wtorek, 2 lipca 2013

ROZDZIAŁ 15

- Nie...może troszeczkę - zaśmiałam się i próbowałam nachylić się nad chłopakiem, jednak ten szybko mnie powstrzymał i perfidnie zrzucił z siebie wstając.
- Przecież byłaś na odwyku! - krzyknął
Przewróciłam teatralnie oczami i dalej siedziałam na podłodze bawiąc się materiałem zwiewnej bluzki.
- Odwyk, odwyk, odwyk - mówiłam rozbawionym głosem
- To nic nie daje - zaśmiałam się ironicznie
- Cholera jasna! - warknął chłopak trzymając się za głowę i chodząc nerwowo po salonie.
- Wrócisz na odwyk - powiedział stanowczo
- A ty w tym czasie będziesz pieprzył nieznajome? - krzyknęłam podnosząc się z podłogi
- Co? - zapytał zdziwiony
- Twojej dziewczyny nie ma przez prawie dwa miesiące. Pewnie czułeś się samotny - powiedziałam oschle oglądając swoje paznokcie muśnięte cielistym lakierem.
- Co ty pieprzysz? Koka już całkiem wyżarła Ci mózg? Nie poznaje Cię! - wykrzyczał chłopak
- Może już nie jestem tą samą grzeczną Jessicą, którą wszyscy znali i wyzywali od grubasek - krzyknęłam w stronę Justina
- Jesteś tą samą Jessicą - powiedział nieco spokojniej i szedł w moim kierunku
- Ale na siłe starasz się zmienić - dodał
Głośno westchnęłam i popatrzyłam na szatyna, który stał już przy mnie. Wyminęłam go szybkim krokiem i kierowałam się w stronę kuchni. Justin w tym czasie już do kogoś dzwonił.
- Poznałam tam kogoś - krzyknęłam z szyderczym uśmiechem
- Co? Kogo? - spytał rozzłoszczony chłopak
- Zgadnij - zaśmiałam się ironicznie
- Mów kogo tam poznałaś! - krzyknął mocno łapiąc za mój nadgarstek
- Nie wiedziałam, że masz takiego przystojnego brata - uśmiechnęłam się próbując wyrwać się Justinowi
- Co? Mój brat? - spytał zszokowany i puścił mój nadgarstek
- Mhm! - odpowiedziałam entuzjastycznie i wyjęłam z jego lodówki sok.
- Co u niego? - zapytał ściszonym głosem
- Sam go zapytaj, albo jego przyszłego dziecka - uśmiechnęłam się głaszcząc dłonią swój brzuch
- Co? Jesteś z nim w ciąży? - wrzasnął na cały dom.
Zaśmiałam się wrednie i szłam do pokoju z sokiem w dłoni
- Odpowiedz! - krzyknął za mną
Milczałam. Zadowolona szłam dalej. Nagle poczułam silne pchnięcie na drzwi od łazienki i zaraz znalazł się przy mnie szatyn ciężko oddychając z rękoma rozstawionymi po bokach na wysokości mojej głowy.
- Powiedz, że nie jesteś w ciąży - wyszeptał ze łzami w oczach.
Wpiłam się w usta Justina dłonią mierzwiąc jego włosy.
- Nie jestem w ciąży - szepnęłam i odeszłam od niego.
Do domu NAGLE wpadł Mike
- Co ty do cholery wyprawiasz? - wrzasnął idą w moją stronę
- Co ja wyprawiam? - zaśmiałam się ironicznie
- Wracasz do Nowego Jorku! - powiedział stanowczo
- Chyba sobie żartujesz - zaśmiałam się i obróciłam wokół własnej osi, jakbym tańczyła do niesłyszalnej dla nich muzyki.
- Wracamy do domu! - krzyknął i szarpnął mnie za ramię.
Justin siedział w fotelu, a twarz miał schowaną w dłonie.
- Nigdzie nie idę! Śpię u Justina! - wrzasnęłam wyrywając się chłopakowi i biegnąc do szatyna.
- Justin powiedz mu coś - powiedziałam rozbawionym głosem
Bieber podniósł głowę i zauważyłam, że po jego policzku spłynęła słona łza.
- No Kochanie - uśmiechnęłam się.

*Justin*
Po dwugodzinnej walce z Jessicą, wreszcie usnęła. Usiadłem wraz z Mike'iem na kanapie
- Zabije Manuela - szepnął bezradnie brunet
- Może by ją odizolować od tego środowiska?
- Nie da się. Wszędzie znajdzie narkotyki - odpowiedział składając dłonie jak do modlitwy i opierając na nich podbródek.
- Nie mogę wysłać jej też na odwyk. On nic nie dał. - szepnął
Wolałem nie mówić mu, że poznała się tam z moim bratem. Urwałem z nim kontakt kiedy zaczął intensywnie brać kokę. Nie chciałem się w to mieszać, a jednak i tak wmieszałem. Tyle, że nie biorę.
- Będzie w domu pod moją opieką. Załatwię jej jakąś pielęgniarkę, czy psycholożkę
- Chcesz ją więzić w domu?
- Nie mam innego wyjścia.

Minęło kilka dni, Jessi jest na razie czysta. Stara się. To widać, ale ile jeszcze wytrzyma.
- Zostawcie mnie w spokoju! Nienawidzę was! - wykrzykiwała do nas kiedy była na głodzie. Dawaliśmy jej wtedy środki uspakajające. Pomagały, ale nie na długo. Jessica wyglądała teraz zupełnie inaczej. Blada, podkrążone oczy, sine usta. Nie uśmiechała się już. Dawno nie widziałem jej uśmiechniętej. Nie wiem jak mam jej pomóc. To strasznie męczy. Jej napady...są męczące. Boję się, że w amoku może sobie coś zrobić. Staram się być przy niej cały czas. Mike znalazł psycholożkę dla Jess i był dla niej...bardzo gościnny. Można by powiedzieć, że płacił jej za sex, a nie pomoc Jessice. Razem postanowiliśmy, że Jessica zamieszka u mnie na chwilę. Śpi u mnie już drugi dzień. Na razie zachowuje się normalnie. Czyli cały dzień spędza w łóżku i nie ma ochoty z nikim rozmawiać. Jej przyjaciele...martwią się o nią, jednak nie może się z nimi widywać. Nawet NIE CHCE ich widzieć. Nie chciała spać ze mną w jednym pokoju/łóżku, więc spałem w pokoju obok z otwartymi drzwiami. Co godzinę chodziłem do niej i sprawdzałem jak się ma. Byłem już tym wszystkim przemęczony. Byłem na skraju załamania, ale nadzieja, że...że w końcu wróci trzymała mnie przy życiu. Środek nocy. Obudziły mnie wrzaski Jessici i spadające przedmioty na podłogę. Wyskoczyłem z łóżka, łapiąc przy tym telefon i wbiegłem do pokoju, w którym spała. Była cała zapłakana, krzyczała, przeklinała wszystko/wszystkich, rozrzucała wszystko co staje jej na drodze
- Wypieprzaj! - wrzasnęła
- Jessica! - krzyknąłem. Starałem się unikać latających przedmiotów, którymi cały czas rzucała dziewczyna. Podszedłem do niej szybko i mocno złapałem na nadgarstki krzyżując je na jej piersiach. Wierciła się i kopała. Nie mogłem patrzeć jak cierpi. Przepasałem ją sobie przez ramie i niosłem do łazienki. Cały czas okładała mnie pięściami i wierciła się. Wreszcie znaleźliśmy się w łazience. Odkręciłem zimną wodę i wszedłem z nią pod zimny prysznic. Z początku dalej okładała mnie pięściami, ale stopniowo się uspakajała. Wtuliła się we mnie i płakała. Po moich policzkach też spływały samowolnie łzy. Nie wytrzymałem. Usunąłem się z szatynką po zimnej ścianie. Byliśmy już cali przemoczeni. Jessica cała drżała, ale to jedynie ją uspakajało. Siedzieliśmy pod ścianką wtuleni w siebie. Chłopaki nie płaczą? Nieprawda. Nie ma ludzi o stalowych uczuciach. Czasami trzeba dać im upust. Głośno pociągałem nosem. Zastanawiałem się co będzie dalej.
W dłoni nadal trzymałem telefon. Wybrałem numer Mike'a
- Przyjedź proszę - szepnąłem i rozłączyłem się.
Nie musiałem długo czekać do domu wbiegł Mike, jeszcze zaspany, musiałem go obudzić. Od razu przyszedł do łazienki.
- Co jest? - spytał patrząc na mnie zszokowany
- Nie daje już rady - szepnąłem zachrypniętym głosem i pociągnąłem nosem.
Jessica zasnęła. Powoli się podnosiłem. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem razem z Mike'iem na górę. Ostrożnie rozbierałem ją z mokrych rzeczy, żeby jej nie obudzić. Odwróciłem się, by zobaczyć co robi brunet. Przyglądał mi się uważnie. Rozumiem go...to jego siostra, a 'obcy' chłopak właśnie ją rozbiera. Pilnuje, by nic jej się nie stało. Okryłem ją dwoma kocami i zszedłem z nim na dół.
- Co się stało? - spytał siadając na kanapie
- Nagle wpadła w szał - szepnąłem
- Nie daje już rady - wydusiłem z siebie, a oczy zaszły mi łzami. Nie pamiętam kiedy ostatnio płakałem.
- Mam ją zabrać? - spytał
- Nie o to chodzi. Po prostu nie mogę już patrzeć jak ona cierpi. Trzeba podjąć radykalne środki.

3 komentarze: