wtorek, 2 lipca 2013

ROZDZIAŁ 21

- Naprawdę się o mnie bałaś? - spytał Jus, odrywając się na chwilę ode mnie.
Zagryzłam nerwowo dolną wargę.
- Nie, przyjechałam tu bo mi się nudziło - warknęłam i odwróciłam się na pięcie, kontynuując rozpakowywanie walizki. Po chwili poczułam na tali ciepłe ręce chłopaka. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem, ale dalej udawałam, że mnie to nie rusza.
- No przyznaj, że się bałaś - szepnął mi nad uchem, po chwili jego ciepłe wargi pieściły moją szyję.
- Tak, bałam się - szepnęłam niemalże niesłyszalnie.
- Co? Nie słyszałem - droczy się
- Bałam się - jęknęłam
- Głośniej - zaśmiał się
- Bałam się! - krzyknęłam i w tym samym czasie się do niego odwróciłam.
- Bałam się, że już Cię nie zobaczę, nie przytulę, nie pocałuję. Cholernie się bałam. Czułam się jakby mi się cały świat zawalił w jednej sekundzie. - powiedziałam na jednym tchu.
- Kocham Cię - szepnął szatyn i mocno mnie do siebie przytulił.
Wzięłam głęboki wdech, po czym lekko się od niego odchyliłam.
- Dlaczego musisz zniknąć? - spytałam patrząc na niego podejrzliwie.
Chłopak głośno westchnął i wypuścił mnie z objęć, odchodząc ode mnie na krok.
- No? Słucham? Chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia?
- Jess...nie chcę Cię w to mieszać.
- Justin! Wmieszałam się w to wszystko odkąd się tu wprowadziłam. - warknęłam.
- Jess..
- Odpowiedz!
Chłopak przewrócił oczami, i zrobił minę jakby mi łaskę robił. Jeszcze raz wziął głęboki wdech.
- Bo...Jest pewien facet, który mnie już dooość długo ściga. I niedawno mnie namierzył - powiedział drapiąc się nerwowo po karku
- Za co Cię ściga? - spytałam krzyżując ręce na piersiach
- Po prostu mnie ściga!
- Justin...- nalegałam
- Jessi...zrobiłem coś strasznego- powiedział podchodząc do mnie i obejmując w pasie.
- Zabiłeś kogoś? - spytałam szeroko otwierając oczy
Oczy szatyna natychmiast pociemniały, a twarz skamieniała.
- Justin? Odpowiedz!
- Shawty, nie mieszaj się w to proszę - szepnął całując mnie w czubek głowy
Cholera! Czy on kogoś zabił? Mam się go bać?
- Aha...a więc na ile znikasz?
- Nie wiem. - powiedział wykrzywiając usta.
- Justin, nie zostawiaj mnie - szepnęłam.
- Nie zostawiam Cię - uśmiechnął się lekko
- Mogę jechać z tobą?
- W żadnym wypadku! To zbyt niebezpieczne - podniósł głos. - On nie może się o tobie dowiedzieć.
- Justin, przerażasz mnie - spojrzałam na niego do góry.
- Wyjadę po prostu na kilka miesięcy...
- Miesięcy? - krzyknęłam, nie dając mu dokończyć.
- Shawty...
- Chyba Cię do reszty popieprzyło! - krzyknęłam
Machnęłam rękoma, dając mu do zrozumienia, że muszę to przemyśleć i zeszłam na dół. Dopiero co przyjechałam, a on już wyjeżdża i to na kilka MIESIĘCY? Co on takiego zrobił, że aż tak długo musi się ukrywać?
- Cześć Chaz - uśmiechnęłam się do wysokiego chłopaka i mocno uściskałam.
- Hej, hej - odwzajemnił uścisk dwa razy mocniej.
- Chaz, dusisz mnie - zaśmiałam się.
- Przepraszam - wypuścił mnie z objęć i posłał uśmiech. Podeszłam do Ryana, który siedział obok Alfreda. Objęłam go ramieniem i ucałowałam w policzek, to samo zrobiłam z Alfredem.
- Czym to sobie zasłużyliśmy na takie powitanie? - zaśmiał się Alf.
- Och, stęskniłam się za wami - uśmiechnęłam się do chłopaków i wcisnęłam między nich.
- Wiesz, że jutro wracasz do szkoły? - spytał Mike pijąc piwo z butelki.
- Wiem - westchnęłam głośno i oparłam głowę o ramię Ryana.
Zaraz w salonie pojawił się Justin.
- Możemy pogadać? - spytał.
Przewróciłam oczami i pokiwałam przecząco głową.
- Jestem zmęczona - powiedziałam od niechcenia i zaczesałam włosy do tyłu.
- Z wami jest gorzej jak z małżeństwem - zaśmiał się Alf.
- Spadaj - warknęłam i dźgnęłam go łokciem w żebra.
- Sorry - jęknął.
Wyprostowałam się i postanowiłam, że powinnam wiedzieć co tu się wyrabia.
- A więc...o co...- nie skończyłam kiedy wszyscy się poderwali.
- Mamo? - Krzyknął Ryan
- To ten...ja muszę tam...- zaczął Alfredo pocierając rękoma o spodnie.
- A ja tam - powiedział Mike wstając od stołu i poszedł do swojego pokoju.
- No co jest? - krzyknęłam, ale nikt nie odpowiedział.
Teraz na miejsce bruneta usiadł Justin, czyli siedział na wprost mnie i po prostu na mnie patrzył.
- Możesz przestać tak na mnie patrzeć? - spytałam zbulwersowana.
- Nie - odpowiedział krótko.
Przewróciłam oczami i obróciłam głowę w lewą stronę rozglądając się po suficie.
- Pogadamy?
- Jestem zmęczona - wymusiłam ziewanie.
- Rano?
- Rano idę do szkoły
- Po szkole?
- Hm...nie wiem, może pójdę do Cassie.
- Jessica! Nie możesz mnie teraz unikać! - uniósł się szatyn.
Spojrzałam na niego, jego oczy były niemalże czarne ze złości.
- Jak będziesz chciał mi powiedzieć prawdę, to pogadamy. - powiedziałam i wstałam z kanapy kierując się na górę do siebie.
Weszłam do pokoju i od razu zaczęłam zdejmować z siebie ciuchy, aż pozostałam w samej bieliźnie. Podeszłam do komody i wyjęłam z niej świeżą bieliznę.
- Jessica - usłyszałam lekko zachrypnięty głos szatyna, aż podskoczyłam.
- Boże! Puka się! - warknęłam.
Chłopak zlustrował mnie kilka razy od góry do dołu i oblizał usta. No tak! Jestem w samej bieliźnie! Skrzyżowałam ręce próbując się jakoś zasłonić.
- Wstydzisz się mnie? - spytał podchodząc do mnie bliżej.
- Jestem zmęczona
Chłopak pokręcił z rozbawieniem głową i stanął na przeciwko mnie. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Delikatnie wsunął rękę pod moją rękę łapiąc mnie w tali i mocno do siebie docisnął, aż ledwo łapałam powietrze. W tej chwili mój oddech był przyspieszony i urywany, zresztą jego też. Odłożyłam bieliznę na komodę i powoli nasze twarze się zbliżały. Patrzyłam to na jego usta, to na oczy. W końcu połączyliśmy się w jeden pocałunek. Chłopak przejechał językiem po mojej dolnej wardze, po czym rozchylił mi nim usta. Nasze języki od razu zaczęły ze sobą współgrać. Jego druga ręka powędrowała na mój odkryty do połowy pośladek, ponieważ miałam na sobie koronkowe bokserki. Jego ręka zjechała na moją nogę podkulając ją. Zaplotłam ją na jego nodze, nie przerywając pocałunku.
- Justin...nie jesteśmy samy - szybko oderwałam się od szatyna i odeszłam na krok.
Chłopak nabrał powietrza do płuc i przeczesał palcami idealnie ułożone włosy.
- Idę pod prysznic - oznajmiłam starając się uspokoić swój oddech .
- To ja poczekam - uśmiechnął się zadziornie i usiadł na moim łóżku.
Poszłam do łazienki. Włączyłam sobie muzykę na telefonie i rozebrałam sie z bielizny. Cholera! Zapomniałam czystej bielizny!
- Justin! Przynieś mi bieliznę z komody - krzyknęłam i zagryzłam dolną wargę. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Owinęłam się w ręcznik i wystawiłam głowę.
- Mike? - spytałam zdziwiona
- Przyszedłem sprawdzić, czy już śpisz. Justin śpi na dole. Nie będziecie przecież spali razem - zaśmiał się i podał mi bieliznę.
- To jest mój chłopak! Mogę z nim spać - warknęłam.
- Idź się kąp - skrzywił się i zamknął mi drzwi.
Co on sobie myśli? Przecież jetem już prawie pełnoletnie. Niektóre dziewczyny w moim wieku już dawno chodzą z brzuchem, a ja nie mogę spać z chłopakiem w jednym łóżku. Boże! Co on by zrobił jakby się dowiedział, że tyle razy już spał w moim łóżku. Wolę nie myśleć. Weszłam pod prysznic, wtarłam w ciało wiśniowy żel, po czym spłukałam powstałą pianę. Nie potrafię się długo gniewać na Justina, no chyba, że w bardzo, bardzo słusznej sprawie. Rozumiem, że się o mnie boi i dlatego nie chce powiedzieć o co chodzi.
Rozczesałam włosy, ubrałam bieliznę, nakremowałam ciało, ściągnęłam z wieszaka bluzkę Justina i swoje szorty, po czym ubrana wyszłam, gasząc za sobą światło. Myślałam, że będę mogła z nim spać. Usiadłam na łóżku i zadzwoniłam do Cassie.
- Hej Cassie
- Och, Jess. Co z Justinem?
Hm...skoro ma się ukrywać, to chyba nie powinnam jej o tym mówić?
- Nic nie wiem - szepnęłam.
- Jej...- usłyszałam jak bierze wdech.
- Chciałam tylko powiedzieć, że wróciłam.
- Przyjadę po ciebie o 7:40, dobrze?
- Jasne, dzięki - uśmiechnęłam się do telefonu.
- Do zobaczenia jutro, pa
- Pa, Kocham Cię - rozłączyłam się.
Opadłam plecami na łóżko. Ktoś puka.
- Tak? - podniosłam się leniwie.
- Ćśś...- Justin przystawił sobie wskazujący palec do ust, zamknął za sobą drzwi na klucz i szybko wskoczył na łóżko.
- Nie lubię jak się na mnie gniewasz - mruknął.
- Już się nie gniewam - szepnęłam i cmoknęłam go w nos.
- Cholernie za tobą tęskniłem - wyznał.
- Ja za tobą też - uśmiechnęłam się i splotłam nasze dłonie.
- Justin, kocham Cię. Nie rób mi tego więcej - spojrzałam mu prosto w oczy
- Przepraszam - szepnął.
- Jessica! - krzyknął zza drzwi Mike
- Kurwa - przeklął pod nosem Justin i cicho się zaśmiał.
- Do łazienki - szepnęłam i pociągnęłam za sobą szatyna.
- Jestem w łazience! - krzyknęłam.
- Nie kłam! Otwórz te drzwi, bo wejdę z nimi! Justin ma wrócić do siebie
- Nie ma go tu!
- Wiem, ze jest
- Kłamiesz!
Justin tylko przysłuchiwał się naszej kłótni i cały czas mnie rozpraszał, całując po szyi.
- Jessica! - warknął brunet.
- Jestem w ubikacji! - Dusiłam w sobie śmiech.
- Za pięć minut wchodzę!
- Justin - szepnęłam, wzdrygając się.
- Musisz wyjść - zaśmiałam się cicho.
- A przyjdziesz? - spytał
- Nie przepuszczę takiej okazji - zaśmiałam się.
- Okey - ostatni raz pocałował mnie namiętnie, po czym obydwoje wyszliśmy z łazienki.
- Już otwieram!
Otworzyłam drzwi i przepuściłam Justina. Mike zmierzył go tylko mroźnym wzrokiem i spojrzał na mnie.
- Masz szczęście, bo już miałem wchodzić - powiedział Mike krzyżując ręce na piersi.
- Mhm - zaśmiałam się.
- Dobranoc - uśmiechnęłam i posłałam bratu buziaka.
- Dobranoc - uśmiechnął się Justin, stojący za Mike'iem
- A ty! do swojego pokoju! - warknął brunet.
- Tylko z tobą - zaśmiał się szatyn.
- Ktoś tu się żartów trzyma - warknął.
- Mogę iść spać? - przeskakiwałam z nogi na nogę.
- Ta - mruknął i odeszli razem.
Czekałam do pierwszej w nocy. W końcu poszłam do pokoju gościnnego w którym spał Justin. Dom był duży, za duży dla nas, dlatego się wyprowadziliśmy.
Cicho weszłam do pokoju i położyłam się pod kołdrą.
- Justin? - szepnęłam uśmiechając się sama do siebie.
- Nie ma Justina
- Mike? - poderwałam się z łóżka i zapaliłam lampkę.
- Niespodzianka - warknął.
- Ty idioto! - krzyknęłam
- Cicho! Wszyscy śpią - próbował mnie uciszyć.
- Gdzie jest Justin? - krzyknęłam szeptem
- W moim pokoju. Nie będziecie spali razem. Jestem twoim bratem i teraz prawnym opiekunem. - wydymał usta dumnie.
- Tu się puknij idioto - popukałam się w głowę.
- Idę do Justina!
- Nie!
- Tak! To mój chłopak, a skoro zaraz wyjeżdża chcę z nim pobyć te ostatnie dnie - warknęłam.
- To tylko kilka miesięcy - zadrwił.
Zmrużyłam oczy i pokręciłam głową.
- Wychodzę - syknęłam.
- Nie przychodź mi później z dzieciakiem!
- Z jakim dzieciakiem? Boże! Przestań wreszcie oglądać nastoletnie matki!
- Ale to jest fajne - burknął obrażony.
Pokręciłam głową i wyszłam z pokoju.
- Dobranoc! - warknęłam jeszcze.
Poszłam do pokoju Mike'a tak jak mówił. Weszłam po cichu i zaraz skoczyłam pod kołdrę.
- Już jestem - szepnęłam.
- Co?
- Justin?
- Dla Ciebie mogę być kim tylko zechcesz - usłyszałam głos Ryana.
- Kurwa! Gdzie śpi Justin? - wyskoczyłam z łóżka.
- Wracaj do łóżka - zaśmiał się
Przyłożyłam rękę do czoła i wyszłam z pokoju. Weszłam do następnego wolnego pokoju.
- Justin?
Cisza
- Justin? - ponowiłam
- Chaz! - warknął.
- Sorka - zagryzłam dolną wargę i zamknęłam za sobą drzwi.
- Czekaj! - krzyknął.
- Justin poszedł do Ciebie.
- Dzięki - szepnęłam.
Poszłam do swojego pokoju, na łóżku czekał oczywiście Justin. BEZ KOSZULKI! W SAMYCH DRESACH! Boże, jak ja tęskniłam za tym ciałkiem.
- Gdzieś ty była?
- Wskoczyłam bratu do łóżka - warknęłam
- A później odwiedziłam prawie każdego z twoich kolegów, ale Ciebie nie mogłam znaleźć. - zaśmiałam się i zamknęłam na klucz drzwi.
- Sorka, zapomniałem Ci powiedzieć, że śpię w jednym pokoju z Chazem - zaśmiał się i podszedł do mnie.
- Taki tam szczegół - zadrwiłam kpiąco.
- No przepraszam - mruknął
- Dobra już - zaśmiałam się.
- Mamy błogosławieństwo od Mike'a, ale z dzieciakiem mamy nie przychodzić - parsknęłam śmiechem.
Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony lekko rozchylając usta. Widząc jego minę szybko wetknęłam mu język w buzię, co odwzajemnił.
Poszliśmy na łóżko. Zgasiłam lampkę i leżeliśmy w całkowitej ciemności.
- Naprawdę musisz wyjeżdżać? - mruknęłam wtulając się w jego klatkę piersiową.
- Nie chcę, ale muszę - szepnął gładząc mnie po głowie.
- O co chodzi? Proszę powiedz mi
Chłopak wziął głęboki wdech, aż poczułam ja jego klatka się unosi.

2 komentarze: