zrobiliśmy. I teraz poluje na mnie i Christiana. Nie może się dowiedzieć o Jess! To jest pewne!

*Jessica*
Pojechaliśmy razem do domu.
Bez słowa weszłam do swojego pokoju, kierując się od razu do łazienki. Justin zostawił swoje dresy, w których śpi.
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Wykąpałam się, po czym włożyłam bluzkę szatyna i jego dresy. Położyłam się do łóżka i leżałam w pozycji embrionalnej. Ledwo wróciłam, a już musiałam się z nim rozstawać. Po moich policzkach spłynęły słone łzy, które natychmiast starłam pościelą. Mocno zacisnęłam powieki i próbowałam zasnąć. Jutro też jest dzień na płakanie.
Obudziłam się cała obolała i zmęczona. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Niechętnie zwlokłam się z łóżka, od razu sprawdziłam telefon, ale żadnej wiadomości. Rzuciłam komórką z powrotem na stolik i poszłam do łazienki.
Owinięta w ręcznik wyszłam do pokoju, po czym ubrałam bieliznę, a następnie zaczęłam szukać czegoś w co mogę się ubrać. W końcu wybrałam czarne getry, białą bokserkę i szary sweter, który 'zapięłam' paskiem. Wzięłam telefon i torbę, po czym zeszłam na dół, gdzie wszyscy jeszcze spali. Wzięłam butelkę wody z lodówki i banana. Na zewnątrz czekała na mnie już Cass z resztą dziewczyn.
- Cześć - uśmiechnęłam się blado.
- Och Jess...- uściskała mnie blondynka.
- Zobaczysz, znajdzie się - uśmiechnęła się Ash.
Teraz zdecydowanie łatwiej jest mi udawać, że Justin zaginął.
Weszłyśmy w końcu do szkoły. Co jakiś czas odpowiadałam tylko 'cześć' ludziom, których nie pamiętam.
- Damy radę - pocieszała mnie Shay
Posłałam tylko blady uśmiech przyjaciółce i szłyśmy ramię w ramię pod klasę od matematyki. Nie ma to jak zacząć dzień od matematyki.
W końcu przyszła pora Lunchu. Jeden banan mi nie wystarczył. Wzięłam sałatkę z kurczakiem, frytki, pudding i cole.
- Zjesz to wszystko? - zaśmiał się Ian
- Mhm - uśmiechnęłam się i zabrałam za jedzenie.
- Co robisz po szkole? - spytała Ash.
- Miałam zamiar iść zobaczyć tę agencję modelek - uśmiechnęłam się lekko.
- Ach tak! Pamiętam! Możemy iść z tobą? - pisnęła Cass.
- Jasne
- Coś wiadomo z Justinem? - zagadnął Lucas.
- Lucas! - upomniała chłopaka, blondynka.
- Spoko - uśmiechnęłam się. - Nie, nic nie wiadomo.
- Sorry, nie chciałem - chłopak posłał mi spojrzenie pełne współczucia.
- Nie ma za co - odpowiedziałam i wróciłam do swojej sałatki.
Po szkole tak jak planowałam, udałam się wraz z dziewczynami do agencji modelek. Weszłyśmy przez szklane drzwi ogromnego wieżowca. Na mapie dostrzegłyśmy, że agencja modelek jest na piętnastym piętrze. Weszłyśmy do windy i pojechałyśmy na wskazane piętro, po chwili drzwi się rozsunęły. Wszystkie zaniemówiłyśmy kiedy zobaczyłyśmy tę całą agencję.
- W czym mogę służyć? - zza lady wyłoniła się zgrabna blondynka.
- Um... - podeszłyśmy do kobiety.
- Jesteście umówione? - spytała.
- Dostałam wizytówkę, ale wolałam przyjść sama.
- Och, skarbie. Każdy może odstać wizytówkę - zakpiła. - Najpierw trzeba się umówić.
- O! To ty! - usłyszałam za sobą.
Odwróciłam się i spojrzałam na mężczyznę, który dał mi tę wizytówkę.
- Dominic jestem - teraz mogłam dokładniej przyjrzeć się mężczyźnie. Brunet, niebieskooki, przed trzydziestką, nienagannie ubrany.
- Jessica - uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Nie jest umówiona. - fuknęła blondynka, siedząca za biurkiem.
- Nie musi - warknął mężczyzna do dziewczyny.
- Zapraszam. - gestem dłoni zaprosił mnie do swojego gabinetu, oddzielonego od całego pomieszczenia, szkłem.
Zaraz będę - Poruszyłam ustami w stronę dziewczyn, na co mocno zacisnęły kciuki.

2 komentarze:

  1. To jest kolejny, mój ulubiony rozdział :')x
    Dosłownie, prawie cały płakałam bo nie mogłam się uspokoić, huh.
    Boże -,- zachowuję się jak totalne dziecko.. Rozdział? IDEALNY!!! ♥

    OdpowiedzUsuń