wtorek, 2 lipca 2013

ROZDZIAŁ 16

Mike zacisnął usta w wąską linię. Dalej był lekko zaspany.
- Nie chcę jej stracić - szepnął
- A myślisz, że ja chcę? Nie mogę już dłużej tak bezczynnie patrzeć na jej cierpienie
- Co masz na myśli, mówiąc radykalne środki?
To on powinien był się o nią martwić! A nie pieprzy tę psycholożkę.
- Wywieźć ją stąd? Dać do porządnego szpitala. Gdzie się nią zaopiekują najlepsi.
- Widzisz jaka wróciła. Robi się jeszcze gorsza - mruknął łamiącym się głosem brunet
- Chcesz, żeby cierpiała? To ją zabije.
- Co ja powiem rodzicom? W szkole?
- Coś się wymyśli
- Idź spać...jutro pogadamy - szepnąłem.
Pożegnałem się z brunetem po czym poszedł na górę. Wszedłem do pokoju, gdzie śpi Jess. Wygląda tak spokojnie...wszystkie cierpienia odeszły w niepamięć...jest taka bezbronna. To jest silniejsze ode mnie. Podszedłem do niej i nachyliłem się by łożyć na jej policzku pocałunek, jednak dziewczyna się obróciła do mnie.
- Zostań - szepnęła, jakby życie z niej uchodziło.
Nie mogłem uwierzyć w to co przed chwilą powiedziała. Tak właśnie zachowała by się stara Jessica. Lekko oszołomiony jej zachowaniem usiadłem na prost jej łóżka na fotelu.
- Tutaj - poklepała na miejsce na łóżku
Moje usta niekontrolowanie się otworzyły. Przełknąłem ślinę i ostrożnie położyłem się na łóżku. Bałem się, że może znowu wpaść w szał. Leżałem w bezpiecznej odległości od brunetki i wpatrywałem się w sufit. Dziewczyna przysunęła się do mnie i położyła głowę na mojej klatce piersiowej. Niepewnie ją objąłem.
- Kocham Cię - szepnąłem. Nie usłyszałem odpowiedzi. Dziewczyna szybko zasnęła. Jest zmęczona, nie dziwie jej się. Po chwili i ja odpłynąłem.
Leniwie otworzyłem oczy i znajdowałem się dokładnie w takiej samej pozycji w jakiej zasnąłem. Jessici nie ma ze mną. Szybko poderwałem się z łóżka i zacząłem się rozglądać za dziewczyną. Zszedłem na dół i zobaczyłem brunetkę siedzącą do mnie tyłem pochylającą się nad stolikiem. Prędko zbiegłem i oderwałem ją od stolika. Cholera! Znalazła narkotyki, które miałem zawieźć do Christianowi.
- Co ty wyprawiasz? - wrzasnąłem
- Ććć - uśmiechnęła się dziewczyna wygodnie opierając o kanapę. Zagryzła dolną wargę i przymknęła oczy.
Oczy momentalnie mi się zaszkliły. Jestem na granicy wytrzymałości. Zgarnąłem szybko biały proszek do torebki i schowałem do kieszeni. Nie ma mowy o jakimkolwiek zastanawianiu się! Ona musi zacząć się leczyć. Wczoraj najwyraźniej chciała tylko uśpić moją czujność. Złapałem dziewczynę za nadgarstki i jednym ruchem podniosłem z kanapy
- Justin puść mnie! - krzyczała wyrywając się
- Cicho! - krzyknąłem i wziąłem ją w objęcia by się już nie wyrywała. Wsadziłem ją do samochodu i zapiąłem pasem. Sam usiadłem po drugiej stronie. Jessica cały czas się z czegoś śmiała, była taka...zadowolona, szczęśliwa, wesoła. Szkoda, że żeby być w takim stanie potrzebuje narkotyków. Gdzie jedziemy? Do Seattle, moi rodzice...na pewno mi pomogą. Sięgnąłem do kieszeni po telefon.
- Mike...przepraszam, jadę z Jessicą do Seattle.
Rozłączyłem się i wyłączyłem telefon. Przynajmniej będzie wiedział gdzie będziemy. Nic ze sobą nie zabraliśmy, a droga przed nami była długa. Dziewczyna spokojnie siedziała w fotelu rysując coś w powietrzu palcami.
- Wiesz Justin...kocham Cię - powiedziała obserwując swoje dłonie.
Spojrzałem na nią i szybko wróciłem wzrokiem na jezdnię.

- Mamo...potrzebuję pieniędzy - powiedziałem błagalnie do kobiety, która siedziała na kanapie wraz z ojcem. Dawno ich nie widziałem.
- Justin! Przyjeżdżasz do nas tylko jak czegoś potrzebujesz. To nie fair. Nie tak Cię wychowaliśmy - odpowiedziała mama
- Nie rozumiecie. Te pieniądze nie są dla mnie - przełknąłem ślinę. Chyba powinienem był im powiedzieć o co chodzi.
- Więc dla kogo? - uniósł się ojciec
Chwilę milczałem. Układałem w głowie jak mam im to powiedzieć. Moja dziewczyna jest ćpunką? Ale nie z własnego wyboru
- Moja dziewczyna...potrzebuje najlepszych specjalistów, którzy są właśnie tutaj, ale to kosztuje
- Boże, Justin! Czy ona jest w ciąży? Chcecie usunąć ciążę? - wstała kobieta ubrana w beżowy żakiet, tego samego koloru spodnie i białą bluzkę.
- Nie mamo! - pokręciłem głową
- Ona...potrzebuje odwyku - szepnąłem
- No brawo! Nasz syn znalazł sobie ćpunkę! - zirytował się ojciec.
Do domu weszła Jessica, ale jakim cudem? Spała w aucie.
- Dzień dobry - szepnęła
Ojciec wyszczerzył oczy widząc Jessice
- Jessica? - spytał zszokowany całą sytuacją.
Podszedłem do brunetki i objąłem ją w tali. Ledwo trzymała się na nogach. Dziewczyna oparła o moje ramię głowę i zamknęła oczy. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do pokoju gościnnego, który znajdował się na górze. Pozamykałem okna i drzwi wychodząc z pokoju. Muszę być pewny, że nie ucieknie, ani nie zrobi nic głupiego.
- Jessica Hastings? - spytała z nie do wierzeniem mama.
- Mamo...to nie jej wina. Została do tego zmuszona. Muszę jej pomóc - mówiłem łamiącym się głosem.
- Jezus Maria, co się stało? - spytała przykładając dłoń do ust.
- Justin...co jej zrobiliście? To była dobra dziewczyna - powiedział ojciec łapiąc się za głowę
- Nic jej nie zrobiliśmy! - warknąłem
- Nie mogę wam za dużo powiedzieć. Po prostu uzależniła się od tego, ale nie z własnego wyboru, ani też z naszego(mam na myśli Mike'a, Alfreda...itd.:)
- Pomożecie mi? - ponowiłem
- Tak, oczywiście! - odpowiedziała mama z zapałem.
Nagle poczułem ulgę. Jest szansa, że jej pomogę. Wiem, że to potrwa...ale przynajmniej mogę wreszcie jej pomóc.
- Justin...co z Jaxon'em? - nagle wypalił ojciec
Przełknąłem głośno ślinę
- Dawno z nim urwałem kontakt. Zaczął brać. Jest na odwyku.
Wyobrażam sobie jak się czują rodzice. Stracili obydwoje dzieci. Została im tylko Jazzmyn. Wyszła na ludzi. Studiuje medycynę, podobno się nawet zaręczyła.
- Juuuustin! - pisnęła szatynka wchodząc do domu.
- Jazzy - uśmiechnąłem się do siostry i mocno ją uściskałem.
- Co Cię do nas sprowadza? - spytała witając się kolejno z rodzicami
- A co może sprowadzać Justina do rodziców - rzucił oschle ojciec
- Tato...- szepnąłem
- O co chodzi? - spytała siostra
- O nic - powiedziałem piorunując ojca wzrokiem.
Dziewczyna przewróciła oczami i poszła na górę.
- Może się czegoś napijesz? - zaproponowała mama
- Justin? Kto jest w moim pokoju? - spytała zdziwiona siostra schodząc po schodach.
- To jest...Jessica - szepnąłem i skierowałem się na górę
- Jaka Jessica? Jejku, Jus! Ty masz dziewczynę? - zaśmiała się szatynka.
Wszedłem do pokoju, gdzie spała Jessi i usiadłem obok niej.
- Co się z nią stało? - spytała siostra
- Jest uzależniona - szepnąłem i pogładziłem dziewczyny policzek.
- Ale nie z własnej woli - dodałem, żeby jej zbyt pochopnie nie osądzała.
- Czekaj, to jest siostra Mike'a? - spytała zdziwiona
Kiwnąłem głową na tak
- Jezus Maria! Co się stało? Gdzie jest Mike? - zaczęła zasypywać mnie pytaniami.
- Mike jest w Kanadzie
- Uciekłeś z nią?
- Nie mogłem już dłużej patrzyć jak cierpi. Rozumiesz? Muszę jej pomóc, a tu są najlepsi specjaliści i psycholodzy.
- Cześć - uśmiechnęła się dziewczyna przecierając zaspane oczy.
Uśmiechnąłem się do niej niewinnie. Po chwili Jess wstała.
- Gdzie ja jestem? - spytała i nagle wpadła w panikę
- Jessica, spokojnie. Jesteśmy u moich rodziców.
- Nie, nie, nie....puść mnie! Gdzie jest Mike? Gdzie moja mama? - brunetka mówiła szybko w sposób niezrozumiały. Kręciła się po pokoju w tą i z powrotem.
- Jazz, zostaw nas proszę - popatrzyłem na nią błagalnym wzrokiem. Nie chcę, by widziała co za chwilę się wydarzy. Siostra posłusznie zamknęła drzwi.
- Justin...ja potrzebuję, teraz! już! - krzyczała i płakała równocześnie. Cała była blada, miała wory pod oczami, a w policzkach ukształtowały się doły.
- Nie! Potrzebuje! Teraz! Już! Szybko! - powtarzała i agresywniej się poruszała.
Podszedłem do niej niepewnie i objąłem od tyłu trzymając mocno jej nadgarstki.
- Justin! Potrzebuję! Teraz! Już! Szybko! - głośno płakała i kuliła się z bólu. Starałem się, by moje łzy się nie wydostały, ale...to silniejsze ode mnie. Opadła bezwładnie na ziemię, a ja wraz z nią mocno ją do siebie tuląc
- Kocham Cię Jess...pomogę Ci z tego wyjść - szepnąłem do niej. Wyjąłem z kieszeni telefon i zadzwoniłem po karetkę.
- Dziewczyna jest na głodzie, zemdlała...[...]
Drzwi od pokoju cały czas były zamknięte. W końcu weszli pielęgniarze, a za nimi stali moi rodzice. Mężczyzna zabrał ode mnie dziewczynę, świecił jej latarkami w oczy i sprawdzał tętno.
- Zabieramy ją - powiedział do drugiego mężczyzny
Położyli ją na noszach i zeszli z nią na dół. Wsiedli do karetki i odjechali. Byłem oszołomiony całą sytuacją. W końcu podeszła do mnie siostra i mocno przytuliła.
- Wszystko będzie dobrze - lekko się uśmiechnęła i ucałowała mnie w czoło.
Rodzice również byli w szoku.
- Justin...zajmiemy się tym - powiedziała mama wtulając się w ramiona ojca.
- Panie Bieber! Telefon do pana Justina - krzyknęła z dołu gosposia.
Zbiegłem na dół i odebrałem słuchawkę starszej kobiecie.
- Tak?
- Gdzie do cholery jasnej jesteś z moją siostrą? - krzyknął Mike. Wiem, że jest na mnie wkurzony
- Jessica, jest w szpitalu. W Seattle będzie miała lepszą opiekę.
- To ja mam się nią opiekować - wysyczał
- Miałeś szansę. Zamiast się opiekować siostrą pieprzyłeś jej psycholożkę
Chwila ciszy. Mike wypuścił powietrze z ust.
- Błagam informuj mnie na bieżąco, nie mogę teraz przyjechać.
- Spokojnie - mruknąłem i się rozłączyłem.
Cały byłem przytłoczony tą sytuacją. Wyjąłem kluczyki z kieszeni i ruszyłem do wyjścia
- Justin! Gdzie idziesz? - pisnęła Jazzy
- Do szpitala
- Jadę z tobą - powiedziała i złapała szybko za torebkę.
Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do mojego samochodu.
- Co z Jaxonem? - spytała
- Jest na odwyku, tak mówiła Jessica - szepnąłem
Dziewczyna pokręciła głowę i zacisnęła usta w wąską linię.
- Boże! Co się z wami stało? Dlaczego się z nami nie wyprowadziłeś?
- Bo lubię Kanadę - odpowiedziałem bez jakiegokolwiek entuzjazmu i wpatrywałem się w drogę
Po chwili byliśmy już w szpitalu.
- Gdzie znajdę Jessice Hastings? - spytałem blond młodą dziewczynę siedzącą za biurkiem.
- Sala 269 - odpowiedziała rumieniąc się.
- Zawsze tak działałeś na dziewczyny - zaśmiała się Jazzy idąc ze mną pod wskazaną salę. Wyszedł z niej właśnie lekarz
- Przepraszam, co z Jessicą? - spytałem patrząc błagalnie na mężczyznę. Moje oczy były zmęczone, ciężkie.
- A pan to...?
- Jestem jej chłopakiem
- Przepraszam, ale takie informacje udzielamy tylko rodzinie.
- O, dzień dobry! - uśmiechnęła się siostra w stronę lekarza.
- Jazzmyn - uśmiechnął się mężczyzna
- Można się dowiedzieć co z Jessicą? Mój brat, bardzo się o nią martwi - powiedziała
- Jazzy...sama wiesz, że takie informacje udziela się tylko rodzinie.
- Toż to oni zaraz będą rodziną - zażartowała
Zielonooki brunet westchnął.
- Nie jest dobrze. Wyślemy ją na odwyk.
- Tym zajmą się moi rodzicie - wtrąciłem się
- Potrzebni jej są najlepsi lekarze - dodałem.

3 komentarze: