wtorek, 2 lipca 2013

ROZDZIAŁ 22

- Jess, naprawdę lepiej będzie, jak nie będziesz wiedziała - szepnął i zaczął bawić się moimi włosami.
- Dobrze - mruknęłam zrezygnowana.
- Kiedy wyjeżdżasz? - Czy chcę wiedzieć? Chcę wiedzieć ile czasu mi zostanie? Chłopak wstrzymał powietrze, jakby się bał odpowiedzieć.
- Jutro w nocy
Od razu na niego spojrzałam. Mamy jeden dzień dla siebie?
- Chciałeś wyjechać nawet wtedy, kiedy...
- Dałaś mi jasno do zrozumienia, że już mnie nie chcesz, więc wróciłem do pracy...i wtedy dowiedzieli się gdzie jestem. Miałem nadzieję, że wyjadę stąd nie zostawiając tu nikogo.
- Mnie zostawiasz - szepnęłam i usiadłam na chłopaka okrakiem.
- Nie wiedziałem, że będziesz chciała jeszcze do mnie wrócić - szepnął patrząc mi w oczy.
- Jak mogłeś tak myśleć? Kocham Cię! - warknęłam.
- Justin, proszę...obiecaj, że do mnie wrócisz - szepnęłam łamiącym się głosem.
- Hej, hej - chłopak szybko złapał w dłonie moją twarz i zbliżył do siebie, składając na moich ustach gorący pocałunek.
- Czy to naprawdę musi trwać kilka miesięcy?
- Shawty, nie wiem ile to potrwa. Będę do Ciebie pisał w każdy możliwy sposób.
Schowałam twarz w jego szyję.
- Ładnie pachniesz - zaśmiałam się
- Ty też - parsknął.
- A co z twoimi rodzicami? Bo w końcu jesteś uważany za...zaginionego.
- Wiedzą, że żyję. Obiecali nie zgłaszać mojego zaginięcia.
Wtuliłam się w niego mocno i zasnęłam. Obudziły mnie grzmoty burzy. Aż się wzdrygnęłam.
- Co się stało? - spytał Justin przecierając oczy.
- Och - westchnął mi mocno mnie do siebie przytulił.
- Justin, chce mi się pić - szepnęłam zagryzając dolną wargę.
Chłopak podniósł się i zaraz wstał z łóżka wystawiając do mnie rękę. Otworzyłam drzwi i zeszliśmy na dół cały czas kurczowo trzymała go za rękę.
- Hej, złamiesz mi rękę - zaśmiał się szatyn stając w kuchni.
Wyjęłam z lodówki wodę i zaczęłam szybko pić z butelki. Ale byłam spragniona. Nalałam sobie jeszcze do szklanki i mogliśmy iść. Spojrzałam na zegarek. Jest czwarta nad ranem. Cholera! Dzisiaj idę do szkoły. Nie chcę zostawiać Justina.
Cholerny budzik! Wzięłam telefon w dłoń i wyłączyłam alarm, następnie mocno wtuliłam się w szatyna, a ten mocniej mnie objął.
- Jessi! Wstawaj do szkoły - usłyszałam Mike'a
- Nigdzie nie idę - mruknęłam i cmoknęłam szatyna w szyję.
- Daj jej spokój kretynie - warknął Justin, nie otwierając nawet oczu.
Czyżby dał nam spokój? O nie, nie, nie! Zaraz coś mnie wciągnęło pod kołdrę i w mgnieniu oka znalazłam się na podłodze.
- Mike! - syknęłam. - Lepiej stąd uciekaj! .
Nim podniosłam wzrok, bruneta już dawno nie było.
- Co się dzieje? - mruknął zaspany Justin.
- Idę do szkoły - warknęłam i podniosłam się.
Szatyn niewzruszony poszedł dalej spać.
Weszłam pod prysznic i rozkoszowałam się ciepłą wodą, chociaż na chwilę mogłam zapomnieć o tym, że dzisiaj ostatni raz widzę się z Justinem, później nie wiem kiedy go zobaczę. Wyszłam chwiejnym krokiem z kabiny i owinęłam się ręcznikiem, który ledwo zakrywał mi uda, więc szybko włożyłam jeszcze majtki. Otworzyłam drzwi, ponieważ od panującego gorąca w łazience robiło mi się słabo. Rozczesałam włosy i zaczęłam szybko szczotkować zęby.
- Justin! Przynieś mi telefon! - krzyknęłam do chłopaka, który zapewne jeszcze spał.
Po chwili w drzwiach pojawił się zaspany chłopak z rozczochranymi włosami i telefonem w ręku.
Szybko wyplułam paste i wypłukałam zęby wodą.
- Tak?
- Spóźnimy się! Pospiesz się! To twój pierwszy dzień - zaczęła krzyczeć Cass.
- Okey! Już się ubieram - rzuciłam i rozłączyłam.
- Co się tak gapisz? - spojrzałam na szatyna, który opierał się o framugę drzwi i szelmowsko uśmiechał.
- Mam piękną dziewczynę - uśmiechnął się i podszedł do mnie obejmując mnie w pasie.
- A ja seksownego chłopaka - zaśmiałam się cicho.
- Pamiętaj, żeby z nikim o mnie nie rozmawiać - szepnął mi przy samym uchu patrząc w nasze odbicie.
- Wiem - mruknęłam.
Po chwili poczułam jak mój ręcznik się rozluźnia, a szatyn z całą koncentracją wgapia się w mój dekolt, który z czasem zaczyna się uwalniać spod ręcznika. Szybko złapałam się za czerwone okrycie i odeszłam od szatyna. Usłyszałam za sobą tylko głośne westchnięcie. Odwracając się tyłem do chłopaka szybko włożyłam stanik, teraz mogę się swobodnie poruszać po pokoju. Nie wstydzę się Justina. Zmierzałam właśnie do szafy kiedy do pokoju nieoczekiwanie wpadł Chaz.
- Jess...Mike...- nie dokończył lustrując mnie wzrokiem.
Szybko stanęłam za Justinem zakrywając się nim.
- Przeszkodziłem? - pyta chłopak dalej stojąc w drzwiach z rozchylonymi ustami.
- Nie no co ty! - zironizował Jus.
- A, no to Mike Cię woła, zaraz Cię zawiezie do szkoły - wszedł głębiej do pokoju.
- Serio? Chaz! Wypieprzaj! Nie widzisz, że ona jest w bieliźnie? - warknął szatyn napinając mięśnie.
- Ty jakoś możesz tu być - szepnął smutno.
Trzeba mu w końcu znaleźć dziewczynę.
- Kurwa! Bo jestem jej chłopakiem! - warknął.
- Ile mam czekać? - teraz do pokoju wpadł jeszcze Mike.
- Co wy...do jasnej... - nie dokończył, chyba brakowało mu słów.
- Mike, bo ja właśnie się szykowałam do szkoły i wpadł Chaz i ten...- lekko wyjrzałam zza chłopaka.
- Jesteś w bieliźnie? - warknął.
- Nie?
Widziałam jak zaciska dłonie w pięści.
- Wyjdź zza Justina - szepnął.
- Nie
- Bieber odsuń się od niej.
Szatyn przesunął się w bok, a ja za nim.
- Spieszę się do szkoły! - krzyknęłam.
- Jak się matka dowie, albo ojciec to mnie zabiją!
- A kto im powie?
- Zaraz! Zaraz! Wy chyba nie myślicie, że...
- Myślimy! - wtrącił się głupio Chaz.
- Chaz! Wyjdź - warknął szatyn.
Chłopak posłusznie wyszedł z pokoju.
- Jeny! Mike, byłeś tu niecałe dwadzieścia minut temu! Wyjdź z mojego pokoju! - wrzasnęłam.
- Justin też ma wyjść! - krzyknął.
- To mój chłopak! Wyjdź! - wrzasnęłam.
Chłopak stał uparcie w drzwiach. Wyszłam zza szatyna, złapałam za szklankę z wodą i rzuciłam nią w...drzwi, ponieważ brunet w porę je zamknął. Byłam na niego wściekła, że wszystko chce mieć pod kontrolą. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do szafy. Wyjęłam z niej szybko jakieś ubrania, po czym natychmiast je na siebie nałożyłam. Podsuszyłam włosy i wyszłam z pokoju lekko je czochrając by nadać im puszystości.
- Jesteś na mnie zła? - spytał niepewnie szatyn.
- No co ty - zaśmiałam się i podeszłam do chłopaka.
- Muszę iść. Będziesz tu jeszcze jak wrócę, prawda? - zagryzłam dolną wargę.
- Oczywiście! - cmoknął mnie w usta.
- Do zobaczenia - mruknęłam smutno i zbiegłam na dół.
- Nie odzywaj się do mnie! - warknęłam widząc, że Mike chce coś powiedzieć. Szybko złapałam torbę i wybiegłam z domu wprost do auta Cass.
- Cześć! Przepraszam, przepraszam, przepraszam! - mocno zacisnęłam powieki.
- Dobra już. Nie ma sensu iść na pierwszą lekcję odezwała się Shay.
- Co z Justinem? - szepnęła Ash kiedy odjeżdżałyśmy już.
- Nie chcę o tym rozmawiać.
- Okey. - jęknęła.
A więc...przyjechałyśmy na drugą lekcję, mamy teraz biologię. Czekałyśmy pod klasą, czułam na sobie wzrok innych uczniów i to doprowadzało mnie do szału. Niektórzy mnie poznają, a niektórzy nie, bądź w ogóle mnie nie znają. Po szkole rozbrzmiał dzwonek na lekcje. Wszyscy weszliśmy do klasy, usiadłam razem z Ash w środkowej ławce, przed nami siedziała Cass i Shay.
- Dzień dobry! - odezwała się nauczycielka
- Dzień dobry - wszyscy mruknęli niechętnie.
- Podobno mamy nową uczennicę, proszę...może nam opowiesz coś o sobie? - spytała patrząc na mnie.
O nie! Tylko nie to! Nienawidzę publicznych wystąpień. Wszystkie oczy nagle skierowały się na mnie. Niechętnie wstałam z ławki i poszłam na środek. Głośno westchnęłam i lekko się uśmiechnęłam.
- Jedziesz Hastings! - krzyknęła Cass.
- Proszę o spokój! - warknęła nauczycielka.
- Nazywam się Jessica Hastings, no i ten...będę chodziła z wami do klasy - zaśmiałam się nerwowo.
- Może coś więcej? - spojrzała na mnie starsza kobieta siedząca za biurkiem.
- Myślę, że większość mnie tu zna. Mieszkałam tu niecałe trzy lata temu. - rzuciłam i usiadłam na swoim miejscu.
- Dobrze było - zaśmiała się Shay
W odpowiedział tylko parsknęłam śmiechem. Nauczycielka wydaje się być sympatyczna, zresztą każdy nauczyciel wydaje się dla mnie miły, który uczy biologii. Lubię ten przedmiot.
Na każdej następnej lekcji nauczyciele kazali mi się przedstawić, ponieważ nie każdą lekcję miałam z tymi samymi uczniami, ale na każdej byłam z którąś z moich dziewczyn. Moim zbawieniem okazuje się ostatnia lekcja. Mam już dość.
Wszyscy czegoś ode mnie chcą.
- Och, Ian! - uśmiechnęłam się do przyjaciela i cmoknęłam w policzek kiedy wychodziliśmy ze szkoły. Usiedliśmy na murku i czekaliśmy na resztę przyjaciół.
- Cześć Kochani - usłyszałam za sobą Shay. Szybko uściskała chłopaka i zaraz mnie.
- Idziemy? - spytałam.
- Mhm. Idziemy się napić - uśmiechnął się Lucas obejmując Cass.
Alkohol? Serio? Nie lubię alkoholu. Niechętnie wsiadłam z nimi do samochodu i pojechaliśmy do jakiegoś baru. Nie będę pić, nie będę pić! Powtarzałam sobie ciągle w głowie.
Jeden drink, drugi drink, trzeci drink. Zawsze miałam mocną głowę. Po chwili podszedł do nas jakiś mężczyzna w dopasowanym garniturze, ale z niego przystojniak.
- Myślałaś kiedyś, żeby zostać modelką? - mrugnął okiem do mnie.
Widziałam jak dziewczyny wstrzymują powietrze. Ledwo mogłam wydusić z siebie słowo. Mężczyzna widząc moją reakcję wręczył mi wizytówkę i odszedł. Wow! Zawsze marzyłam, żeby zostać modelką!
- Pokaż! - pisnęła Ash
- To pewnie jakiś zbok - warknął Luc.
- Zamknij się - powiedziała oburzona Cas.
Dziewczyny bacznie przyglądały się wizytówce.
- Zadzwonisz? - spytała
O cholera! Justin! Przecież on dzisiaj w nocy wyjeżdża! Wyjęłam telefon z kieszeni. 3 nieodebrane połączenia od Mike'a. CHolercia!
- Muszę już wracać - powiedziałam szybko.
- Co? Dlaczego? - spytała Shay
- Muszę - jęknęłam.
Szybko wybrałam numer do brata i odeszłam od stolika. Teraz poczułam, że kręci mi się w głowie i omal się nie przewróciłam.
- Mike! - zaśmiałam się do telefonu.
- Jess, gdzie jesteś? - usłyszałam jego troskliwy głos.
- Przyjedź po mnie z moim chłopakiem - zaśmiałam się.
- Jesteś pijana?
- Nieee! - parsknęłam śmiechem.
- Przyjedźcie po mnie. Ko-Kocham Cię - jeszcze raz wybuchłam śmiechem i rozłączyłam się, wcześniej podając adres baru. Znowu usiadłam ze znajomymi i wypiłam kolejnego drinka.
- Jessi już wystarczy - Ian wyrwał mi z ręki kieliszek.
Głośno westchnęłam i położyłam głowę na stole. Było mi strasznie ciężko. Słyszałam tylko ściszone głosy. Po chwili ktoś mnie podniósł i prowadził w stronę drzwi. Widziałam jak przez mgłę. Kiedy ja się ostatnio tak upiłam?
- Coś ty ze sobą zrobiła? - usłyszałam głos Justina.
Jest tu ze mną? Gdzie? Zaraz poczułam czyjeś ręce na swoich dłoniach.
- Justin - szepnęłam i z oczu zaczęły mi spływać łzy, ale dlaczego? Czułam się smutna? Ach tak! Zawsze upijam się na smutno i ryczę później póki nie wytrzeźwieję.
- Shhh... - uciszał mnie.
Oparłam głowę o jego ramię i zasnęłam.

1 komentarz: