wtorek, 2 lipca 2013

ROZDZIAŁ 13

Od razu zadzwoniłem do Mike'a
- Justin...chciałbym Cię przeprosić - odezwał się pierwszy.
- Nie teraz. Manuel przyjechał po Jess...musimy to załatwić TERAZ - powiedziałem
- Zaraz u ciebie będę - dodałem i rozłączyłem się.
Szybko zgarnąłem kluczyki od samochodu ze stolika i wybiegłem z domu trzymając luźne spodnie. Wpadłem do samochodu i odjechałem najszybciej jak się dało. Jadąc sprawdziłem jeszcze czy moja broń jest w schowku. Zatrąbiłem kilka razy i zaraz wszyscy wbiegli do mojego samochodu. Już po chwili byliśmy pod clubem. Crystal kłóciła się z Manuelem, a raczej się szarpali. Wysiedliśmy z samochodu.
- Ona należy do mnie! - warknąłem w stronę Manuela
- Widzę, że w końcu się przyznałeś - zaśmiał się
- Oddaj mi ją! - krzyknął Mike powoli podchodząc do bruneta
- Manuel? Co się dzieje? - spytała przerażona szatynka. Nie poznaję jej...była zupełnie inną dziewczyną.
- Cichutko kochanie, zaraz to załatwię - odpowiedział jej mocno do siebie przytulając
- Nie. Dotykaj. Jej - wysyczałem przez zaciśnięte zęby
- Pokazać Ci coś? - parsknął śmiechem i pochwili całował się z Jessicą. Mocno zacisnąłem pięści ze złości.
- Załatwmy to w zgodzie, bo inaczej źle się to dla ciebie skończy - warknął Chaz
- Dla mnie? Hah! Dobre mi - zaśmiał się, a obok niego zaraz pojawiło się czterech gości.
- Chyba nie chcesz, żeby TWOJEJ siostrze się coś stało - parsknął śmiechem Mike
- Moja siostra jest bezpieczna - powiedział stanowczo brunet
- Nie bądź taki pewny siebie! Oddaj nam Jessice! - krzyknął Mike
- Teraz to moja Jassmine! Nieźle na niej zarabiam - uśmiechnął się chłopak całując Jess w czoło.
- Odejdźcie lepiej. Widzisz, że ona potrzebuje dawki - dodał.
- Coś ty zrobił z moją siostrą! - wycedził przez zaciśnięte zęby brat szatynki
- Puść ją! - krzyknąłem mierząc pistoletem w chłopaka trzymającego dziewczynę
- Justin, Justin, Justin - zaśmiał się
- Przecież masz Caitlin. Zresztą jeśli tak bardzo zależy Ci na jakieś ładnej szatynce to mam ich pod dostatkiem
- Chcę Jessice! - warknąłem odbezpieczając broń
- Manuel...źle się czuję - szepnęła dziewczyna
- Jessica, chodź do mnie - powiedział Ryan
Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona
- Chodź do mnie, z nami będziesz bezpieczna... - powiedział zapraszając ją gestem dłoni
- Ale Manuel - szepnęła wyczerpana.
- Zejdźcie mi z drogi! - krzyknął wyciągając zza paska od spodni broń i przystawiając ją dziewczynie do głowy
- Nie rób tego! - krzyknął Mike
- Odejdźcie to nic się jej nie stanie. Widzicie, że woli być ze mną - uśmiechnął się chłopak
- Jessica...podejdź tu proszę - szepnąłem do dziewczyny

*Jessica*
Nikogo z nich nie mogłam rozpoznać...jednak gdzieś w głębi siebie czułam, że są dobrzy. Szatyn...który mierzył w nas bronią...On mi kogoś przypominał, ale...nie mogę sobie przypomnieć. Czułam się coraz gorzej. Potrzebowałam kolejnej dawki. Zaczynałam wariować. Było mi słabo
- Manuel! Potrzebuję teraz... - szepnęłam mu do ucha
- Wiem kochanie - uśmiechnął się do mnie
Dlaczego on przystawia mi broń do głowy?
- Jess...Jestem twoim bratem - powiedział brunet patrząc na mnie smutnym wzrokiem
- Jestem Jassmine
Poczułam jak kręci mi się w głowie i nagle tracę przytomność.

*Justin*
Gdy Jessica zemdlała wszystko się zaczęło. Nikt nie oberwał na szczęście. Manuel odjechał wraz ze swoimi towarzyszami. Jessica leżała na ziemi i cała się trzęsła.
- Karetka! Dzwońcie - krzyknąłem ze łzami w oczach podnosząc szatynkę
Już po chwili przyjechała do nas karetka. Zabrali dziewczynę i odjechali. Natychmiast wsiedliśmy do samochodu i jechaliśmy z ambulansem. Mocno zaciskałem dłonie na kierownicy martwiąc się co z moją dziewczyną.
- Szybciej! - poganiał zdenerwowany Mike

*Jessica*
Po trzech tygodniach wyszłam z odwyku. Czy coś mi to pomogło? Raczej nie, ale kłamstwo weszło mi już w krew i dobrze umiałam kłamać. Chociażby kiedy potrzebowałam wyjść na jakąś grubą imprezę kończącą się na nocce na komisariacie w NY. Nie chciałam się z nikim widywać. Tak więc nie wiedziałam się z Justinem i Mike'iem od trzech tygodni. To szmat czasu. Przez odwyk trochę schudłam. Włożyłam do torby ostatnie rzeczy i pożegnałam się z moją nową koleżanką i wyszłam zadowolona ze szpitala. Dostałam pieniądze na autobus po czym ruszyłam w kierunku przystanku autobusowego, ponieważ szpital był w innym mieście. Po dwóch godzinach byłam już w 'domu'. Czy tęskniłam za Justinem? hmm...może trochę. Nie wiem...wszystkie moje uczucia gdzieś uciekły. Przechadzałam się uliczkami w kierunku domu i przypominały mi się wszystkie wspomnienia z dzieciństwa. Na samą myśl o nim uśmiech malował się na mojej twarzy. Stanęłam przed domem i wzięłam głęboki wdech. Weszłam pewnie do domu i aż mnie zamurowało. Totalny chaos!
- A ty to kto? - spytałam oschle mierząc wzrokiem blondynkę w samej bieliźnie
- Cześć... jestem Katy - uśmiechnęła się dziewczyna wystawiając w moją stronę rękę
- A ty? - spytała
- Jessica - szepnęłam delikatnie ściskając dłoń dziewczyny
Zaraz spostrzegłam, że na kanapie leży jeszcze inna dziewczyna, a w kuchni jakaś brunetka robiła śniadanie. Na podłodze przy telewizorze leżał Ryan z butelką w ręce.
- Co tu się do cholery dzieje? - pomyślałam
- Czyżby burdel otworzyli? - dodałam w myślach
Weszłam niepewnie na górę. Otworzyłam najbliższe drzwi, czyli pokój Mike'a. Spojrzałam na łóżko, na którym leżał brunet z dwoma dziewczynami. Uśmiechnęłam się sama do siebie . Chyba mu się układa. Dobrze...niech wyrywa coś w końcu. Zamknęłam po cichu drzwi i otworzyłam następne. W pokoju był tylko Chaz. Kolejne drzwi były drzwiami od łazienki. W wannie spał Alfredo, a na posadzce nieznany mi chłopak.
- Nieźle poszaleli - zaśmiałam się
A gdzie Justin? Zostały tylko moje drzwi. Otworzyłam je po cichu i lekko wychyliłam się zza nich. Nie wierzyłam w to co widzę.

1 komentarz: